|
StrongholdNet - forum graczy Stronghold Największe polskie forum o grach z serii Stronghold. |
|
Nasza twórczość - Opowiadania spoza powieści
Kokoju - 14 Lipiec 09, 22:53 Temat postu: Opowiadania spoza powieści Nie chcę tworzyć zamieszania, więc zrobiłem osobno temat o historii naszego głównego bohatera i pozostałych opowiadać. Moją powieść znajdziecie na stronach:
http://www.sims.fora.pl/r...-by-ko,160.html
http://strongholdnet.gry-...p?p=11917#11917
Ale tutaj będą pozostałe, iście inteligentne me opowiadania.
Przed wstępem jednak sobie trochę pogadam, aby opowiadanie sprawiało wrażenie dłuższego. O, wiem, skopiuję trochę wstępu z powieści.
Uwaga! Opowiadania są długie, nudne, idiotyczne i niemalże nieorginalne. Przed przeczytaniem skonsultuj się z okulistą, i sprawdź, czy twoje oczy doczytają to do końca. Poza tym przygotuj: Sporo kofeiny, budzik, coś kłującego (połóż na klawiaturze. Wiadomo, gdy się zaśnie...).
Ps.
Proszę się nie doszukiwać wulgaryzmów, treści seksualnych, dyskryminacji i narkotyków, bo i tak będą widoczne. No, moz jeśli napiszę zamiast "Ktoś chce przelecieć księżniczkę elfów" napiszę "Ktoś pragnie posiąść księżniczkę elfów"
Monologu ciąg dalszy. Zaśpiewam sobie teraz Odę do Rydza:
Tadeusz Rydzyk w Toruniu mieszka,
Czarną sukienkę ma ten koleżka,
Uczy, tłumaczy w radiu Maryja,
Kto godny chwały, a kto wręcz kija.
Leje na serce miód swoim gościom,
Do adwersarzy zionie miłością,
Żyda, masona czuje z daleka,
Wszystko w nich widzi – oprócz człowieka!
Glemp traci nerwy: „Rydzyk, łobuzie!”
Tadzio z uśmiechem nadyma buzię.
Pieronek błaga: „Daj na wstrzymanie!”
To on rozkręca nową kampanię!
Życiński prosi: „Weź, odpuść sobie...”
A Rydzyk: „Spadaj, co zechcę – zrobię!”
Rząd go popiera, prezydent chwali,
Lepper z Giertychem pokłony wali.
Czuje się bosko jak w siódmym niebie,
Do Sejmu wchodzi tak jak do siebie,
A gdy podskoczyć mu ktoś próbuje,
Armię beretów mobilizuje!
Ich nie obchodzi co sądzi prasa,
Że dla Rydzyka Bogiem jest kasa.
Codziennie wymyśla sposoby nowe,
By móc powiększyć konto bankowe.
Mohery wielbią swego pasterza,
Dla nich ważniejszy jest od Papieża!
Monologu ciąg dalszy. No więc pogadajmy sobie o czymś... .... ... ... A dobra, dość, czytanie czas zacząć.
Ale ostrzegam po raz ostatni...
OPOWIADANIE CZYTACIE NA WŁASNĄ RĘKĘ!
Cesarzowa Dobrobytu
- Cesarzowo… – powiedział martwy zombie, nowy rekrut armii cesarzowej.
Megaria, wampirzyca rządząca królestwem Nekrios od wieków. Siedziała na bogato zdobionym tronie, a ozdoby miały najwidoczniej maskować jakość spróchniałego drewna, z którego zrobiono ten tron jakieś 800 lat wcześniej. Jej martwy zwrok wybiegający z jej poczerwieniałych oczu sprawiał, że skóra cierpła. Nawet jak na wampirzycę była stara, i jak inni starzy nieumarli, których umysły nie spowiły siły nekromantów, mówiła krótko i na temat, jednak tęskniła za czasami, kiedy Nekrios było ledwo rozwijającym się miastem. Miała wtedy jakieś 400 lat.
- Cesarzowo… – powtórzył nieumarły. – Nasze wojska spotkały się z oporem w postaci armii jegomości Andrieja. Najwidoczniej Kriord przygotował się na walkę z naszymi wojskami.
- Andriej… - powiedziała Megaria, przewracając powiekami – Przeciez… Nie żyje. Po całym świecie rozniossła… Się wieść o jego… śmierci.
- A, tak. Przepraszam, cesarzowo, wojskami dowodzi Nikolai, jego syn, z małżonką Awgustiną. I dobrze radzi sobie jak na nowego króla z naszymi wojskami.
- Naszymi… Wojskami?
- Przepraszam, cesarzowo, twoimi wojskami.
- Ehhh… - chrząknęła i splunęła czymś, co przypominało kisnące na kamiennych płytach mleko – Zabić go. I idźcie do jakiejś wioski, chyba słabnę. Sprowadźcie mi kogoś, najlepiej żwawego młodzieńca. Tego potrzebuję: Młodej, zdrowej krwii.
Dwaj czarni rycerze chwycili za miecze i przebili szyję i brzuch nieumarłego, a zwłoki rzucili przez okno do fosy. Jeden z nich wydał rozkazy kilku szkieletom dowodzonym przez Losacaia, wampira, drugi został wezwany do komnaty cesarzowej. Megaria opierała się o balustradę oddzialającą trzypiętrowe okno, którego witraż (zresztą w wielu miejsach stłuczony) przedstawiał koronację. Drugą rękę oparła na stół, i zgarbiona dyszała.
- Wzywałaś, cesarzowo? – powiedział rycerz
- Meziz… to.
- Tak?
- Mój czas nadszedł…
- Proszę tak nie mówić, cesarzowo. Jak na swój wiek się świetnie pani trzyma. Ile to lat? 1300? 1400?
- Mezizto, kobiet się o to nie pyta.
- Wybacz, cesarzowo.
- Mimo wszystko mam do ciebie sentyment, Mezizto. – powiedziała Megaria, po czym wyciągnęła z szuflady drewniany kołek, zrzuciła go na ziemię i butem popchnęła w stronę rycerza – Idź do najbliższego kapłana i weź od niego święconą wodę.
- N-nie rozumiem.
- Ja tak dłużej nie mogę. Na każdym kroku skrzypieję, a me ciało zaczyna gnić. Ja zaś ledwo widzę, i tracę czucie. Włosy mi poza tym wypadają. Weź kołek i wodę, a następnie oświadczę mej armii, iż to robisz z mojego rozkazu. I mnie zabijesz.
- J-jak to? A Nekrios? Armia? Krucjata do Kriordu? Co się stanie bez twojej strategii? Żaden z twoich generałów nie posiada umiejętności strategicznych na takim poziomie jak ty!
- Ty posiadasz.
- Ale… Ja jestem jedynie drobnym rycerzem.
- Co z tego?
- Ale… A, już nic. Hagferd! – zawołał Mezizto swojego służącego. – Idź do kapłana, obojętnie jakiego, i każ wziąć wodę swięconą.
Nieumarły odszedł.
- Będę ci służył do ostatniej chwili, cesarzowo. Do ostatniej.
- Eh, dobrze.
- Nauczysz mnie trochę, cesarzowo? Umiem planować i dowodzić. Tyle. Nie mam za grosz umiejętnosci nekromanckich.
- Od tego masz dworkich liszów, liczów i nekromantów.
- Hmm… A możesz dokładnie opowiedzieć rozwój Nekrios? Przydałyby mi się wskazówki zarządania krajem. Ty miałaś mało środków i dużo talentu, a ja mam na odwrót. Opowiesz coś?
- Ergh… Zgoda.
Nekrios… Królestwo nieumarłych powstałe podczas powstania wampirzycy Megarii… Było to jednak tylko kilka wsi i budująca się stolica – Morkross. Garść wojska Megarii miała poszerzać słabo bronione granice. Odpychanie drobnych sił Samaradinaru i Al-Board szło z trudem, ale za pomocą zdeterminowanej armii wampirzycy wojska zostały pokonane. Tym właśnie się charaktryzowała Megaria – Była uroczą wampirzycą, a pod swoją urodą chowała swe talety: Umiejętność dowodzenia, odpowiednia ambicja i znajomość gospodarki. Kiedy największy kraj nieumarłych – Horon – był spustoszony przez brak żywności i epidemii (co oznaczało brak kowali i rzemieślników), Megaria rosła w siłę. Okres lat 23-114 znany był ze wzrostu gospodarki. Żaden nekromanta nie wpadł na pomysł Megarii – by nieumarli nie byli tylko jednostką wojskową, ale i pracowali przy miejscach pracy. Taki pomysł potroił jej surowce, co jednak wzbudziło zazdrość sąsiadów. Lord Harke z DarkKroght i Książę Simian z królestwa Santios postanowili rozszerzyć uprawnienia niewolników, przez co wielu z nich zamiast na pola i farmy czy kamieniołomy zaczęło zajmować się rzemieślnictwem oraz innymi rzeczami. Rząd Samaradinaru rozpoczął eksplorowanie wysp północy, przez co odkryli pokojową rasę Reptillsów, zaś królstwa takie jak Iross, Kriord czy Al-Board powysyłały grupy geologów i zwiadowców w poszukiwaniu kopalni. Mimo to setki szkieletów i zombie dowodzonych przez Megarię, która z baronowej stała się królową wyprzedzały sąsiadów. Wzrost gospodarki oznaczał zwiększoną populację żywych mieszkańców Nekrios, więc i ilość zmarłych oraz znacznie lepsze uzbrojenie. Podczas gdy Horon musiało uzupełniać swoją armię podczas wojen, biorąc martwych jako rekrutów i ich bronie jako niezbędne uzupełnienie, Megaria zdobywała i jedno i drugie zarówno podczas wojen i zwykłego życia. Wiedziała też, że gdy ktoś zacznie stanowić zagrożenie, wszyscy jak jeden mąż zaczną z nim walczyć. Wsparcia finansowe i brak wojen oznaczały brak zatarć, więc Nekrios groziło przeludnienie, i wtedy też postanowiła zacząć wojnę – wojnę z Horon. Plan się powiódł, Nekrios czterokrotnie zwiększyło swoją powierzchnię, i przez osiem lat na przełomie piątego i szóstego wieku Nowej Ery było największym, najpotężniejszym i najbogatszym królestwem w Grattandzie, a Megaria została Cesarzową.
- Jeśli chodzi o początki królestwa to to wszystko. Jak widać, Mezizto, niewiele nowego się dowiedziałeś, poza tym, że nieumarli to coś więcej niż kilka kości i zbroja. Pamiętaj więc: żadnych wielkich wojen, więcej nieumarłych przy pracy miastowej niż wojskowej, i wojny bardzo żadko i z podupadającymi królestwami tak, by nie zwrócić większej uwagi. Gdybym na przykład zaatakowała wtedy Kriord, ono odpowiedziałoby mi na atak, zwołując wszystkich sojuszników, i nawet wrogowie odpowiedzieliby atakiem na me armie, znacznie mniejsze niż powinny być, ze względu na prace miejskie. Mimo to wtedy w jednym mieście miałam wojsko kilkukrotnie większe niż wojsko w całym Horon. Gdyby nie moja interwencja, oto, czym by się stał Horon: Królestwem ruin, z wojskami ze rdzewiejącą bronią i kilkoma nieumarłymi wojskami. Wampiry, Mezizto, tworzą świetny dodatek i wspomożenie do armii nieumarłych, ale za dużo słońca wyniszcza je. Dziecięcą bajką jest powiedzenie, że Wampiry na słońcu próchnieją – fakt, próchnieją, ale musiałyby być tak na słońcu co najmniej dwa lata z przerwami na noce. Jednak skoro większość budynków była zrujnowana, tyle Wampiry żyły. Horon stało si zbiorem najgorszych błędów nekromantów, gdyż żaden kraj nie przeżyje bez żywych istot.
- Jestem zasczycony, Cesarzowo, że służę Cesarzowej. Doprawdy.
Do sali wszedł nieumarly z wodą święconą.
- Postaw to na stole, i odejdź. – powiedział Mezizto – Cesarzowo, widocznie to już koniec naszej rozmowy.
- Może jednak jeszcze pogadamy? Miło byłoby porozmawiać przed śmiercią.
- Dobrze, mi też nie spieszy się z uśmierceniem Cesarzowej.
- Ach, zazdroszczę Loreeiowi…
- Komu?
- Loreeiowi Harke’owi. Słyszałeś o nim?
- Oczywiście, Cesarzowo. Kto by nie słyszał o Nieśmiertelnym Elfie, który od dwóch tysięcy lat panuje w DarkKroght?
- No właśnie… Popatrz tylko, on żyje blisko dwóch tysięcy dwustu lat, a ma w sobie jednak cały czas życiową witalność i chęć. A ja? Ledwo żyje przeżywając niewiele ponad połowę jego życia. Właściwie kto żyje dłuże, niż on?
- Z tego co pamiętam Stary Mistrz Endan. Niedawno przeżył swoją czterotysięczną rocznicę.
- No fakt, żyje, ale chyba nie wie, że żyje. Jego całe życie to siedzenie. Dosłownie. Za to Harke?
- Jeśli się dobrze orientuję ,Cesarzowo, Harke od dwudziestu lat siedzi sam z Kapitanem Balfourcem w zamku i nie daje znaków życia, tylko Balfource często wydaje rozkazy. Nikt nie wie właściwie, czy żyje, czy sam Kapitan nie zabił Harke’a i nie rządzi, mówiac, że to jego rozkazy.
- Ach, Harke… Pamiętam, że jakieś sześćset lat temu widziałam się z nim.
Carowa Waleria wydała przyjęcie na cześć udanego odbicia Garnizonu Glen – garnizonu o znaczeniu strategicznym. Już same góry Wołworgranu stanowiły świetne miejsca na zasadzki, a Garnizon Glen położonu na szczycie gór pozwalał pokonać armię pięciokrotnie większą, zanim zdobyto garnizon. W Kriordzie był okres śmierci Cara Nikolaia III, który nie miał syna, a tron miał dostać zwycięzca słynnego turnieju, i los chciał, by Carem została córka Nikolaia, Waleria. I zdarzyło się, że władca Al-Board stracił ponad półtora miliona wojska na zdobycie garnizonu, którego składem było jedynie sześćset łuczników. Jednak Waleria wpadła na doskonały plan z użyciem niedawnego rekrutu – Niebieskich Smoków (Których naukową nazwą było Draco Ordintaris). Waleria straciła wielokrotnie mniej wojsk niż władca Al-Board oblegając garnizon, i z tej okazji Waleria zaprosiła wielu lordów i władców na uroczystość, a także – jak na ironię – Ton’Eviela, władcę wysokich elfów Al-Board. Waleria wiedziała, że Lord Harke ukrywa się w swoim zamku od lat, więc i jego zaprosiła. Na sali zebrało się mnóstwo szlachetnie urodzonych, i wyczekiwali resztę zaproszonych.
I na salę wszedł Loreeion Harke, ubrany w ciemną lekką zbroję. Miejsca, których nie zakrywała zbroja (więc właściwie uda i prawie całe ramiona) wypełniały purpurowe szaty. Większosć ubioru zakrywał jednak równie purpurowy płaszcz przypięty złotawą broszką. Na rękach miał skórzane rękawice, a na głowie miał cylinder z małym rądem, przyozdobiony pawim piórem. Wszyscy zaproszeni (nie wiedzieć czemu) zamilkli, a Harke wszedł na salę. Stukot podeszw jego butów rozlegał się na sali. Za Harkiem wszedł Balfource, ubrany jak na wojnę – w zbroję znacznie cięższą od tej, jaką nosił Harke. Poza zbroją i skórzanymi rękawicami takimi jakei maił Harke, niczym innym się nie wyróżniał.
Po sporej uczcie nadworni muzykanci zaczęli grań kriordzkie pieśni, a bardowie śpiewali swe kriordzkie ballady, dodając także zagraniczne utwory. Harke podszedł do wampirzycy i przesadnie się ukłonił. Pocałował w dłoń, i zaprosił do tańca.
- Zobaczymy, czy tańczysz równie dobrze, jak zarządzasz gospodarką. – powiedział
Megaria, ubrana w czarną suknię z futrem tańczyła do późnej nocy z Harkiem. Potem Harke zaproponował jej wizytę w jej zamku. Po wizycie w potężnej budowy zamku z blankami z kości smoczej i setkami sal i kuchni Loneeion zaprowadził ją do swojej sypialni.
- To miłe, Loneeion… - powiedziała
- Ion. Po prostu Ion.
- To miłe, Ion, ale… Czemu mnie wybrałeś?
- Tak odwdzięczenie się.
- Za co?
- Widzisz… Nieumarli są jak niewolnicy, z tym, że nieumarli nic nie czują i słuchają się bezgranicznie, a zwykle niewolnikom potrzebny jest bat lub łoża tortur do posłuszeństwa. Ale niewolnicy i nieumarli to mimo wszystko rzeczy podobne. Kiedy nieumarli w twym królestwie zyskali wiele nowych uprawnień, ja, by ci dorównać, rozkazałem niewolnikom pracować w manufakturach. I, jak widzisz, za pośrednictwem Kapitana me słowo prawem się stało, a DarkKroght wzbogaciło się. Więc, chciałem ci cos podarować. – powiedział Harke i wyciągnął z szafy wypełnionej tymi samymi eiksirami jedną sztukę.
- Weź – powiedział – To mój sekret na nieśmiertelność. Cała butelka to coś około ośmiuset lat więcej.
- Dziękuję… Ion. Ale jak…
- To zdobywam? Lepiej, byś nie wiedziała. Znienawidziłabyś mnie. Albo pokochała. Ale gdybyś potrzebowała nowych rekrutów – pamiętaj – Moi niewolnicy i zmarli niewolnicy są na twe rozkazy.
- I co potem?
- Harke mnie zeskortował i wróciłam do Nekrios.
- A co zrobiłaś z eliksirem?
- Schowałam go… Zaraz… Muszę go znaleźć. Albo… Nie, ty Mezizto. Ja jestem za stara na to. Przeszukaj cały… Pałac, i… eh… zrób to jak najszybciej. Różowy świecący się eliksir, prędko.
Mezizto powrócił po wydaniu rozkazów, i znalazł nowy temat na rozmowę:
- Cesarzowo, wtedy dysponowałaś setkami zamków, a teraz masz pod kontrolą jedynie dwadzieścia cztery zamki. Skąd ta zmiana?
- Sprzedałam je.
- Hę? Czemu?
- W tej części Nekrios, gdzie dawniej był Horon, nekromanci tworzyli powstania. No więc miałam dość ciągłego zarządzania, zwłaszcza, że chciałam spokoju. Uzgodniłam cenę czterdziestu czterech korenów, i sprzedałam te tereny. Potem jeszcze Kriord chciał poszerzyć swoje granice, więc zamek Deadtree sprzedałam również. A potem jeszcze porozsyłałam wiadomości do wszystkich władców Grattandu, że za milion korenów lub sześćset hatadarów sprzedam hrabstwo. I udało się. Kolejny raz me tereny nabył Kriord, a ja, by uniknąć przeludnienia, zaryzykowałam. Sfinansowałam wojnę przeciw wszystkim oprócz ziem Iona, ale zapomniałam o przyrzeczeniu: Nie pragnę świata, ale włąsnego kawałka świata. Dobre złego początki, w dosyć krótkim czasie zdobyłam prawie cały Samaradinar, Al-Board i Iross. Z pomocą carowej Walerii i potem jej następcy, Andrieja I podbiłam dwa z trzech plemion orków. Potem jeszcze plan ostateczny, i praktycznie tu popełniłam błąd życia – wyruszyłam, na wyspę Rozdzielenia, naziemnego królestwa demonów, i zaplanowałam atak na Ragnaroka – Węża Apokalipsy. Budowa floty nie była długa, miałam ponad dwudziestu tysięcy żeglarzy i stoczniarzy, a dorzucając moją armię i najętych piratów plus posiłki od Walerii… Niedługo trzydzieści statków wyruszyło, ale popełniłam również spory bład – jeśli kiedykolwiek chce się zabić Ragnaroka (a do tego nigdy nie doszło) nie można atakować od strony jego jaskini. Jadowity oddech Węża Apokalipsy sprawił, że wiele statków w kwasie się zniszczyło, a właściwie prawie cała flota. Nikt z załogi pozostałych dwóch statków nie przeżył spotkania z wężem, a wszystkie kraje poza Kriordem, DarkKroghtem, Santiosem i Reptillsem zaatakowały mnie. Nawet mieszkańcy Horonu i Nithlenu na Wyspie Rozdzielenia zaatakowali. Niedługo wypłaciłam sporą grzywnę w ramach przeprosin, choć i tak moje skarbce były wypełnione sztabami złota i różnymi walutami. Potem, nie wiem czemu, Kriord zaczął nas atakować, i do dzisiaj toczymy w nim bitwy graniczne.
- Panie, znaleźliśmy eliksir – powiedział nieumarły zombie do Mezizto.
- Dać go tu! – powiedział Mezizto, a gdy otrzymał eliksir, podarował go Megarii.
- Ahh… Doskonale – powiedziała Megaria, której włosy zaczęły się robić coraz bardziej czarne. Jej przekrwione oczy wyzdrowiały, a wampirzyca wyładniała i odmłodziała.
Przez siedemset dwadzieścia trzy lata rządziła Nekrios, a Mezizto wypił miksturę na wampirycyzm (bowiem jak próchnienie na słońcu, zarażanie wampiryzmem było głupim wymysłem). Megaria próbowała skontaktować się z Harkiem, ale nie wyszło – kraje były zbyt oddzielone od siebie, zbyt dalekie, a szlaki handlowe nie nalezały do bezpiecznych. Po wielu setkach lat Megaria zmarła, a Mezizto odziedziczył tron. Uwagi i rady Megarii nie wystarczyły Mezizto. Szybko Nekrios podzielił Kriord i Al-Board oraz Samaradinar, ae pamięć o Megarii nie zanikła. Na kartach historii zapisała się jako największa władczyni nieumarłych, oraz jako Cesarzowa Dobrobytu…
A więc wziąłeś/aś udział w konkursie "Wystaw swe oczy na próbę, i zaryzykuj oślepienie." Wygrana to: dowolny samochów z najbliższego salonu samochodowego, albo... paczka chipsów Lays 500gramów lub Lays Appetit 0.00001 gramów. Gratulujemy! Tylko nie zapomnij o wzięciu ze sobą pieniędzy.
thompson - 14 Lipiec 09, 23:27
czemu tak sie martwisz powiesc bardzo fajna i wciagajaca, barwne opisy, choc niejedno daloby sie poprawic. ale ogolnie jest spoko. Wzamian za to dalbym ci glowna nagrode programu: 12 wiader gotowej zaprawy murarskiej i kanapka nadgryziona przez samego prezydenta, do tego 30 pustych butelek zwrotnych ufundowane przez firme "Sucha Woda"
|
|