Na forum.stronghold.net.pl wykorzystujemy ciasteczka. Jeśli jeszcze nie masz dość tego typu komunikatów, więcej informacji znajdziesz w Polityce Cookies. zamknij
Decyzja, o odwołaniu zaplanowanego na sobotę (11.02.2012) meczu o Superpuchar Polski zakpiła z kibiców Wisły Kraków i Legii Warszawa. Zamiast wielkiego sportowego święta byliśmy świadkami festiwalu kłamstw i nieudolności, który zafundowała nam policja do spółki z przedstawicielami polskiego rządu, na czele z minister Joanną Muchą.
Temat meczu wzbudzał powszechną sensację w mediach. Jeszcze kilka tygodni przed samym spotkaniem, burzę wywołał reportaż "Panoramy", którego autor na podstawie naszego wyjazdowego plakatu orzekł, że 11 lutego jedziemy zniszczyć stolicę. Temat szybko podchwycił "Dziennik Polski" - Piotr Tymczak poprosił o opinię profesora Zbigniewa Nęckiego, który nie zostawił suchej nitki na fanach "Białej Gwiazdy". Co więcej sam autor artykułu doszukał się także sensacji w naszym promującym wyjazd filmiku. Zbrodnią było bowiem kilkusekundowe ujęcie, na którym kibole zapalili na stadionie race. Gdyby tego było mało - oczekiwano, że wobec Stowarzyszenia będą wyciągnięte konsekwencje. Za co? Prawdopodobnie za propagowanie przemocy na ogromną skalę i narażenie na przykrość osoby wrażliwe. Problem nie przeszkadzał natomiast samym Warszawiakom. Kibice Legii na swoim forum, założyli nawet specjalny temat pod nazwą "Armagedon jest blisko, dziennikarzu - opisz to zjawisko!", w którym podobnie jak i my kpili z medialnej nagonki.
Nagonki, która wydawało nam się, że sięgnęła zenitu w momencie, gdy - rzetelna i opiniotwórcza gazeta jaką jest "Dziennik Polski" zaserwowała swoim czytelnikom ankietę. Pytanie w niej zawarte brzmiało: "Czy kibice Wisły Kraków zniszczą Stadion Narodowy?" Nie naszą rolą jest wypowiadać się o inteligencji osoby ją tworzącej. Zresztą, byłoby to zupełnie nie na miejscu, zwłaszcza, że to przecież środowiska kibolskie uznawane są za odmóżdżone i ograniczone.
Przejdźmy jednak do sedna. W momencie, kiedy okazało się, że ze względu na negatywną opinię policji mecz o Superpuchar nie zostanie rozegrany, w mediach ponownie rozpętała się burza. Z wielką ostrożnością krytykowano odpowiedzialne za podjęcie tej decyzji władze. Główna uwaga skupiła się na tym, by w sposób jak najbardziej negatywny ukazać właśnie kibiców. Stacje telewizyjne (w czym przodowała pochłonięta walką z kibolstwiem stacja TVN) po krótkim ustosunkowaniu się do decyzji władz płynnie przechodziły do zadymy w Bydgoszczy i przekonywania wszystkich o skali i niebezpieczeństwie naszej agresji.
Kiedy na naszej stronie internetowej zamieściliśmy komunikat, o planowanym na 11 lutego przemarszu przez stolicę, media złapały wiatr w żagle. My natomiast pierwszy i ostatni raz wypowiedzieliśmy się na ten temat w jednym, jedynym artykule. Z jego treścią można zapoznać się TUTAJ. To, co działo się dalej, po raz kolejny przerosło nasze oczekiwania.
"Najazd tysięcy kiboli na Warszawę!" "Wisła szykuje manifestację" "Przyjechać może nawet 9000 osób" - to tylko niektóre nagłówki artykułów, które krążyły po sieci. Informowano o wielkiej mobilizacji policji, która musi uchronić miasto przed zniszczeniem. Z Krakowa do Warszawy wysłanych miało być ponoć ponad dwa i pół tysiąca policjantów. Co więcej - według mediów, powołana została także specjalna grupa, która miała zająć się przewidywaniem naszych odruchów i zachowań. Czytając jednak artykuły portali internetowych i gazet odnosiliśmy wrażenie, że nie jest to konieczne. Każdy normalny obywatel wiedział przecież, że jedziemy do stolicy niszczyć, rabować i podpalać.
Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków z zaciekawieniem śledziło medialne doniesienia. Z uśmiechem na ustach przyjęliśmy informację o tym, że cały Ratusz drży w obawie przed najazdem krakowskich kiboli. Co więcej Ratusz miał być w stałym kontakcie z organizatorem przemarszu. Wspólnie ustalać mieliśmy trasę.
Prawda jest jednak inna. Zapewne ciężko w to uwierzyć, ale trasa naszego przemarszu właściwie od razu została zaakceptowana. Wszystkie intensywne rozmowy z Ratuszem ograniczyły się do dwóch rozmów telefonicznych, mających charakter jedynie informacyjny (o czym będzie jeszcze mowa w dalszej części artykułu).
W mediach jednak wrzało. Z godziny na godzinę, dowiadywaliśmy się coraz więcej szczegółów. Prym tym razem wiodła stacja radiowa RMF FM. Na jej stronie internetowej mogliśmy przeczytać: "Kibice Wisły i Legii spotkają się podczas zaplanowanych na sobotę manifestacji w Warszawie. Nie udało się odsunąć w czasie demonstracji fanów piłki przed Stadionem Narodowym oraz zmienić tras przemarszu - ustalił reporter RMF FM. Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków nie zgodziło się na propozycje warszawskiego ratusza."
STOWARZYSZNIE KIBICÓW WISŁY KRAKÓW NIE ZGODZIŁO SIĘ NA PROPOZYCJE WARSZAWSKIEGO RATUSZA - cieszymy się, że przypisuje się nam aż tak dużą asertywność. Z przykrością jednak informujemy, że ze strony Ratusza żadne propozycje nie padały, co dla niektórych może okazać się szokujące.
Podczas, gdy my jedynie obserwowaliśmy całą sytuację, w mediach ciągle pojawiały się nowe scenariusze. Super Ekspress informował o przewidywanej ogromnej zadymie. Na potwierdzenie swoich słów, cytował wpisy z forów internetowych, przesiąknięte ironią. Dla laika brzmiały one jednak nadzwyczaj poważnie. Informacja poszła więc w świat - "Na forach internetowych zadymiarze z obu drużyn już umawiają się na regularną bijatykę".
Regularną bijatykę przewidywały wszystkie główne krajowe media. Co więcej w sprawę zaangażowały się także te lokalne. Tuż po tym, jak pojawiła się informacja o zgłoszeniu przez nas przemarszu, dowiedzieliśmy się, że wyjazd do stolicy planują praktycznie wszyscy krakowscy dziennikarze sportowi.
Poranek, 11 lutego 2012 roku nie mógł być spokojny. Na kilka godzin przed zapowiadaną przez media apokalipsą, gotowi na najgorsze byli już praktycznie wszyscy. Policja, dziennikarze, stacje telewizyjne. Każdy niecierpliwie oczekiwał momentu, kiedy hordy krakowskich kiboli pojawią się w stolicy. Media miały już przygotowanych wiele scenariuszy. W wieczornych wiadomościach zaplanowały pominąć wszystkie inne informacje, a ich całość poświęcić zadymom w stolicy. Podobnie gazety - na opis zamieszek zarezerwowane miały kilkanaście stron.
Strona internetowa Gazety Wyborczej zaplanowała poprowadzić relację "Minuta po minucie" z tego wydarzenia. Każdemu, kto ma ochotę nieco się pośmiać przestraszyć proponujemy zapoznanie się z nią. Z tak szokującymi i druzgocącymi informacjami nie ma się do czynienia na co dzień.
Stowarzyszenie Kibiców Wisły Kraków natomiast, około godziny 13:30 wysłało do warszawskiego Ratusza wiadomość, o odwołaniu zaplanowej manifestacji. Uznając sprawę za zamkniętą, wszyscy udaliśmy się na plac przed trybuną C, gdzie rozegrany miał zostać nasz mecz o Superpuchar. Jakie było nasze zdziwienie, gdy o 15 odebraliśmy telefon z Warszawy, z pytaniem czy już dojeżdżamy! Nieco zszokowani, odpowiedzieliśmy, że ponad godzinę wcześniej wysłano odpowiednią informację o rezygnacji z zaplanowanego przemarszu. Okazało się, że nikt się z tą informacją nie zapoznał, z tego względu, że sobota to dzień niepracujący i niesprawdzane są skrzynki mailowe.
Gdy informacja o odwołaniu manifestacji dotarła do mediów, rozczarowani i zażenowani byli niemal wszyscy. Próbowano to ukryć pod przykrywką stwierdzeń: "Na całe szczęście kibice Wisły Kraków przestraszyli się mrozu" lub "Z narazie nieznanych powodów kibice Wisły odwołali swój przyjazd do stolicy". Wszyscy dziennikarze mówili i pisali, że się cieszą z tego powodu, a tak naprawdę byli przecież wściekli, że stracą taki interesujący temat.
Cała uwaga skupiła się więc na kibicach Legii Warszawa. Jako, że ich manifestacja wbrew zapowiedziom nie była zbyt liczna, na samym początku starano się wszystko wyolbrzymiać. Gdy jednak okazało się, że chyba nic kontrowersyjnego się nie wydarzy szybko zmieniono temat na inny. Do stolicy powrócono jeszcze w momencie, gdy okazało się, że kibole rzucają butelkami. Ku rozczarowaniu mediów był to jednak ich najgroźniejszy wybryk tego dnia. (Choć z dzisiejszych informacji wynika, że znieważony został wczoraj także poseł Biedroń - co osobiście nami wstrząsnęło).
Dlaczego nie pojechaliśmy do Warszawy? Niektórzy uważają, że wszystko zostało przez nas zaplanowane. Że razem z Legią umówiliśmy się, że zakpimy sobie z policji i mediów. Niektórzy złośliwi twierdzą także, że to kibice Legii Warszawa ułożyli naszą trasę przemarszu tak, żebyśmy mogli spotkać się z nimi w jednym miejscu - a co za tym idzie, wywołać jeszcze większy szum w mediach i strach policji. Co więcej, podobno z kibicami Legii byliśmy w stałym kontakcie. Najbardziej oburzające są jednak przypuszczenia, że patrząc jak na mrozie stoją liczne grupy dziennikarzy i policji świetnie się bawiliśmy!
Oficjalnie to dementujemy. Wpływ na naszą decyzję miała przede wszystkim informacja, że utrudniona będzie łączność pomiędzy początkiem a końcem naszego pochodu. Przeprowadzane przez nas próby wypadały bowiem negatywnie. Baliśmy się, że nie uda nam się upilnować dzikiego tłumu dziewięciu tysięcy fanów, który zjawiłby się w stolicy.
Przepraszamy, że was zawiedliśmy i popsuliśmy całą zabawę. Przepraszamy, że po raz kolejny nie udało się wam zrobić z nas idiotów i barbarzyńców. Jesteśmy jednak pewni, że jeszcze niejednokrotnie napiszecie ciekawe artykuły na nasz temat. Prawdę powiedziawszy, już nie możemy się doczekać!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum