StrongholdNet - forum graczy Stronghold
Największe polskie forum o grach z serii Stronghold.

Na poważnie - Za kim jesteście?

Bordinio - 8 Sierpień 14, 09:55

Lord Smerf chce chyba uchronić Polskę od problemów żywnościowych. Problemem jest tylko pogoda, która może ostro pokrzyżować plany dotyczące wpływów ze sprzedaży żywności. Tak jak mówiłem, to miasta tworzą nowe technologie, a jak wiadomo, niestety teraz musimy podążać za technologicznymi trendami. Co więcej, miasta zapewniają ogromny zastrzyk finansowy jeśli chodzi o zarobki obywateli, znacznie większy niż wsie. ( co prawda, miasta też więcej kosztują jeśli chodzi o utrzymanie, ale wsiami nie zawojujemy świata )

Jedynym problemem związanym z ludźmi, którzy nie chcą pracować, jest wysyp żebraków. W społeczeństwie nie można dopuścić do wielkich różnic w statusie posiadania i zarobków, gdyż to wyzwala gorycz wśród tych najmniej zarabiających. W rezultacie mamy cofnięcie do slumsów lub ogromny wzrost przestępczości. W Skandynawii jest tak, że za spokój i bezpieczeństwo, obywatele godzą się oddawać około 50% zarobków.

Tutaj dochodzimy do rozstaju dróg, albo chcemy mieć wolny rynek i kapitalizm, które przynieść mogą poważne niepokoje społeczne i spadek bezpieczeństwa, albo socjal, który wielu bogatym się nie spodoba, ale za to zapewnić powinien życie w przyjemnym społeczeństwie. ( bez stresu o swój dom, samochód itp. )

Lord Smerf - 8 Sierpień 14, 12:06

Panzer napisał/a:
A niby z jakiej to racji ? Dlaczego uczciwie pracujący człowiek, który zapewne wiele poświęca na rzecz swojej pracy ma płacić na śmierdzącego lenia, który nic nie robi ? Na jakiej podstawie mamy go do tego zmuszać, zwłaszcza jak on nie chce ? I co zrobić z osobami, które potrzebują pomocy, ale jej nie chcą ? Uszczęśliwiać na siłę ?

Mało prawdopodobne jest, że tacy ludzie, przyzwyczajeni do próżności, z własnej inicjatywy podejmą słabo płatną pracę i wrócą na łono społeczeństwa. Powinno się ich zatrudniać do prac publicznych, choćby tylko po to, aby wyrwać ich z apatii i pokazać, że uczciwa praca jest nieporównywalnie lepsza od leżenia i gnicia pod stertą śmieci. Jeśli jest możliwość uratowania kogoś od tak marnego losu, powinniśmy być gotowi ją wykorzystać.

Panzer napisał/a:
Sorry, ale życie w mieście jest sto razy ciekawsze niż życie na wsi. Nie rozumiem dlaczego mieszkańców miast chciałbyś koniecznie przesiedlać na wieś, choć na pewno zdecydowana większość z nich by tego nie chciała i miałaby ku temu racjonalne powody.

Prawdopodobnie nie dostaniemy lepszej szansy na częściową przynajmniej restaurację ładu przedrewolucyjnego niż poprzez ruchy chłopskie, stojące w opozycji do zachodniactwa i demoliberalnej religii użyteczności.

Czy życie w mieście jest ciekawsze? Może. Czy przynosi większą radość niż życie na wsi? Na pewno nie. Ucieczka do "wielkiego świata" jest raczej manifestacją bezsilności wobec problemów świata "mniejszego", którym, odrzuciwszy święte prawa na rzecz fałszywej wolności, boimy się stawiać czoła.

Panzer - 8 Sierpień 14, 16:33

Bordinio napisał/a:
Lord Smerf chce chyba uchronić Polskę od problemów żywnościowych. Problemem jest tylko pogoda, która może ostro pokrzyżować plany dotyczące wpływów ze sprzedaży żywności.

Wydaję mi się że jemu chodzi o coś innego :P , Ale niech on się wypowie. Co do bezpieczeństwa żywnościowego to nie potrzeba ludzi wywozić z miast na wieś aby je zapewnić. W państwach zachodnich w sektorze rolnym jest zatrudnionych ~ 4% zatrudnionych, a mimo to państwa te są prawie samowystarczalne pod względem żywnościowym. W Polsce natomiast aż 14% zatrudnionych pracuje w rolnictwie, najczęściej w malutkich gospodarstwach rolnych, które cechują się niską wydajnością (taka ciekawostka, w 2000 roku przeciętny polski rolnik był w stanie wykarmić 6 ludzi, przeciętny zachodni 20, natomiast duński ze 150).

Co do pogody to nie tylko ona stanowi problem. Problemy też stanowią gleby, prawie 34% to gleby słabe i bardzo słabe (jeśli chodzi o wykorzystanie w rolnictwie), natomiast większość kraju to gleby średnie. Mówiąc krótko mamy 2 wybory - albo normalnie uprawiać i liczyć się z tyn że otrzymamy słabe lub takie sobie plony lub ładować tyle nawozów ile fabryka dala (a im gorsza gleba tym więcej chemii trzeba użyć) :P . Najlepsze warunki do uprawy rolniczej mamy na Nizinie Śląskiej, na Żuławach, Lubelszczyźnie i Zamojszczyźnie, pas od Krakowa (głównie na wschód od Nowej Huty, choć sama Nowa Huta stoi na niesamowicie żyznych czarnoziemach) przez Tarnów do Sandomierza, okolice Przemyśla, Kujawy, Wielkopolska, Pomorze Zachodnie. Wydaję mi się że przy odpowiednim zagospodarowaniu tych terenów dałoby się wyprodukować wystarczającą ilość żywności mogącą zaspokoić zapotrzebowanie Polski. Natomiast resztę użytków rolniczych powinno się przeznaczyć pod jakiś sady, łąki, pastwiska, stawy, szklarnie itd., a te najsłabsze po prostu zalesiać. Gdzieś spotkałem się z taką informacją (choć ręki za to nie dam uciąć) że przy odpowiednim zagospodarowaniu terenu Ukrainy (gdzie większość ziem to niesamowicie żyzne czarnoziemy) dałoby się wykarmić połowę obecnej populacji świata (3,5 mld ludzi). Ale pociąć się za to nie dam :P .

Co do miast - to towarzyszą człowiekowi praktycznie od niepamiętnych czasów (dokładnie od rewolucji neolitycznej) i to one przyczyniły się do rozwoju cywilizacji (więcej ludzi na małej przestrzeni oznacza zagęszczenie różnego rodzaju pomysłów), przyczyniają się i będą się przyczyniać. Porzucenie miast przez ludzi oznaczałoby bardzo daleki krok w tył jeśli chodzi o rozwój ludzkości. Ludzie zaczęli zakładać miasta z dwóch głównych powodów:
a) w celu zapewnienia większego bezpieczeństwa ludności
b) w celu lepszego podziału ról i obowiązków, a także w celu lepszego gospodarowania zasobami
O ile obecnie cel pierwszy stracił dużo na znaczeniu (choć nadal jest aktualny) to w XXI wieku, przy niesamowicie szybko rosnącej populacji świata i dynamicznie kurczących się zasobach cel drugi niesamowicie zyskuje na znaczeniu. Obecnie sporym problemem (co jest mocno widoczne w Polsce, o czym naprawdę wiele można napisać) jest brak odpowiedniego planowania przestrzennego miast (stąd w państwach III świata slumsy), jednak sądzę że sytuacja zmusi ludzi do lepszego gospodarowania terenami miejskimi. Tak czy inaczej konkluzja mojego wywodu jest prosta - miast nie da się pozbyć, a tam gdzie miasta tam jest cywilizacja.
Bordinio napisał/a:
Jedynym problemem związanym z ludźmi, którzy nie chcą pracować, jest wysyp żebraków. W społeczeństwie nie można dopuścić do wielkich różnic w statusie posiadania i zarobków, gdyż to wyzwala gorycz wśród tych najmniej zarabiających. W rezultacie mamy cofnięcie do slumsów lub ogromny wzrost przestępczości. W Skandynawii jest tak, że za spokój i bezpieczeństwo, obywatele godzą się oddawać około 50% zarobków.

Dlatego jestem gorącym zwolennikiem wprowadzenia zakazu żebractwa, zwłaszcza dla Cyganów (ci są najbardziej upierdliwi jeśli o to chodzi), zresztą tak naprawdę ci co żebrzą to w dużej mierze osoby bardzo dobrze usytuowane lub należące do zorganizowanych grup przestępczych. Poza tym nie przesadzaj że duże różnice w majętności prowadzą do gwałtownych protestów społecznych, niekontrolowanego przyrostu slumsów czy wzrostu przestępczości - jest na świecie pewien duży kraj, w którym nadal mocno widocznych różnic w zamożności, dzięki "wstrętnym", zacofanym metodom dzikiego, XIX-wiecznego kapitalizmu wyciągnął ~ 500 milionów ludzi (1/3 populacji kraju) z nędzy, powstałej po rządach komunistycznego despoty. I nie ma tam jakieś wielkiej ilości slumsów, natomiast ulice tego państwa są znacznie bardziej bezpieczniejsze niż w Polsce. Natomiast w innym kraju, gdzie zaledwie 50 ludzi kontroluje 1/3 PKB tego olbrzymiego państwa, władza tego kraju (a właściwie jeden człowiek - niekoronowany jeszcze car i imperator Wszechrusi Władimir Władimirowicz Putin I) ma 87% poparcia w społeczeństwie, czego mogą mu pozazdrościć wszyscy zachodni politycy. Na drugim biegunie masz Wenezuelę (państwie z olbrzymim potencjałem), gdzie wyrównywanie różnić spowodowało niesamowity wzrost korupcji, wieczne niedobory podstawowych artykułów oraz wody i energii, olbrzymi przyrost slumsów, niekontrolowany rozrost przestępczości - w samym Caracas łatwiej zginąć niż nawet w Bagdadzie. Zresztą nasze państwo też przez prawie 45 lat "wyrównywało" różnice w zamożności z wiadomym skutkiem. Mieliśmy w końcu najprawdziwszy socjalizm pełną gębą.

Co do Skandynawii, obywatele tych państw (w przeciwieństwie do firm) nie tylko godzą się na oddawanie 50% swoich zarobków, ale godzą się również na to aby państwo "sugerowało" im podjęcie terapii odwykowej gdy kupi się choćby o jedno piwo za dużo (tak, tak, w Norwegii istnieje specjalny rejestr dla osób kupujących alkohol i odpowiednie limity), na to aby zabierać dzieci biologicznym rodzicom gdy opieka stwierdzi że dziecko "chodzi smutne", na to aby w coraz większej liczbie przedszkoli zakazane było używanie rodzaju żeńskiego/męskiego w stosunku do dzieci aby nie podkreślać różnic płciowych (tak jest w Szwecji), na to aby obrońcy praw człowieka protestują przeciwko łamaniu praw człowieka bo osobie, która wybiła 77 osób jak kaczki, nie dostarczono PlayStation, na to aby istniały dzielnice zamieszkane przez trochę bardziej ciemnoskórych "rodaków" do których boi się wjeżdżać policja, a jak już tam wjeżdża aby ochraniać pogotowie czy straż to z taką obstawą jakby mieli wkraczać do Faludży. No i dlatego że jest tam spokojnie i fajnie jest tam olbrzymia ilość alkoholików (częściowo to można wytłumaczyć klimatem).
Bordinio napisał/a:
Tutaj dochodzimy do rozstaju dróg, albo chcemy mieć wolny rynek i kapitalizm, które przynieść mogą poważne niepokoje społeczne i spadek bezpieczeństwa, albo socjal, który wielu bogatym się nie spodoba, ale za to zapewnić powinien życie w przyjemnym społeczeństwie. ( bez stresu o swój dom, samochód itp. )

Masz rację - powinien. A jedynie co niesie za sobą socjal to różnego rodzaju patologie. No bo dlaczego Polacy tak łatwo dostali pracę na zmywakach czy na innych, niskopłatnych stanowiskach pracy ? Ano dlatego że nie mieli żadnej konkurencji, gdyż rodowitym Angolom nie chciało się pracować bo i po co ? Lepiej było wziąć zasiłek od państwa i leżeć na 4 literach. A już do perfekcji dojenie systemu socjalnego opanowali wszelkiej maści kolorowi, 6-10 dzieci gwarantuje życie jak w Madrycie, bez żadnego wysiłku, a ze względu na wszechobecną poprawność polityczną nikt nie odważy się głośno mówić o likwidacji zasiłków dla "ciapatych", lepiej podręczyć niewinnych Polaków czy Rumunów.
Poza tym wybór między kapitalizmem a socjalem nie polega na tym co podałeś a na czymś innym :P , to tak w skrócie:
Liberalizm: niskie podatki + niskie zasiłki lub ich brak = większość kasy zostaje u nas, jednak nie możemy liczyć na hojne zasiłki, jednak nie ma problemu gdyż i tak większość pieniędzy zostaje u nas
Państwo socjalne: wysokie podatki + wysokie zasiłki + rozbudowana biurokracja = zostaje nam znacznie mniej niż w przypadku modelu liberalnego, możemy liczyć że czasami dostaniemy wysoki zasiłek, jednak zawsze będzie to mniej niż płaciliśmy państwu, gdyż od kasy, którą wpłaciliśmy państwu należy odjąć prowizję, która idzie na funkcjonowanie biurokracji.
Inaczej socjal z liberalizmem można porównać do sytuacji ze stłuczoną szybą. W liberalnej gospodarce masz szybę i 300 złotych, w socjalnej masz jedynie szybę, bo 300 złotych zabrała nieefektywna biurokracja. Obecnie Polska to państwo socjalne (wg OECD wydajemy ~24% naszego PKB na wydatki socjalne, mamy odpowiednie zapisy konstytucyjne i rozrośniętą biurokrację). Ale i tak najlepszy był socjalistyczny PRL i walka z problemami, które sam wykreował system, cecha typowa dla socjalizmu. W państwach zachodnich socjal ma jakiś sens gdyż rozdaje się głównie to co wypracowały wcześniejsze pokolenia, żyjące jeszcze w "dzikim" kapitalizmie, ale powoli zachodnie państwa opiekuńcze ciągną całe szczęście na dno 8-) .
Lord Smerf napisał/a:
Mało prawdopodobne jest, że tacy ludzie, przyzwyczajeni do próżności, z własnej inicjatywy podejmą słabo płatną pracę i wrócą na łono społeczeństwa. Powinno się ich zatrudniać do prac publicznych, choćby tylko po to, aby wyrwać ich z apatii i pokazać, że uczciwa praca jest nieporównywalnie lepsza od leżenia i gnicia pod stertą śmieci. Jeśli jest możliwość uratowania kogoś od tak marnego losu, powinniśmy być gotowi ją wykorzystać.

Z życia wiem że wiele MOPS-ów wymaga od swoich stałych beneficjentów aby raz na jakiś czas stawili się do miejscowego PUP aby ten dał im jakąś pracę, inaczej MOPS zabierze im zasiłki. Oczywiście nasze obiboki zgłaszają się tam, popracują parę tygodni byle jak, a później biorą zasiłki z MOPS-u i odrazu w rejs. Tak wygląda to twoje wyciąganie z apatii. A powód jest bardzo prosty - taki obibok, który brzydzi się normalną pracą, jej z oczywistych względów nie podejmie. A tym bardziej że może wziąć zasiłek i kupić najtańszy alkohol. Dlatego jeszcze raz się spytam - dlaczego uczciwie pracująca osoba ma dawać swoje ciężko wypracowane pieniądze na tego typu obiboków ? Powinno być tak że jak ktoś nie pracuje, bo się obija to nie ma kasy na jedzenie, a jak nie je to zdycha z głodu. Prosty wniosek na które wpadnie małe dziecko. I taki obibok pewnie przemyśli swoje zachowanie. Bo ludzi nie trzeba uczyć korzystania z rozumu, wystarczy ich do tego zmusić.
Lord Smerf napisał/a:

Prawdopodobnie nie dostaniemy lepszej szansy na częściową przynajmniej restaurację ładu przedrewolucyjnego niż poprzez ruchy chłopskie, stojące w opozycji do zachodniactwa i demoliberalnej religii użyteczności.

Czy życie w mieście jest ciekawsze? Może. Czy przynosi większą radość niż życie na wsi? Na pewno nie. Ucieczka do "wielkiego świata" jest raczej manifestacją bezsilności wobec problemów świata "mniejszego", którym, odrzuciwszy święte prawa na rzecz fałszywej wolności, boimy się stawiać czoła.

Narazie wydaje mi się że chcesz ludzi uszczęśliwiać na siłę, poprzez "ochronę" ludzi przed "złym" liberalizmem, utylitaryzmem itp.

A skąd wynika to poczucie pewności że nie ? Masz ku temu jakieś przesłanki obiektywne czy to tylko bazujesz na swoich osobistych odczuciach. Bo ja mam inne zdanie, ale to tylko moje osobiste odczucia i nie będę kłócił się z innymi odczuciami (np. moja współlokatorka pochodząca ze wsi chce tam wrócić a ja jako wychowany w mieście wolałbym zostać w mieście.

Poza tym w tym "wielkim świecie" nie ma problemów ? I to nie większych niż w "małym świecie" ? A może po prostu nie ma ani "wielkiego" ani "małego" świata a jest tylko zwyczajna rzeczywistość.

Hunter - 8 Sierpień 14, 20:13

Kapitalizm daje perspektywy. Średnio inteligenty, ale pracowity, będzie miał dobrze. Trochę leniwy, ale mądry, też będzie miał dobrze. Inteligenty i pracowity będzie miał bardzo dobrze. A ten, który nie dość że jest idiota, ale też leń śmierdzący, będzie miał źle. I dobrze. W końcu nauczycielki w szkole będą mogły pokazać na żywych przykładach, czym skończy się nieróbstwo. A dzisiaj? Koledzy z klasy żartują, że po szkole idą na bezrobocie - no i to jest opłacalna opcja. W mojej okolicy jest też wielu ludzi, którzy pracują na czarno lub za granicą i ciągną jeszcze zasiłki.

Socjal gwarantuje, że wszyscy będą równi. Będą równi w biedzie. Oczywiście, zapewniona będzie szkoła (kiepska, ale jest), wódka (kiepska, ale jest) i ciasne mieszkanko w bloku (kiepskie, ale jest) na starcie, ale potem chłopie pracuj do śmierci i głowy nie podnoś.

Lord Smerf - 8 Sierpień 14, 21:30

No, już nie idźmy drogą szukania pierwotnej przyczyny takich, a nie innych poglądów u danej osoby, bo skończymy jak Korwin z jego teoriami o nasiąkaniu.

Panzer napisał/a:
Narazie wydaje mi się że chcesz ludzi uszczęśliwiać na siłę, poprzez "ochronę" ludzi przed "złym" liberalizmem, utylitaryzmem itp.

Trudno zaprzeczyć, że liczę na zanegowanie wpływów ideologii liberalnej jako wrogiej nauczaniu Kościoła. Jeśli chcesz się upierać, to każdą formę organizacji politycznej możemy nazwać "uszczęśliwianiem na siłę", natomiast rozumiem, że dyskutujemy m.in. o stopniu ingerencji.

Panzer napisał/a:
A skąd wynika to poczucie pewności że nie ? Masz ku temu jakieś przesłanki obiektywne czy to tylko bazujesz na swoich osobistych odczuciach.

Naturalnie, kontrrewolucja niejedno ma imię, ale nie łączę nadmiernych nadziei z teoriami wiążącymi przyszłość z naturalną zmianą usposobienia ludzi(jak już chyba pisałem wyżej; skala stosowanej już inżynierii społecznej daje na to małe szanse) czy też wpływu przez jakieś ezoteryczne kręgi; nie liczę też na ekspansję terytorialną opcji, grunty których byłyby bardziej żyzne dla idei tradycjonalistycznych ani na wysadzenie Europy w powietrze i budowę nowego społeczeństwa postapokaliptycznego. Tym bardziej dalekie są mi teorie o "ujeżdżaniu tygrysa" i korzystaniu ze wszystkiego, póki można; podsumowując, uznaję prymat aktywności politycznej, a w obrębie tejże agraryzm daje stosunkowo duże możliwości zaszczepienia tradycjonalizmu, obfitując równocześnie w odpowiednie symbole. Są ostatecznie ruchy ludowe przesiąknięte prawdami o nadnaturalnym związku człowieka z kultywowaną przez niego ziemią oraz samym aktem pracy. Na dodatek, jeśli weźmiemy jako kryterium najprostsze rozumienie konserwatyzmu, to właśnie ta opcja wyróżnia się na tle pozostałych powszechnie uznanych ugrupowań politycznych.

Panzer napisał/a:
Z życia wiem że wiele MOPS-ów wymaga od swoich stałych beneficjentów aby raz na jakiś czas stawili się do miejscowego PUP aby ten dał im jakąś pracę, inaczej MOPS zabierze im zasiłki. Oczywiście nasze obiboki zgłaszają się tam, popracują parę tygodni byle jak, a później biorą zasiłki z MOPS-u i odrazu w rejs. Tak wygląda to twoje wyciąganie z apatii.

Nie twierdzę, że MOPSy działają dobrze, wręcz przeciwnie. Jasne jest też, że bezpośrednie nagradzanie ludzi za bezczynność jest krokiem w złą stronę; nie zmienia to jednak faktu, że ci ludzie, spędziwszy x miesięcy/lat bez zajęcia nie zyskają chęci do pracy ot, tak sobie. Należy im pomóc, oferując jakieś zajęcie - prace publiczne są w porządku, ale w gruncie rzeczy może być cokolwiek. Tak, uważam, ze powinno się to zrobić nawet wbrew ich woli, bo nie spotka ich już nic gorszego od przesiedzenia całego życia w nadziei, że następnej zimy nie zamarzną na śmierć. W żadnym stopniu nie przemawia do mnie też argument, że tym samym zabieram pieniądze ludziom, którzy znaleźli sobie zajęcie i daję tym, którym się nie chciało. Możecie(bo i Hunter pisał w podobny sposób o problemie bezrobotnych) oczywiście mi zarzucić, że po prostu jeszcze nie zarabiam i nie wiem, jak bardzo bolą podatki i widok gościa, do którego państwo czyni awanse próbując go na siłę uszczęśliwić; uważam jednak, że właśnie porzucenie perspektywy materialistycznej jest w tej materii największym błogosławieństwem.

Panzer - 11 Sierpień 14, 22:53

Cytat:
Trudno zaprzeczyć, że liczę na zanegowanie wpływów ideologii liberalnej jako wrogiej nauczaniu Kościoła. Jeśli chcesz się upierać, to każdą formę organizacji politycznej możemy nazwać "uszczęśliwianiem na siłę", natomiast rozumiem, że dyskutujemy m.in. o stopniu ingerencji.

Nie chcę się upierać bo masz rację :P . Oczywiście mógłbym zaprzeczyć, wskazać prawdziwy liberalizm jako jedyną doktrynę polityczną, która nie ma na celu uszczęśliwiać ludzi na silę, dając ludziom wolność wyboru, ale pojawia się pytania a co z tymi, którzy tej wolności nie chcą ? Bo ludziom dzisiaj wmówiono że wolność równa się z hasłem "róbta co chceta" (nie żebym coś miał do Owsiaka), natomiast zapomina się że wolność to swoboda podejmowania określonych wyborów, wolna od wszelkich zewnętrznych przymusów, zgodnie z naszym rozumem, wolą i sumieniem, ale za każdy nasz wybór ponosimy określoną odpowiedzialność (czyli np. jak ktoś jest obibokiem i zdecydował że nie będzie pracował to powinien być świadom że konsekwencją jego wyboru będzie np. śmierć głodowa. Natomiast jak ktoś z zimną krwią zamorduje drugiego człowieka to powinien być świadom że konsekwencją jego czynu będzie jego stracenie, itd.). Niestety, ale żyjemy w czasach, w których ludzie coraz bardziej nie chcą ponosić odpowiedzialności za swoje czyny, jedni się fałszywie łudzą że można robić to co się chce, bez konieczności ponoszenia za swoje zachowanie odpowiedzialności, natomiast wiele innych osób chciałoby aby ktoś inny (państwo, władza) ponosił za nich odpowiedzialność, a to już jest prosta droga do nowych totalitaryzmów. A co najśmieszniejsze jest w dzisiejszym świecie że ludziom wmawia się że mają coraz więcej wolności jednocześnie zabierając im coraz więcej tej wolności, a ludzie to kupują.
Cytat:
Naturalnie, kontrrewolucja niejedno ma imię, ale nie łączę nadmiernych nadziei z teoriami wiążącymi przyszłość z naturalną zmianą usposobienia ludzi(jak już chyba pisałem wyżej; skala stosowanej już inżynierii społecznej daje na to małe szanse) czy też wpływu przez jakieś ezoteryczne kręgi; nie liczę też na ekspansję terytorialną opcji, grunty których byłyby bardziej żyzne dla idei tradycjonalistycznych ani na wysadzenie Europy w powietrze i budowę nowego społeczeństwa postapokaliptycznego. Tym bardziej dalekie są mi teorie o "ujeżdżaniu tygrysa" i korzystaniu ze wszystkiego, póki można; podsumowując, uznaję prymat aktywności politycznej, a w obrębie tejże agraryzm daje stosunkowo duże możliwości zaszczepienia tradycjonalizmu, obfitując równocześnie w odpowiednie symbole. Są ostatecznie ruchy ludowe przesiąknięte prawdami o nadnaturalnym związku człowieka z kultywowaną przez niego ziemią oraz samym aktem pracy. Na dodatek, jeśli weźmiemy jako kryterium najprostsze rozumienie konserwatyzmu, to właśnie ta opcja wyróżnia się na tle pozostałych powszechnie uznanych ugrupowań politycznych.

Wiesz, kijem rzeki nie zawrócisz. Zmiany cywilizacyjne jakie się dokonały w wyniku rewolucji przemysłowej i później są zbyt głębokie aby było je można cofnąć. Poza tym nie wszystko co jest jej wytworem jest złe, rewolucja przemysłowa wytworzyła masę wspaniałych i przydatnych człowiekowi rzeczy. Czasy w których żyjemy nie są tylko bezpośrednim skutkiem samej rewolucji przemysłowej ale też pośrednim skutkiem przyczyn, które doprowadziły do niej (no bo sama rewolucja przemysłowa nie mogła ot tak sobie wybuchnąć, zawsze musi być przyczyna i skutek), a te można szukać daleko wstecz... Gdybym był osobą która uważa że rewolucja przemysłowa z związane z nią gwałtowne przeniesienie ludzi do miast, rozwój doktryn liberalnej, socjalistycznej, laicyzacja społeczeństwa, sprowadziły na ludzkość wiele nieszczęść to miałbym problem z czym walczyć - ze skutkami rewolucji przemysłowej czy może przyczynami które do niej doprowadziły. Najogólniej można stwierdzić że rewolucja przemysłowa jest naturalną konsekwencją, kolejnym etapem, rozwoju człowieka, który ten rozwój trwa od przysłowiowego zejścia z drzewa. No bo człowiek zawsze szedł naprzód i musi robić to dalej, oczywiście w odpowiedni sposób :P . Wiesz, sam nie uważam ani czasów ani obecnej cywilizacji ludzkiej za jakąś wybitną czy idealną, jest masa zgnilizny w społeczeństwie ale uważam że je mimo wszystko za lepsze od poprzednich. Wydaję mi się że zbytnio idealizujesz przeszłość, myślisz że nie było zepsucia i zgnilizny wśród ówcześnie żyjących ? Zaryzykuję i postawię tezę że ludzie jakoś zbytnio się nie zmienili na przestrzeni tysiącleci, jedynie co się mocno zmieniło to otoczenie wokół ludzi. Rozumiem twoją tęsknotę za dawnymi czasami i twoje przywiązanie do tradycjonalizmu (zwłaszcza w kontekście wielu debilizmów jakie się dzisiaj wyprawiają), zawsze tak było i jest, ale ciężko rzetelnie oceniać coś czego osobiście nie byliśmy świadkami i czego nie przeżyliśmy, nam jest mimo wszystko bardziej dane jest oceniać obecne czasy, a oceny będą się różnić w zależności od osoby. Trochę takiego gadania od rzeczy :P .
Cytat:
Nie twierdzę, że MOPSy działają dobrze, wręcz przeciwnie. Jasne jest też, że bezpośrednie nagradzanie ludzi za bezczynność jest krokiem w złą stronę; nie zmienia to jednak faktu, że ci ludzie, spędziwszy x miesięcy/lat bez zajęcia nie zyskają chęci do pracy ot, tak sobie. Należy im pomóc, oferując jakieś zajęcie - prace publiczne są w porządku, ale w gruncie rzeczy może być cokolwiek. Tak, uważam, ze powinno się to zrobić nawet wbrew ich woli, bo nie spotka ich już nic gorszego od przesiedzenia całego życia w nadziei, że następnej zimy nie zamarzną na śmierć. W żadnym stopniu nie przemawia do mnie też argument, że tym samym zabieram pieniądze ludziom, którzy znaleźli sobie zajęcie i daję tym, którym się nie chciało. Możecie(bo i Hunter pisał w podobny sposób o problemie bezrobotnych) oczywiście mi zarzucić, że po prostu jeszcze nie zarabiam i nie wiem, jak bardzo bolą podatki i widok gościa, do którego państwo czyni awanse próbując go na siłę uszczęśliwić; uważam jednak, że właśnie porzucenie perspektywy materialistycznej jest w tej materii największym błogosławieństwem.

Wiele osób z tak zwanego marginesu społecznego mogło posmakować ciężkiej pracy w PRL (istniał wtedy obowiązek zatrudnienia). A kiedy się komuna skończyła to w końcu było można rzucić wstrętną pracę i zająć się czymś bardziej "pożytecznym". Albo są tacy co niedawno posiadali wszystko (dom, rodzina, praca itd.), ale przez własną głupotę nie umieli tego uszanować i stracili to. Poza tym skąd wiesz co dla nich dobre a co złe ? Gdybym ja się znalazł ulicy, spadł na samo dno, to miałbym świadomość że to moje postępowanie doprowadziło mnie do takiej sytuacji. A w związku z tym każdemu kto chciałby mnie uszczęśliwiać na siłę dałbym w ryj, choć najchętniej skręciłbym mu kark. Ludowa zasada mówi żeby nie uszczęśliwiać ludzi na siłę i w tym przypadku ma rację. Działanie wbrew woli osobom które chcemy "uszczęśliwić" to głupota, z góry skazana na porażkę, która szkodzi nie tylko "uszczęśliwionym" ale też "uszczęśliwiaczom". Osobom z marginesu społecznego można jedynie wtedy pomóc kiedy one same tej pomocy chcą, kiedy uświadomią sobie że znaleźli się na samym dnie (a każdy ma inną definicję dna, dla niektórych dno nie istnieje) i będą czuć wolę wyjścia z tego, w innym wypadku wszelkie działania nie mają sensu. Oczywiście należy pomagać takin osobom, ale niech to robi ten kto chce (a ci zawsze się znajdują), nie zmuszajmy nikogo do pomocy, zwłaszcza do tak absurdalnej jak uszczęśliwianie na siłę. Sam napisałeś że Ci zarzucę że nie znasz się bo nie zarabiasz, ja bym Ci po prostu zarzucił że nie znasz realiów życia. I tyle. Poza tym wydaję mi się że próbujesz mi zarzucić że wszystko chce sprowadzić do aspektów materialnych, co nie jest prawdą. W pytaniu dotyczącym dlaczego osoba uczciwie pracująca ma płacić na obiboka nie chodzi mi o kwestie materialne, a raczej o ogólnie rozumianą sprawiedliwość. No bo czy sprawiedliwe jest to że osoba (nazwijmy ją Panem Pracującym), która ma rodzinę i którą szczerze kocha, musi poświęcić wszystko co jej jest najbliższe (czyli możliwość częstszego przebywania z rodziną, załóżmy że Pan Pracujący ma okazję na bliższe przebywanie z rodziną jedynie w weekendy) na rzecz ciężkiej, uczciwiej pracy (której nie może porzucić bo mieszka w biednym regionie gdzie szaleje bezrobocie, natomiast utrata pracy skazywałaby rodzinę na wegetacje w nędzy) po to aby zapewnić rodzinie w miarę godziwie warunki życia (robi to oczywiście z miłości do niej) musi część dorobku swojej pracy, w którą włożył sporo czasu, która kosztowała go wiele bolesnych wyrzeczeń i poświęcenia, oddawać jakiemuś śmierdzącemu menelowi tylko po to aby ten przez 3 tygodnie mógł nie myśleć o niczym, gdyż przez te 3 tygodnie będzie odurzony wódą, a przez kolejny tydzień będzie myślał o tym jak dożyć do wypłaty z opieki społecznej ? Czy zabieranie pieniędzy Panu Pracującemu na rzecz śmierdzącego menela, który kiedyś miał wszystko ale nie umiał tego uszanować i zamiast rodziny wybrał wódkę, należy traktować jako nagrodę dla menela za wyrządzenie olbrzymich krzywd i upokorzeń swojej dawnej rodzinie ? Jak ma się czuć dawna rodzina menela, dzieci, które były wyszydzane przez swoich rówieśników za to że widziały ich ojca śpiącego pod śmietnikiem we własnym moczu czy wymiocinach, żona, notorycznie katowana przez pijanego męża, które w akcie desperaci uciekła od niego z dziećmi, no jak ? Czy nie lepszym i jednym sprawiedliwi rozwiązaniem byłoby aby pieniądze, które Pan Pracujący musi przeznaczyć na utrzymanie menela mógł przeznaczyć na rzecz swojej rodziny, jako rekompensatę za to że muszą cierpieć z powodu częstej rozłąki z kochanym mężem i ojcem ? Jakbyś się czuł jakbyś był na miejscu Pana Pracującego ? Czy taka sytuacja byłaby dla Ciebie fair ?

Lord Smerf - 13 Sierpień 14, 18:02

Panzer napisał/a:
Najogólniej można stwierdzić że rewolucja przemysłowa jest naturalną konsekwencją, kolejnym etapem, rozwoju człowieka, który ten rozwój trwa od przysłowiowego zejścia z drzewa. No bo człowiek zawsze szedł naprzód i musi robić to dalej, oczywiście w odpowiedni sposób.

Nie należę do tych, którzy za początek regresu ludzkości uważają wynalezienie pisma, ale niewątpliwie możliwości cofnięcia się w "rozwoju" nie można wykluczyć. Naturalnie, jeśli o mnie chodzi, to uznaję postęp tylko w materii społecznego panowania Chrystusa Króla; pod tym kątem oceniam epokę powszechnego wyparcia się wiary, a źródeł upadku szukam właśnie w pierwotnych ruchach rewolucyjnych. Naturalnie, kwestia ta nie jest w żadnym wypadku trywialna, kiedy już sama idea(a niektórzy powiedzą, że także praktyka) kontrrewolucji zakłada niejako trudny mariaż z rewolucyjnością.

Panzer napisał/a:
Jakbyś się czuł jakbyś był na miejscu Pana Pracującego ? Czy taka sytuacja byłaby dla Ciebie fair ?

Myślę, że trzeba poruszyć kilka kwestii, zaczynając od tego, że podatki i tak będą, a przeznaczane na ogólnie rozumianą pomoc potrzebującym są na pewno lepiej spożytkowane, niż promowanie międzyrasowego cywilizacyjnego skoku z klasą - i zapewne zmiana struktury wydatków budżetowych ucieszyłaby Pana Pracującego bardziej niż obcięcie pomocy społecznej. Dalej, jak już pisałem, nie uznaję rozdawania kasy na wódkę za właściwy sposób pomocy; pisałem np. o oferowaniu przez państwo pracy fizycznej ludziom, którzy przywykli do bezczynnego życia i nie dadzą rady sami się podnieść. Mimo Twoich obiekcji uważam też, że lekki przymus nie jest szkodliwy społecznie i są ludzie, którzy dzięki jego zastosowaniu mogliby ulec resocjalizacji(chociaż oczywiście wariant, który Ty uważasz za dominujący, nie jest do wyeliminowania - niektórzy nie pozwolą sobie pomóc i swojego rowu pod płotem będą bronić do upadłego). W końcu nie widzę powodu, dla którego prywatna działalność charytatywna miałaby działać dużo lepiej niż państwowa pomoc(jak twierdzi Korwin) ani dla którego mielibyśmy zrezygnować z tej drugiej na rzecz pierwszej(jak piszesz Ty). Wręcz przeciwnie - wiele organizacji tego typu ma doświadczenia w zakresie przeznaczania zebranych środków na inne cele(khe khe Brudstok khe khe), niż te, na które łożą ludzie wrzucający drobne do skrzynek. Naturalnie, można odpowiedzieć, że obecnie państwowe systemy tego typu działają tak źle, że w praktyce pomoc otrzymują pracownicy MOPSów spokrewnieni z dyrektorami, a nie potrzebujący i byłaby to zapewne prawda - niemniej jednak jest to chyba kwestia, której rozwiązanie nie wykracza poza nasze możliwości.

Marori - 14 Sierpień 14, 21:39

Za Ruchem Narodowym :)
Panzer - 16 Sierpień 14, 22:33

Cytat:
Myślę, że trzeba poruszyć kilka kwestii, zaczynając od tego, że podatki i tak będą, a przeznaczane na ogólnie rozumianą pomoc potrzebującym są na pewno lepiej spożytkowane, niż promowanie międzyrasowego cywilizacyjnego skoku z klasą - i zapewne zmiana struktury wydatków budżetowych ucieszyłaby Pana Pracującego bardziej niż obcięcie pomocy społecznej. Dalej, jak już pisałem, nie uznaję rozdawania kasy na wódkę za właściwy sposób pomocy; pisałem np. o oferowaniu przez państwo pracy fizycznej ludziom, którzy przywykli do bezczynnego życia i nie dadzą rady sami się podnieść. Mimo Twoich obiekcji uważam też, że lekki przymus nie jest szkodliwy społecznie i są ludzie, którzy dzięki jego zastosowaniu mogliby ulec resocjalizacji(chociaż oczywiście wariant, który Ty uważasz za dominujący, nie jest do wyeliminowania - niektórzy nie pozwolą sobie pomóc i swojego rowu pod płotem będą bronić do upadłego). W końcu nie widzę powodu, dla którego prywatna działalność charytatywna miałaby działać dużo lepiej niż państwowa pomoc(jak twierdzi Korwin) ani dla którego mielibyśmy zrezygnować z tej drugiej na rzecz pierwszej(jak piszesz Ty). Wręcz przeciwnie - wiele organizacji tego typu ma doświadczenia w zakresie przeznaczania zebranych środków na inne cele(khe khe Brudstok khe khe), niż te, na które łożą ludzie wrzucający drobne do skrzynek. Naturalnie, można odpowiedzieć, że obecnie państwowe systemy tego typu działają tak źle, że w praktyce pomoc otrzymują pracownicy MOPSów spokrewnieni z dyrektorami, a nie potrzebujący i byłaby to zapewne prawda - niemniej jednak jest to chyba kwestia, której rozwiązanie nie wykracza poza nasze możliwości.

Nigdzie nie pisałem że postuluję za całkowitym zlikwidowaniem podatków, bo to jest niemożliwe, ale za reformą systemu podatkowego (który po reformach powinien być jak najbardziej prosty i przejrzysty), której efektem byłby niskie podatki ale z dużym graniczeniem wydatków na zbędne cele jak np. zbędna pomoc socjalna. To że władze jakiegoś śmiesznego pseudowojewództwa (które w 1999 roku nie powinno powstać) wydają publiczne pieniądze na idiotyzm nie może być usprawiedliwieniem na wydawanie publicznych pieniędzy, zwłaszcza w większej skali, na inny idiotyzm, a takim jest pomoc socjalna dla wszelkiej maści obiboków. Istnienie jednego debilizmu nie może być usprawiedliwieniem dla istnienia innego debilizmu, koniec, kropka. Co do filmiku, wydać że brakuje wśród kadry urzędniczej prawa który by wprowadzał odpowiedzialność finansową za decyzje urzędnicze. Gdyby istniała taka odpowiedzialność, to urzędnicy 2 razy by się zastanowili nad swoimi decyzjami (w tym też nad wydawaniem nieswojej kasy). Oczywiście kadrę urzędniczą należy drastycznie odchudzić, ale zanim się to zrobi należy całkowicie zmienić prawo panujące w Polsce (właściwie wprowadzić od nowa w prawie wszystkich dziedzinach) + porządnie zreformować niewydolny obecnie wymiar (nie)sprawiedliwości. Każda zwłoka lub błąd urzędnika powinien traktowany na korzyść obywatela, którego dotyczy decyzja. Najlepszym (bo tacy zostaną po wprowadzeniu finansowej odpowiedzialności za decyzje, miernoty się przestraszą i uciekną) co zostali płacić znacznie więcej aby ich zmotywować do dobrej pracy. I tyle, więcej nie potrzeba, jak to się zrobi państwo polskie będzie zdecydowanie lepiej działać i będzie zdecydowanie bardziej szanowane przez obywateli niż obecnie. No ale koniec dygresji, wracamy do głównej dyskusji. Sam jestem zdania że przymus państwowy w pewnych sytuacjach jest korzystny i pożądany, ale na pewno nie w tym o czym rozmawiamy. Oczywiście, możesz być zwolennikiem wprowadzenia przymusowych robót publicznych dla wszelkiej maści obiboków i meneli, ale piszesz tak jakby roboty publiczne nic nie kosztowały, co jest absolutną bzdurą. Kasa Pana Pracującego nie musi iść bezpośrednio na sponsorowanie wódki menelowi, może przecież iść na finansowanie robót publicznych! No bo należy opłacić odpowiedni nadzór nad przymusowymi pracownikami, zapewnić im odpowiedni sprzęt i wyposażenie, konieczna jest opłata ubezpieczenia i składki do ZUS i oczywiście należy tym pracownikom odpowiednio zapłacić. Z życia,a nie z przekonania wiem, że prace na jakie wysyłały MOPS-y swoich stałych beneficjentów nikogo z dna nie wyciągnęły (tak samo absurdem były wszystkie przymusowe terapie odwykowe). Ponadto osoba, która bywa zmuszana do pracy, najzwyczajniej w świecie nie przykłada się do niej, co powoduje w ostateczności że efekty pracy są po prostu byle jakie. No i wysyłanie obiboków i meneli bez kwalifikacji do pewnych typów pracy (np. budowa różnorakiej infrastruktury) będzie szkodliwe dla funkcjonowania wolnorynkowej gospodarki, lepsze (napędzenie w znacznie większym stopniu koniunktury gospodarczej) i w ostatecznym rozrachunku tańsze (wyższe wpływy z podatków wynikające z lepszej koniunktury gospodarczej, mniejszy koszt funkcjonowania biurokracji, zwłaszcza po odchudzeniu, lepsza jakość wykonanej pracy) jest wybranie profesjonalnych firm na drodze przetargu. Natomiast do innych prac (sprzątanie, koszenie traw itd.) lepiej wysłać osoby skazane za popełnienie pewnych wykroczeń czy przestępstw - będą znacznie tańsi niż beneficjenci opieki społecznej - im wystarczy dać jakieś najbardziej syfiaste żarcie i wodę, ewentualnie miejsce w rozpadającym się baraku (i karny bydłowóz aby ich dowieźć do miejsca pracy) gdzieś na odludziu jeśli nie będą w stanie opłacić swojego dotychczasowego lokum, chip pod skórę (choć wielu beneficjentom socjalu też się to należy), elektryczną obroże na szyję, wdzianko z imieniem, nazwiskiem i czynem jaki się osobnik dopuścił - jest to tańsze niż utrzymanie tych darmozjadów w więzieniach. No i raczej mało kto będzie płakał jak ich porazi prąd czy dostanie pałą po plerach kiedy będzie próbował kombinować czy się obijać.

Dlaczego prywatna pomoc charytatywna lepiej działa od publicznej i dlaczego należy ograniczać drugą na rzecz pierwszej ? Ano z paru prostych powodów. Po pierwsze, co jest najważniejsze, za organizowanie pomocy prywatnej odpowiadają ludzie którzy chcą pomagać, chcą aby pomoc trafiła do jak największej ilości potrzebujących i żeby była jak największa. To najczęściej ludzie z ambicjami i pasją. A co masz po drugiej stronie - rozleniwionych urzędasów którym szczerze zwisa komu i ile przyznają (no chyba że rodzince, znajomym albo tym bardziej ludziom którzy dali kopertę, hehe), dla nich to tylko rubryki w papierach, które uzupełniają w przerwie między piciem kawy a grą w pasjansa. Najważniejsze żeby dostali swoją wypłatę, a jak się pomylą - mówi się trudno, zwłaszcza że w Polsce urzędnicy nie ponoszą praktycznie żadnej odpowiedzialności za swoje decyzje. Więc jeśli chodzi o efektywność działań pierwsza strona bije wyraźnie na łeb drugą. Drugi powód to odpowiedzialność za wydawane pieniądze. Jeśli prywatna organizacja charytatywna będzie źle wydawać pieniądze i dostanie się to do wiadomości publicznej to automatycznie straci dużą część darczyńców. Nawet jeśli niektórzy biorą część kasy dla swoich własnych celów to i tak znacznie bardziej korzystne jest dla nich aby liczba darczyńców była jak największa, a żeby to uczynić to i tak większość kasy należy oddawać na te cele, na które powinno się wydawać. A co jeśli urzędas źle wyda nieswoją kasę ? Jak już wcześniej wspomniałem nic, bo urzędas nie ponosi odpowiedzialności, a dochodów dzięki przymusowi aż tak nie stracą. Ważne byle hajs przy wypłacie się zgadzał. Po trzecie to koszt funkcjonowania organów organizacyjnych - w związku z tym że pozarządowymi organizacjami charytatywnymi kierują ludzie z pasją (najczęściej nie pobierających żadnego wynagrodzenia), mający pojęcie o tym co robią, koszty ich funkcjonowania są niewielkie. Często bezinteresownie obsługę w kwestiach formalno-prawnych zapewniają osoby, które się na tym znają. A co w instytucjach publicznych ? Ano, żeby podjąć odpowiednią decyzję konieczne jest zatrudnienie na etacie osoby która napisze wniosek, oczywiście musi mieć "doradztwo" innego urzędnika specjalne po to zatrudnionego, który później da innej osobie do wydrukowania, po wydrukowania kolejna osoba zaniesie wniosek do naczelnika, ten poudaje że czyta i podpisze, inna zaś osoba odpiera wniosek i zanosi go do kolejnego urzędnika, ten zaś przybija pieczątkę i daję kolejnej osobie aby wysłała wniosek zainteresowanym. W międzyczasie dwie biurwy (które otrzymują normalną pensję, pracujące po znajomości) roznoszą urzędnikom kawę, jedna roznosi specjalnie dla naczelnika, druga dla pozostałych. Im wszystkim należy zapłacić. Oczywiście nie może tego zrobić jedna osoba bo po pierwsza zabrakłoby czasu na picie kawy i grę w pasjansa, a po drugie trzeba walczyć z bezrobociem wśród rodziny i znajomych królika. Czwarty powód to darczyńcy - w przypadku prywatnej pomocy charytatywnej każdy daje co chce i ile chce. Np. Bill Gates na cele charytatywne przeznaczył prawie cały swój majątek. Nie ma też sytuacji że biedne osoby, które same potrzebują pomocy, będą płacić na innych. Tak nie ma w przypadku publicznej pomocy socjalnej - państwo zmusza do płacenia, najczęściej biednych ludzi, bo bogaci i tak w większości nie płacą, natomiast im wyższe podatki i im bzdurniejsze przepisy dotyczące ich tym większa ilość kombinatorów, którzy starają się nie płacić. Po piąte to odporność na korupcję - w przypadku prywatnych organizacji korupcja występuje rzadko, no bo w sumie jak i gdzie (oczywiście są osoby robiące machlojki na organizacjach charytatywnych ale to rzadkość), natomiast państwowa pomoc jest niesamowicie skorumpowana - sam znam masę osób, które posiadają po parę dobrych samochodów, mieszkających w wielkich domach, z rodzicami posiadającymi dobrze prosperujące firmy (oczywiście nieoficjalnie), którzy bez żadnego wstydu i zażenowania ciągną pomocą socjalną różnej maści od państwa, sami praktycznie się do niej nie dokładając. A jest to możliwe dzięki temu że albo ktoś ma znajomego w urzędzie, albo umie kombinować, albo zwyczajnie dał urzędasowi w łapę. Pomoc socjalna to naprawdę wielkie pole do nadużyć. A ja sam nie nadaje się do brania zasiłków, bo jestem "za bogaty" choć mam zdecydowanie znaczniej mniej niż te osoby.

Ucywilizowanie biurokracji i przepisów nie zlikwiduje patologi jaką rodzi socjal. Bo skoro państwo płaci zasiłki (zwłaszcza jak są one wielkie) to się pojawia proste pytanie - a po co pracować skoro można jechać na zasiłku ? Masz przykłady wielu zachodnich państw, np. wcześniej przytoczyłem tu Wlk. Brytanię, gdzie Polacy zdobyli zmywaki, a tylko dlatego że Brytolom nie chciało się robić i żyli z socjalu, lub gdzie wszelkiej maści "Romowie", "Euroafrykanie", "Euroarabowie", "Europakistańczycy" itd. bardzo się zżyli z brytyjskim, hojnym systemem opieki społecznej i brzydko mówiąc robią sobie dzieci zamiast pracować, a państwo im naprawdę za to porządnie płaci. A oni z wdzięczności obcinają "niewiernym" Anglikom głowy, podkładają bomby, palą kościoły i synagogi, biją za kanapki z szynką (choć to akurat we Francji) i najchętniej chyba wszystkich niewierzących w Allaha puścili by z dymem (lub jak to nakazuje muzułmańska tradycja pozbawiliby kontaktu głowy niewiernego z jego tułowiem) . Oczywiście nikt nie ma jaj aby głośno mówić o odebraniu tym grupom praw do świadczeń socjalnych, jeszcze ich o rasizm i ksenofobię oskarżą, lepiej się uwziąć na biednych, niczemu winnych Polaczków...

Fryzjer - 4 Październik 14, 20:27

Jeśli o mnie chodzi, to obecnie nie ma frakcji, która spelnialaby moje oczekiwania. Większość głównych ugrupowań (jeśli nie wszystkie) zdążyły się juz skompromitować podczas rządzenia bądź współrządzenia. Ideologicznie najbliżej mi do środowisk nacjonalistycznych, jednak te nie potrafią od lat utworzyć silnej i rozsądnej alternatywy dla neotargowickich partii postkomunistycznego establishmentu. Wśród moich rówieśników popularna jest Nowa Prawica, która jednak nie przekonuje mnie przez skrajnie libertarianskie pomysły (gospodarczo jestem raczej solidarystą narodowym w ramach wolnego rynku). W ostatnich wyborach glosowalem na Ruch Narodowy, obecnie będę miał spory problem z postawieniem krzyżyków i jeśli nic po drodze się nie pojawi, to pozostanie wybór mniejszego zła.
Centurionix - 4 Październik 14, 23:56

Samoobrona, za ich piękną piosenkę wyborczą xd
http://m.youtube.com/watch?v=w5wMMBq_LGQ

A tak na serio to najbliższe moim poglądom jest KNP, chociaż nie zgadzam się z niektórymi ich postulatami i nie toleruję niektórych polityków tego ugrupowania. W zasadzie nie wiem o co chodzi z tym nazywaniem sympatyków KNP gimbusami. Ja jeszcze podpadam pod tą gimbazę ale generalnie nie znam żadnego mojego rówieśnika który interesowałby się polityką. Korwina niby większość zna, ale tylko ze śmiesznych filmików na YouTube i gdyby byli pełnoletni, to pewnie nie poszliby na wybory albo zagłosowali jak rodzice/znajomi, tak więc takie generalizowanie według mnie jest trochę nie na miejscu, jak nazywanie PiSowców "moherami" czy też SLD-owców "komuchami". Te "gimbusy" pewnie już są pełnoletnie i mają czynne prawo wyborcze...

Lord Smerf - 5 Październik 14, 08:11

Centurionix napisał/a:
W zasadzie nie wiem o co chodzi z tym nazywaniem sympatyków KNP gimbusami. Ja jeszcze podpadam pod tą gimbazę ale generalnie nie znam żadnego mojego rówieśnika który interesowałby się polityką. Korwina niby większość zna, ale tylko ze śmiesznych filmików na YouTube i gdyby byli pełnoletni, to pewnie nie poszliby na wybory albo zagłosowali jak rodzice/znajomi, tak więc takie generalizowanie według mnie jest trochę nie na miejscu, jak nazywanie PiSowców "moherami" czy też SLD-owców "komuchami". Te "gimbusy" pewnie już są pełnoletnie i mają czynne prawo wyborcze...

Chyba kucami. W każdym razie wynika to z tego, że w gimnazjalnym przedziale wiekowym Korwin ma poparcie >50%, a w ogóle społeczeństwa <5%. W przypadku np. PiS-u nie ma aż takich różnic.

Centurionix napisał/a:
czy też SLD-owców "komuchami"

A co z tym nie tak? :o

Fryzjer - 5 Październik 14, 10:27

SLD to akurat częsty wybór zwolenników komuny, więc to akurat słuszne. KNP ktoś nazwał gimboprawicą i trochę w tym racji jest, znaczny odsetek tzw. "kuców" po dłuższej rozmowie na temat polityki i programu frakcji Korwina zaczyna się gubić i pokazuje swoją niewiedzę na fundamentalne tematy, po czym zaczyna wrzeszczeć i wyzywać od lewaków każdego, kto ma inne zdanie :p . Na całe szczęście ta "znaczna część" to jeszcze nie "większość" wyborców Nowej Prawicy - większość bowiem ma już pewne pojęcie o tym, co się wokół nich dzieje i dlatego wybiera - skądinąd w wielu aspektach bardzo interesującą - propozycję JKM. Jeśli chodzi o wyborców czy to PO, czy PiS, to jest to tak duże i różnorodne grono ludzi, że szufladkowanie konkretnymi epitetami (tak jak właśnie PIS=mohery) nie ma już żadnego racjonalnego wytłumaczenia i tu się w pełni zgadzam.
Siwy - 5 Październik 14, 11:30

Lord Smerf napisał/a:
Chyba kucami. W każdym razie wynika to z tego, że w gimnazjalnym przedziale wiekowym Korwin ma poparcie >50%, a w ogóle społeczeństwa <5%. W przypadku np. PiS-u nie ma aż takich różnic.


Nie wiem jakie poparcie ma wśród gimnazjalistów, ale w szkołach średnich jest to 30%<, a w ogóle społeczeństwa ok. 10%, a nie <5% (przy czym największe poparcie wśród ludzi w przedziale 20-35 lat). Poza tym nie wiem, w czym gorsi są licealiści od ludzi "dorosłych", wychowanych w komunie, którzy swoją wiedzę najczęściej opierają na tym, co usłyszeli w TV, albo przeczytali w Wyborczej? Uważasz się za kogoś mniej zorientowanego w polityce od przeciętnego obywatela w średnim wieku? :P

Lord Smerf - 5 Październik 14, 12:29

Siwy napisał/a:
Nie wiem jakie poparcie ma wśród gimnazjalistów, ale w szkołach średnich jest to 30%<

W mojej szkole(gimnazjum i liceum) 60% na próbnych wyborach.

Siwy napisał/a:
a w ogóle społeczeństwa ok. 10%, a nie <5%

Czy ja wiem, po ,,wygraniu" wyborów dość poważnie spadło.

Siwy napisał/a:
Poza tym nie wiem, w czym gorsi są licealiści od ludzi "dorosłych", wychowanych w komunie, którzy swoją wiedzę najczęściej opierają na tym, co usłyszeli w TV, albo przeczytali w Wyborczej? Uważasz się za kogoś mniej zorientowanego w polityce od przeciętnego obywatela w średnim wieku?

Nigdzie nie napisałem, że jeden elektorat jest gorszy od drugiego(no, oczywiście należy wziąć pod uwagę, że najmłodsi zwolennicy Korwina nie głosują i pełnego wyrażenia ich poparcia w wyborach może KNP nie doczekać). Odpowiadając na pytanie: generalnie ludzie nie lubią się zajmować polityką, a jakakolwiek wiedza, którą już posiądą, tak czy tak bierze się z najpopularniejszej w ich kręgach propagandy, a nie przemyśleń opartych na badaniach/lekturze/znajomości historii/dyskusjach(tyczy się to zresztą każdej grupy). Patrząc pod innym kątem, także "zorientowanie w polityce" może mieć negatywny wpływ na trzeźwość oceny pewnych zdarzeń; czasem uznajemy za normalne zjawiska, które w oczach kogoś z zewnątrz sięgają absurdu.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group