Na forum.stronghold.net.pl wykorzystujemy ciasteczka. Jeśli jeszcze nie masz dość tego typu komunikatów, więcej informacji znajdziesz w Polityce Cookies. zamknij
Nic się nie dzieje ma forum, a pomyślałem, że byłoby całkiem ciekawie jakbyśmy czasem zrelacjonowali nasze potyczki multiplayerowe, bo nie przypuszczam, aby było ich więcej niż jedna na dwa tygodnie .
Jako, że w końcu znalazłem chwilę czasu na życie, to postanowiłem nieco odpocząć od pracy, a niestety nie było możliwe wyjść sensownie z domu, więc zagrałem z kolegą DarnokOkiem w Crusadera. Nie grałem chyba z rok, więc zawrotnego poziomu nie było, ale w sumie jakiś tam poziom starałem się trzymać (nie zapomniałem jak budować mój "standardowy" zamek w szybkim tempie).
DarnokOk wybudował jakiegoś farfocla i próbował niszczyć mi chatki drwala i pola pszenicy w środku mapy podpalając je - czasem się udało, czasem zauważyłem i moi rycerze robili porządek z jego uchodźcami.
Chciałem spróbować go nieco zaskoczyć w środku gry i wbić się asasynami na jego koślawe mury, ale niestety za późno o tym pomyślałem i zdążył się okopać krzywą fosą. Chciałem mimo to dokonać tego sprytnego czynu, więc wziąłem nieco pałkarzy żeby spróbowali szybko zakopać tę fosę (miał tam tylko garstkę łuczników), ale w porę się zorientował i przygalopowali jego łucznicy konni. No akcja moja się nie udała, ale większośc z 47-osobowego oddziału asasynów przeżyła. Schowałem się nimi w lesie w południowo-zachodnim kącie mapy. DarnokOk obiecał, że i tak ich znajdzie. Ale na jego (nie)szczęście szczęście mi dopisywało i w porę zauważyłem jego dwóch konnych łuczników, którzy biegli akurat tam, więc zdążyłem odejść asasynami pod zamek. Nic by mi oni nie zrobili, ale przynajmniej miałem tę satysfakcję, że całą grę tam siedzieli, a na koniec on myślał, że byli w zamku (bo ostatecznie podbiegł pod mój zamek, gdzie ich zobaczył).
Gdy już w końcu zebrałem nieco wojska, wyszedłem w pole, żeby pobić jego śmieszną armię, złożoną głównie z konnych łuczników, która jednak nie miała szans z moją, zwłaszcza, że miałem ze sobą szwadron kawalerii pancernej.
Gdy już pobiłem go w polu, a resztką konnych uciekł do zamku, przystąpiłem do oblężenia. Z łatwością zniszczyłem tę kupę kamieni, ale nie przewidziałem, że ten cwaniak zaleje cały swój zamek smołą, więc niestety prawie całe moje wojsko, z wyjątkiem katapult i łuczników konnych, spłonęło. W międzyczasie mój przeciwnik spróbował zaskoczyć mnie assasynami, bo nie chciało mi się kopać fosy. Ale na szczęście miałem wystarczającą ilość kuszników na murach, no a i w siedzibie było nieco zbrojnych, więc jego akcja oczywiście nie miała szans na powodzenie. Ale zaskoczył mnie drugi raz!
Na szczęście zostało mi nieco pałkarzy, bo jeden pułk zostawiłem w odwodzie. Ale nie wiem jakim cudem, udało mu się drugi raz zalać zamek smołą, ale tym razem byłem czujniejszy i w porę zatrzymałem atak, a gdy tylko ogień się wypalił, natarłem małą grupką ponownie, ale na szczęście była ona wystarczająca i tym oto sposobem zwyciężyłem w tym pojedynku .
PS. Oczywiście często pisałem nieco sarkastycznie i humorystycznie używając czasem być może nieco obraźliwych zwrotów, ale taki już mam humor, a i myślę, że DarnokOk, z którym zresztą się bardzo dobrze koleguję w ostatnim czasie, nie ma nic przeciw temu .
Pewnie, że nie mam nic przeciwko; to są koleżeńskie śmieszki i sam pisałem podobnie.
Ja rzadko kiedy grałem przeciwko innym żywym graczom, a jak już, to poziom każdego uczestnika, w tym mnie, był naprawdę słaby; tu więc nie miałem zbyt wielkich szans na rozpoczęcie oblężenia.
Kusznicy na murach Siwego napsuli mi krwi, bo asasyni idący gęsiego nie mieli z nimi szans. I to dwa razy popełniłem ten sam błąd. Za drugim razem gdyby poszli zwartą grupą może przebiłbym się do siedziby, choćby 40 zabójcami - ale to byłoby i tak zbyt mało na zabicie przywódcy i jego straży przybocznej.
Jak chodzi o smołę; podpaliłem rowy cztery razy; raz gdzieś w połowie gry, gdy przeciwnik podchodził którymiś jednostkami właśnie pod fosę - natychmiast po wypaleniu odnowiłem te rowy. Niestety nie było mi ich już dane podpalić.
Zagadując Rotmistrza tworzyłem grupki asasynów i wysyłałem je w to miejsce:
Jak widać; jeślibym poszedł w inny róg mapy wrodzy zabójcy by się spotkali. Ale nie chciałem tam iść, bo przechodziłbym bardzo blisko jego oddziałów, ryzykując spostrzeżenie.
Dorabiałem też dla zmyłki konnych łuczników, rekrutowałem kmieci pół na pół na HA i asasynów, żeby Siwy nie pomyślał, że robię właśnie asasynów. Ale coś chyba i tak podejrzewał.
Kiedy rozpoczął oblężenie nie miałem szans. Katapulty przetrzebiły moich konnych łuczników - a moje próby zniszczenia ich pałkarzami albo uchodźcami zostały zaprzepaszczone przez rycerzy.
Niszczył on moje piękne wieże z łucznikami, kusznikami i koksownikami, a sam nie podchodził do rowów smolnych. Postanowiłem więc, że zapewnię sobie plan B; w przypadku przedarcia się jego ludzi do środka. Chciałem poświęcić moich ludzi i podpalić mój zamek. Zrekrutowałem więc kilku łuczników i umieściłem obok lorda, gdzie postawiłem dodatkowe koksowniki. Zacząłem kupować smołę i stawiać ją gdzie się tylko dało; by pokryć jak największy obszar, i obserwowałem, czy przypadkiem wróg nie zechce sprawdzić, gdzie ukryłem asasynów. Na szczęście był zbyt skupiony na ataku, by o tym pomyśleć. Choć i tak mój zawadiacki plan nie udał się, jak już wspominałem.
Gdy tylko zaszarżował na moją siedzibę, podpaliłem smolne rowy. I nie czekałem; kupowałem kolejne garnuszki ze smołą i je odnawiałem, gdy tylko się wypalały. Drugi raz nie był już tak efektowny; a trzeci (bo odnowiłem rowy jeszcze jeden raz) to był już raczej łabędzi śpiew.
Ale niczego nie żałuję, bo się uśmialiśmy.
_________________ Mam tyle lat, a nadal czuję się jak dziecko. I git 🤡
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum