StrongholdNet - forum graczy Stronghold
Największe polskie forum o grach z serii Stronghold.

Edytor map - Amor Patriae Nostra Lex - "Kampania mistrzów"

Siwy - 14 Lipiec 14, 22:14
Temat postu: Amor Patriae Nostra Lex - "Kampania mistrzów"
Kampania jest już oficjalnie opublikowana na stronie, ale wydaje nam się, że dobrze będzie, jeśli wstawimy ją także na forum :) . Na pewno wygodniej tutaj pisać opinie, czy może recenzje - choć jak na razie widzę, że ogromnych tłumów nie przyciągnęliśmy..


Amor Patriae Nostra Lex

Oglądałeś piękny zachód słońca okalający Sarmację, twój ukochany kraj. Promienie słoneczne odbijały się od bezkresu spokojnych fal morza. Wtem przybiegł do ciebie posłaniec z nowymi wieściami. Wszystko wskazuje na to, że Bedyni ostatecznie zdecydowali się wystąpić przeciw władzy królewskiej. Wściekły wróciłeś do swej komnaty i usiadłeś w milczeniu, zastanawiając się nad kolejnymi krokami, jakie powinny zostać poczynione.



Już następnego dnia o świcie do zamku przybiegł kolejny goniec. Nakazałeś, aby bez zwłoki przyszedł do twej komnaty.
– Panie, przynoszę niewesołe wieści ze wschodniej Galencji – wysapał zdyszany. – Bedyni działają bardzo energicznie, już wtargnęli tamże i maszerują w tym kierunku. Będą tutaj niebawem z bardzo licznym wojskiem.

Zarządziłeś jak najszybsze przygotowania do obrony. Rozesłano posłańców do oddziałów stacjonujących w pobliżu; do pobliskich wsi po zapasy żywności, głównie bydła, a także, by mieszkańcy wrócili schronić się do miasta; wreszcie: do króla, by poinformować go, co zaszło.

__________________________________________________________________________________________

Misja 1: Czara goryczy przelana



Spodziewałeś się, że przez taką politykę rządu kiedyś do tego dojdzie, ale mimo wszystko nie chciałeś w to wierzyć. Jednak teraz musisz stanąć naprzeciw Bedynów i ich pokonać. Gapłoń za wszelką cenę musi utrzymać się w sarmackich rękach!



Pobierz mapę

__________________________________________________________________________________________



Dzięki skutecznej obronie Gapłonia rozbiłeś znaczną część bedyńskich wojsk operujących w Galencji. Jednak armię zasiliły posiłki, owa przegrupowała się i zmierza coraz dalej w głąb kraju w kierunku Praboru. Król nakazał ci czym prędzej ruszyć do miasta, aby objąć tam dowodzenie. Sam zresztą zrobiłbyś to samo. Zebrałeś zatem grupę najdzielniejszych wojaków, zostawiając na miejscu mały oddział.

Zmierzając na północ udało ci się uformować nielichą chorągiew jazdy składającą się z miejscowej szlachty. Po pięciu dniach żwawej jazdy postanowiłeś dać żołnierzom trochę wytchnienia i zatrzymałeś się w małej wsi Zadrzewie. Gospodarz, Zygmunt Florowicz, przyjął cię po królewsku w swoim dworze, a i zbrojnym nie pozwolił spać pod gołym niebem, nie mówiąc już o szlacheckiej chorągwi. Wyprawiono sutą i huczną, jak na wojenne warunki, ucztę.
– Wypijmy, panowie bracia, zdrowie dostojnego pana hetmana, Ryszarda Halickiego! – zakrzyknął gospodarz.
– Vivat hetman! Vivat Najjaśniejsza Rzeczpospolita! – odpowiedzieli zebrani na uczcie goście.

Po tylu dniach niepokoju i walk wreszcie poczułeś spokój w tym pięknym, gościnnym dworku szlacheckim. Mimo wszystko nie pozwoliłeś żołnierzom pić zbyt wiele wina i nieco po północy nakazałeś zakończyć ucztę.
– Panowie! Patria in periculo! Nie możem teraz się bawić, gdy wróg się zbliża.

Żołnierze karnie wrócili zatem do swych kwater. Ty zaś zamieniłeś jeszcze parę słów z gospodarzem.
– Cóż to za zamek, niedaleko którego leży posiadłość waćpana?
– Ah, stara warownia, wybudowana jeszcze za czasów Mieszka III Wielkiego. Nazywana była ongiś twierdzą Grotów. Została zniszczona i spalona przez Lemanię podczas wojny 200 lat temu z okładem.
– Potężne mury jak widzę. Musiała to być bardzo silna twierdza.
– W rzeczy samej. Powiadają, że nawet mała grupa żołnierzy mogła strzec jej przed o wiele liczniejszym wrogiem w czasach jej świetności. Jednak podczas wojny, znanej zapewne waćpanu, nieprzyjaciel był aż zanadto liczny, a nasz kraj jeszcze nie tak duży i ludny jak dziś. Cóż, wróg ją zniszczył, a po wojnie nie było potrzeby jej odbudowywać, bo zaczęto stawiać liczne twierdze na granicy, a w końcu o Grotowie zapomniano. Nikt nie sądził, że doczekamy wojny domowej…
– No tak, strasznych czasów dożyliśmy. Dziękuję serdecznie za gościnę i sowity poczęstunek, kiedyś z pewnością się odwdzięczę. Jednak czas bym także nieco się zdrzemnął. Ciężkie dni przede mną. Dobrej nocy życzę zatem waćpanu.
Dormi bene, dormi bene et defende patriam.

Dawno już nie spałeś tak długo. Jednak, mimo że jeszcze wieczorem byłeś pełen spokoju, podczas snu targał tobą niepokój, a w sercu znów poczułeś lęk, czy uda się zaprowadzić spokój w kraju. Mimo wszystko rano obudziłeś się wypoczęty i niemal zapomniałeś już o nocnym niepokoju, jedząc śniadanie w miłym towarzystwie. Nagle do izby wpadł zwiadowca, dowódca wysłanego niedawno w teren oddziału.
– Panie! Bedyni idą w naszym kierunku!
– To psubraty! Siła ich?
– Niedużo, będzie z setka, może nieco więcej. Zasięgnęliśmy języka i wygadali, że za nimi idzie większa armia. Mają połączyć się z głównymi siłami niedaleko Praboru.
– Daleko-li stąd są?
– Dwa dni drogi marszem, ale nie śpieszą się za bardzo.
– Dobrze, zatrzymamy ich zatem.
– Panie, zbyt mało nas…
– Damy im radę. Obsadzimy i obwarujemy ruiny zamku Grotów.

__________________________________________________________________________________________

Misja 2: Kryjąc się w ruinach



Postanowiłeś stawić czoło przeciwnikowi tutaj. Musisz zatem postarać się obwarować, jak tylko to możliwe, ruiny zamku Grotów i obronić go. Aby wygrać, powinieneś wykorzystać wszystkie swoje umiejętności strategiczne, bo przewaga liczebna wroga jest bardzo duża.



Pobierz mapę

__________________________________________________________________________________________



A zatem udało się – pomyślałeś, gdy ostatnia grupka Bedynów uciekała spod Grotowa, a za nią gnali twoi żołnierze. – Oby tylko ich dogonili…

Zatem umocnione i częściowo odbudowane ruiny Grotowa okazały się świetną warownią, wystarczającą, by pobić bedyńskie pułki. Tymczasem kazałeś wezwać do siebie pana Florowicza.
– Panie bracie! W imieniu króla jegomości Władysława V przekazuję ci pod opiekę zamek Grotów i proszę, abyś w miarę możliwości go odbudował. Okazał nam się wielce przydatny i zasłużył na to. A kto wie, jakie wojny czekają nas w przyszłości.
– Dziękuję, tak też uczynię.

Jako, że dzień dobiegał końca, postanowiłeś wyruszyć o świcie, a teraz dać wypoczynek strudzonym wojakom. Obawiałeś się czy twoja zwłoka nie przyczyni się do zdobycia Praboru przez Bedynów, ale nic innego nie mogłeś zrobić. A może los tak chciał?

Rankiem obudziłeś się, kiedy pierwsze promienie słońca zagościły nad Grotowem. Kilka osób już nie spało. Wezwałeś do siebie wartownika.
– Każ grać na pobudkę i powiedz żołnierzom, żeby szykowali się do drogi. Wyruszamy za godzinę.
– Tak jest, panie hetmanie! – ów zakrzyknął żwawo.

Po chwili usłyszałeś jak trębacz zadął w róg, a w obozie wojacy zaczęli się krzątać, kulbaczyć konie i posilać się, gawędząc między sobą.

Kompania wyruszyła punktualnie. Musiałeś się śpieszyć, dlatego, poza nocnymi postojami na krótki sen, zarządziłeś tylko jeden popas w ciągu dnia, by zjeść coś na kształt obiadu. Jako, że zbliżaliście się ku centrum kraju, zawsze po drodze znalazł się gościnny dworek szlachecki, gdzie mogliście wygodnie wypocząć po całogodzinnej jeździe.

Wreszcie, po czterech dniach dotarłeś do przepięknego zamku Prabór, który mieści się obok równie ładnego, jak to w Rzeczypospolitej, miasta o tej samej nazwie. Jest ono specyficznie ulokowane, co sprawia, że ciężej je zdobyć. A to dlatego, że zostało założone w zakolu rzeki Fileny, ale w taki sposób, że znajduje się ono niemal w całości na jej lewym brzegu. Natomiast po drugiej stronie rzeki wznosi się potężna twierdza, która może wytrzymać wiele szturmów. Jedyna przeprawa przez Filenę w okolicy jest właśnie w praborskim zamku. Nie sposób zatem wtargnąć do miasta od południa bez zdobycia zamku.

Gdy ujrzałeś na horyzoncie Prabór, w twoje serce wstąpiła otucha, bowiem na szczycie stołpu dumnie łopotała sarmacka chorągiew z białym orłem w czerwonym polu. Konie przyśpieszyły kroku. Kiedy twój oddział zbliżył się do zamku, nakazałeś trębaczowi zadąć w róg, by oznajmić swe przybycie. Gdy przejeżdżałeś przez wrota, strażnicy należycie oddali ci honory i wpuścili do twierdzy. Natychmiast zjawiło się kilkoro pachołków, którzy zaprowadzili twoich żołnierzy do stajni, by ci zostawili tam rumaki. Natomiast ty udałeś się do kwatery dowódcy garnizonu zamku.
– Czołem, panie hetmanie! – ów przywitał się należycie.
Salve, panie bracie! – odparłeś. – Bedyni jeszcze nie uderzyli? Obawiałem się, że się spóźnię.
– Pojawili się w okolicy przed paroma dniami, jednak, ku naszemu zdziwieniu, nie uderzyli. Wydawało nam się, jakby na coś czekali. W końcu, wczoraj, posłałem mały oddział zagończyków, by doniósł mi o stanie wrogiej armii i, w miarę możliwości, zaciągnął języka. Okazało się, że oczekiwano na spory oddział, który miał nadciągnąć z południa. Jednak, jak Bedyni dowiedzieli się dopiero wczoraj, owa armia została doszczętnie rozbita cztery dni temu pod ruinami jakiegoś zamku między Gapłoniem a Praborem. Mieli podobno stanowić szóstą część bedyńskich sił w Galencji, dlatego cierpliwie na nich czekano. Podobno dowódca wpadł w szał, że dali się pobić niewielkiemu oddziałowi i rozkazał jutro uderzyć.
– Jam ci – rzekłeś, kontent z siebie.
– Ah! Wiedziałem, że to musiał być pan hetman. Prabór jest panu winien wdzięczność in aeternum.
– Miło słyszeć takie słowa od znakomitego dowódcy. Czy zatem Prabór jest należycie przygotowany do obrony?
– Niestety, ale nasza sytuacja nie wygląda najlepiej. Chodzą słuchy jakoby Delagowie mieli zaatakować Rzeczpospolitą, wykorzystując napiętą sytuację w kraju. Dlatego król był zmuszony odwołać posiłki, których spodziewaliśmy się w Praborze. Dodatkowo kilka dni temu w mieście wybuchł pożar i spłonęły warsztaty wielu rzemieślników, a także jedna ze zbrojowni. Zostaliśmy prawie bez broni, bo w drugiej, tej, która ocalała, było niewiele oręża. Na szczęście okoliczna szlachta dość licznie przybyła na moje wezwanie i utworzyła piękną chorągiew jazdy, a, jak to u nas bywa, każdy zabrał swoją broń i konia. Przybyło także wielu mieszczan, jednak tylko nieliczni dostali broń. Tym bardziej raduje nas obecność pana hetmana.
– Prabór utrzymamy – powiedziałeś zdecydowanie. – Niepokoją mnie natomiast pogłoski o inwazji Delagów. Dobrze, że król skierował na północ pułki, które miały się tu stawić. Tam bardziej się przydadzą. Każ rotmistrzowi chorągwi szlacheckiej przyjść do mnie wieczorem i ty także się staw. Musimy omówić plan działania.
– Tak jest! Ku chwale Ojczyzny!

__________________________________________________________________________________________

Misja 3: Niezliczone zastępy



Masz pod swoją komendą doskonałą warownię i sporo dzielnych żołnierzy, jednak siły wroga są znacznie liczniejsze, a wojownicy zdeterminowani. Jeśli zdobędą Prabór, kraj będzie zgubiony. Musisz za wszelką cenę utrzymać zamek i miasto.



Pobierz mapę

__________________________________________________________________________________________



Kiedy ostatni szturm Bedynów został odparty, wydałeś tylko rozkaz odegrania przez trębaczy zwycięskiej melodii, by bez zbędnych wystąpień przekazać mieszkańcom miasta wieść o zwycięstwie, po czym udałeś się na spoczynek. Od kilku nocy nie zmrużyłeś nawet oka.

Obudziłeś się rankiem następnego dnia. Ledwo usiadłeś do skromnego śniadania, a ordynans zameldował, że przybył królewski posłaniec.
– Prosić go.
– Czołem, panie hetmanie! – zasalutował tamten, prężąc się.
– Czołem, spocznij. Co tam masz?
– List od króla jegomości nadany trzy dni temu.
– Dziękuję. Przynieście nakrycie dla gościa – zawołałeś do służby. – Częstuj się – dodałeś, biorąc list z rąk posłańca.
Gratias ago, domine – odparł tamten dwornie.



20 czerwca Anno Domini 1722
Czołem, hetmanie polny!

Mam nadzieję, że w chwili, gdy czytasz ten list, Prabór jest już bezpieczny, a Bedyni tamże pobici.

Niestety, nasz drugi nieprzyjaciel naciera zawzięcie, a do tego sprzymierzył się z Bedynami, obiecując im złote góry. Kilka jego armii, nie zważając na to, że zostawiają za plecami część zamków w naszych rękach, przedziera się w głąb kraju. Są już niedaleko stolicy. Poczyniłem odpowiednie przygotowania, aby Orłów mógł się bronić długo. Jednak jego utrzymanie nie jest pewne, a losy kraju wiszą na włosku. Muszę udać się wraz z Radą i ważniejszymi senatorami na południowy zachód, by móc stamtąd dalej rządzić państwem i przygotowywać kontrnatarcie lub ostatnie reduty obronne. Ciebie zaś proszę, abyś udał się do stolicy i przejął dowodzenie nad jej obroną.

Wierzę, że będziemy mogli się spotkać niebawem i ramię w ramię ruszyć do szarży na nieprzyjaciela. Niech Bóg Ci sprzyja!

Vladislaus V, Dei Gratia Rex Sarmatiae


Zamyślony kończyłeś śniadanie w milczeniu. Potem przypomniałeś sobie, że królewski posłaniec wciąż tu jest. Napisałeś zatem krótką odpowiedź, że Prabór odparł atak i najpóźniej w tydzień stawisz się w stolicy – dając sobie kilka dni zapasu – po czym wręczyłeś go posłańcowi i nakazałeś ruszyć do króla.
– Jutro o świcie wyruszamy do stolicy. Nie możemy jednak zostawić zamku bez obrony – oznajmiłeś pułkownikowi. – Nakaż wszystkim, którzy z nami tutaj przybyli i są w pełni sił, gotować się do wymarszu. Dobierz także garstkę ludzi z garnizonu zamku.
– Tak jest, panie hetmanie!

Rogi zagrały wraz z pierwszymi promieniami słońca i niewielki oddział wyruszył na północ. Po drodze mijaliście spore grupy uchodźców ze stolicy i okolic, głównie kobiety i dzieci. Wszyscy zmierzali na południowy-zachód, by tam, na ostatnim skrawku terytorium Sarmacji, w Basynii, zachodniej Galencji i Górach Sowich, schronić się przed wojną.

Po pięciu dniach marszu wojacy obdarzeni sokolim wzrokiem mogli dostrzec na horyzoncie zarysy stołecznych murów. Wjechaliście właśnie na małą, zaciszną polanę, a dzień zaczynał ustępować nocy, więc zarządziłeś, że zatrzymacie się tutaj na ostatni nocleg przed dotarciem do gościnnych murów Orłowa.

Następnego dnia o podobnej porze przejeżdżałeś już przez bramę stolicy. Nic się nie zmieniło – pomyślałeś, spoglądając na znajome mury i budynki. Może poza tym, że większość kobiet i dzieci ewakuowano, a w mieście dało się wyczuć napięcie zamiast spokoju i sielanki, obecnych zawsze do tej pory.
– Zygmunt Dębski, herbu Doliwa, pułkownik kawalerii – wyprężył się przed tobą mężczyzna w średnim wieku.
– Witaj! Zatem ty tutaj dowodzisz – stwierdziłeś raczej, niż zapytałeś.
– Tak, panie – potwierdził tamten. – Zapraszam do mojej kwatery, gdzie zapoznam pana z obecną sytuacją przed zdaniem dowództwa nad obroną miasta.
– Świetnie! Chodźmy.

Weszliście do sporego, dobrze urządzonego pomieszczenia na drugim piętrze stołpu, gdzie mieści się kwatera dowódcy garnizonu stolicy. Na stole leżała rozłożona mapa okolicy i plan miasta.
– Wróg jest jakiś dzień marszu stąd. Przypuszczam, że oblężenie rozpocznie się o świcie za dwa dni – podjął pułkownik Dębski.
– Dobrze. Myślę, że przede wszystkim powinniśmy…

__________________________________________________________________________________________

Misja 4: Obrona stolicy



Wojna rozgorzała na dobre, a nieprzyjaciele podeszli aż pod mury Orłowa, pięknej stolicy Sarmacji. Miasto jest znakomicie obwarowane, ale niestety nie masz wystarczająco dużo ludzi, aby obstawić mury, tak, jak byś sobie tego życzył. Dodatkowo doniesiono ci, że tym razem Bedyni połączyli swe siły z Delagami i ruszą do szturmu ramię w ramię, więc liczebność wroga na pewno wielokrotnie przewyższy twoje siły. Jednak twoi żołnierze mają wysokie morale, są świetnie wyszkoleni i będą walczyć do ostatniej kropli krwi za swą ojczyznę, więc tli się iskierka nadziei, że uda się obronić stolicę.



Pobierz mapę

__________________________________________________________________________________________



A zatem po raz kolejny mi się udało… – pomyślałeś, gdy twoi żołnierze odparli następny atak, jak się wydawało, ostatni. – Czy może iść mi aż tak dobrze? Czego się tknę, zamieniam to na zwycięstwo.

Z zamyślenia wyrwało cię pukanie do drzwi. Po chwili pojawił się w nich pułkownik Dębski.
– Kazałeś się stawić, panie.
– Tak, siadaj proszę – wskazałeś na jeden z foteli przy stole. – Czy przewidujesz kolejne ataki?
– Zwiadowcy, których wysłałem wschód już wrócili. Nie widzieli śladów wrogiej armii, co najwyżej kilka małych grupek dezerterów lub uciekinierów – powiedział pułkownik.
– A co z tymi wysłanymi na północ?
– Kazałem im jechać dość daleko, tak jak pan hetman prosił. Spodziewam się, że wrócą dziś wieczorem.
– Dobrze. Przyjdź zatem ponownie, jak tylko zdadzą ci raport.

Postanowiłeś zatem przespacerować się spokojnie po mieście. Widziałeś zadowolonych mężczyzn, rwących się do naprawy zabudowań i nieliczne młode kobiety, gotujące dlań strawę. Dziwiłeś się, że mimo trudów oblężenia, owe były wesołe i uśmiechnięte, a wyglądały tak ładnie, jak w czasie pokoju. Może to przez kontrastujące z nimi, zniszczone miasto – pomyślałeś.

Nogi poniosły cię aż do stajni. Postanowiłeś więc wybrać się na małą przejażdżkę po okolicy, by choć na trochę się zrelaksować po ostatnich dniach pełnych walki, stresu i ubogich w sen. Wybrałeś się na południowy-zachód, gdzie okolica nie była aż tak zniszczona walkami, a dalej od miasta niemal wcale.

Gdy wieczorem skończyłeś jeść kolację, rozległo się pukanie do drzwi. Wreszcie na czas – przeszło ci przez głowę. Po wezwaniu w drzwiach pojawił się Dębski.
– Rozumiem, że zwiad wrócił? – zacząłeś.
– Tak jest! – odparł tamten niemrawo.
– Jak zatem wygląda sytuacja?
– Nie najlepiej – pułkownik jeszcze bardziej posmutniał. – Zdaje się, że maszeruje ku nam armia większa niż ostatnio odparta.
– Co?! – krzyknąłeś, zrywając się na nogi. – Czy oni posłali na wojnę wszystkich mężczyzn zdolnych do noszenia broni?! Jak daleko stąd są?
– Zdaje się, że staną u naszych bram pojutrze.
– Zatem odeprzemy ich, albo zginiemy, pułkowniku – odparłeś już spokojniej, zdając sobie sprawę, że twój wybuch sprzed chwili był nie na miejscu.
– Tak, panie. Co mam teraz uczynić?
– Idź się przespać. Zbyt wiele zrobić nie możemy. Mury są już w większości zreperowane, a dodatkowych żołnierzy nie damy rady ściągnąć w tak krótkim czasie.
– Dziękuję, panie! Łatwo skóry nie sprzedamy!
– Wiadoma to rzecz!

Przeszedłeś się więc po mieście, doglądając ostatnich napraw murów i nakazałeś zdwoić czujność na murach, po czym udałeś się do swojej kwatery, by się choć trochę przespać.

Następny dzień spędziłeś na planowaniu obrony, naradach z Dębskim i kilkoma innymi oficerami. Zorganizowałeś także trochę wierzchowców zdolnych do walki i zebrałeś pozostałych w mieście jeźdźców, aby odtworzyć choć mały oddział kawalerii. Pozostawiłeś go na razie w odwodzie.

Tej nocy zdrzemnąłeś się może na kilka chwil. Gdy wreszcie słońce wyjrzało leniwie zza horyzontu, wyszedłeś żwawo z kwatery gotów na walkę do ostatniej kropli krwi. Po drodze spotkałeś wysłanego do ciebie posłańca.
– Panie hetmanie! Melduję posłusznie, że hostis w ogromnej liczbie rozstawia się obozem pod naszymi murami. Przyszedł jakiś goniec odeń, żądając poddania miasta.
– Dobrze. Prowadź tam.

Gdy dotarliście do zachodniej bramy, faktycznie ów już tam czekał. Bez pośpiechu wspiąłeś się na szczyt bramy i przez chwilę mierzyłeś go wzrokiem.
Audio itaque – rzekłeś krótko.
– Przepraszam, panie, ale słabo znam Starożytną Mowę. Wolę już mówić w waszym narzeczu – odpowiedział tamten zmieszany.
– Słucham zatem.
– Pan mój i władca królestwa Delagii, zważywszy na swoją ogromną przewagę liczebną proponuje wam poddanie miasta w zamian za możliwość odejścia stąd cało z bronią w ręku.
– Tak po prostu mamy poddać caput… to znaczy, stolicę naszego państwa? Niestety, ale wielu waszych żołnierzy okupi życiem próbę wtargnięcia w te piękne mury. Możecie wszakże odstąpić, oszczędzając życie. Przekaż to swojemu suzerenowi.

Po około dwóch godzinach zaskrzypiały katapulty i trebusze, a pierwsze pociski odbiły się od murów lub spadły opodal. Jednak zdawałeś sobie sprawę, że nie macie szans na obronę miasta. Wiedziałeś także, że nie możesz poświęcać życia tych ludzi, bo twierdza wcześniej czy później padnie. Zatem, gdy upadł pierwszy mur, nakazałeś wszystkim wycofać się za rzekę, do stołpu. Po drodze złapałeś jednego z dowódców.
– Brońcie się tak długo, jak tylko dacie radę. Potem poddajcie miasto na jak najlepszych warunkach.
– Ależ, panie! – ów zaprotestował.
– To rozkaz! – krzyknąłeś i natychmiast odjechałeś.

Chorągiew kawalerii stała w spokoju i nie ruszyła się nawet o krok. Żołnierze, zobaczywszy, że przybywasz, poprawili się w siodłach, czekając na rozkaz.
– Panowie bracia! – zacząłeś. – Znaleźliśmy się w beznadziejnej sytuacji. Za kilka chwil wróg wtargnie do miasta, a ostatnim miejscem tymczasowej obrony pozostanie stołp. Nie mogę w takiej sytuacji skazywać was na pewną śmierć, lecz sam nie zamierzam składać broni. Jeśli ktoś chce, może udać się tamże i walczyć ile się da, a potem złożyć broń na godnych warunkach. Nie będzie to poczytane jako tchórzostwo.

Jeźdźcy stali nie poruszeni i wciąż dumnie patrzyli przed siebie. W końcu jeden z nich uznał, że należy coś odpowiedzieć.
– Panie! Przysięgaliśmy bronić Rzeczypospolitej nie zważając na własne zdrowie ni życie. Nie złamiemy tej przysięgi.

No tak, kawalerzyści, a do tego herbowi – pomyślałeś, czując dumę i zaszczyt, że możesz dowodzić takimi ludźmi; że zginiesz w tak zacnym gronie. W tym momencie padł drugi mur i usypany wał nieco się zapadł, tworząc przestrzeń dla wdzierającego się do miasta nieprzyjaciela. Odczekałeś chwilę, po czym wyciągnąłeś w górę szablę.
– Zatem do broni! – usłyszałeś szczęk dobywanych szabel w odpowiedzi. – Do boju! Na nich! Bij, zabij! – krzyknąłeś, a pozostali ci zawtórowali.

Runęliście przez wyrwę w murze na wroga i zmietliście pierwsze szeregi jak sztorm. Jednak po chwili tamci zorientowali się, co się dzieje i zaczęli stawiać opór. Ciąłeś jednego na odlew, by od razu zadać cios w przeciwną stronę kolejnemu. Kątem oka dostrzegłeś zamierzającego się z ciosem po twojej lewej stronie piechura, ale zaraz ów padł na ziemię, a w jego miejsce pojawiła się zadowolona postać Dębskiego. Czas jakby stanął w miejscu. Nie oglądając się za siebie, jechałeś przez morze wrogów, tnąc szablą tych śmiałków, którzy mieli odwagę wymierzyć w ciebie broń.

Gdy już myślałeś, że uda wam się wydostać, wyjechawszy na kawałek pustej przestrzeni, dostrzegłeś szykującą się do szarży konnicę nieprzyjaciela. Było ich co najmniej pięć razy więcej. Podniosłeś rękę i nakazałeś swoim zwolnić i ustawić się w szyku. Ze zdziwieniem dostrzegłeś, że brakuje tylko paru osób. Tamci już rzucili się do ataku. Gdy dystans zmniejszył się do połowy, ponownie rozkazałeś Sarmatom ruszyć do ataku. „Hurra! Bij, zabij!” – rozległ się donośny krzyk kawalerzystów. Starliście się ze szczękiem. Walczyłeś zawzięcie jak nigdy dotąd. Ściąłeś jednego, drugiego, jeszcze jednego przeciwnika. Ale było ich zbyt wielu. Kolejny sparował twój cios, a jego kompan ciął cię w ramię i, jak tylko powaliłeś tego pierwszego, zdążył jeszcze zadać drugi cios w głowę. Na chwilę straciłeś przytomność. Widziałeś jeszcze tylko jak jeden z jeźdźców zabił twojego przeciwnika. Koń poniósł cię dalej. Po chwili odzyskałeś świadomość i ze zdziwieniem ujrzałeś pustkę przed sobą. Obok ciebie jechał Dębski w towarzystwie trzech kawalerzystów.
– Co z resztą? – zapytałeś go, ciężko dysząc.
– Niestety, zapłacili najwyższą cenę za fidelitas patriae. Zginęli chwalebną śmiercią. Ale nie mamy teraz czasu na analizę bitwy. Jest pan ciężko ranny. Musimy stąd jechać czym prędzej.
– Jedźmy w Góry Sowie. Mam tam rodzinny dwór. Jest to dość daleko, ale wszędzie wokół szaleje wojna, nie możemy tu pozostać, a przynajmniej na razie. Zresztą, mamy wspaniałe konie – zaproponował jeden z kawalerzystów.

Nie miałeś siły nic powiedzieć. Skinąłeś tylko głową.

Następny raz świadomość odzyskałeś leżąc w łóżku w jakimś przytulnym dworku szlacheckim. Poczułeś lekki powiew orzeźwiającego, porannego powietrza; mimo że był to już koniec lata, było ono jeszcze przyjemne. Gdy się rozejrzałeś po pomieszczeniu, dostrzegłeś stojącą przy otwartym oknie urodziwą pannę o delikatnych rysach twarzy i co najmniej zgrabnej figurze. Miała ciemne, długie włosy opadające na ramiona i nosiła jasnozieloną suknię. Twoją uwagę zwróciły ponadto piękne, zielone oczy i śliczne usta.
– Wygląda na to, że jednak odszedłem z tamtego świata i znalazłem się w raju – rzekłeś, nie mogąc wymyślić nic mądrzejszego.
– Po prostu pan ozdrowiał – zaśmiała się. – Pójdę może po pana Dębskiego. Prosił, aby go wezwać, gdy tylko się pan obudzi.

Odeszła radosnym krokiem, obdarzając cię uśmiechem. Wstałeś z łóżka i podszedłeś do okna. Za nim rozpościerał się piękny, górzysty krajobraz. Jednak ciężko było ci stać i usiadłeś na łóżku. Po chwili zjawił się Dębski.
– Ah, jakże się cieszę, że pan hetman odzyskał przytomność! Wyglądało to nieciekawie – rzekł ów.
– Dajże spokój z tymi tytułami, nie jesteśmy już na wojnie, a zresztą przebyliśmy razem kawał drogi, jak widzę – odparłeś. – Powiedz mi lepiej, kim jest ta przepiękna panna.
– Ha, wiedziałem, że to będzie twe pierwsze pytanie – zaśmiał się w głos. – Jest to siostra jednego z kawalerzystów, który z nami przebijał się ze stolicy. Opiekowała się tobą, gdy tutaj leżałeś na pół martwy.
– No tak. Jak ów się zowie?
– Marek Haber, gospodarz w Ladrowie. Właściwie to przejmuje on teraz obowiązki ojca, który wciąż jest na wojnie, a i ten pierwszy wrócił tutaj niedawno z nami.
– Dobrze. Będę zatem musiał z nim pomówić niebawem. Powiedz mi jeszcze, ile czasu tutaj jesteśmy?
– W tym dworze czwarty dzień. Minęło ich dziesięć od czasu pamiętnej szarży. Dziś jest 26 września roku 1722. Ale to teraz nie ważne. Zaraz zaczyna się uczta. Niech pan się jakoś ubierze – żupan i kontusz są w szafie, pas i szablę wolisz chyba swoje – i chodźmy nań!

Poszliście zatem. Biesiada, jak to zwykle w Sarmacji, nawet podczas wojny, była znakomita. Przednie jedzenie, trunki pierwszego gatunku, wspaniali ludzie i świetna atmosfera. Rozmawiałeś i żartowałeś głównie z Dębskim, choć poznałeś też kilka innych sympatycznych osób, a także zamieniłeś kilka słów z panną Habrówną.

Wiedziałeś, że nie możesz teraz wrócić w swoje strony. Kraj tonął w wojnie, a do swych posiadłości miałeś szmat drogi. Poza tym wciąż czułeś się słabo, choć mogłeś już swobodnie spacerować. Jednak nade wszystko nie chciałeś odjeżdżać stąd, by móc bliżej poznać się z ową urodziwą niewiastą. Posłałeś zatem tylko mały oddział do swego majątku, by dostarczył ci trochę gotowizny, abyś mógł jakoś odwdzięczyć się gospodarzowi za gościnę. Napisałeś także list do króla, informując go, że stolica upadła, streszczając przy tym przebieg jej obrony. Dodałeś też, że twoim zdaniem należy spróbować porozumieć się z Bedynami, idąc nawet na pewne ustępstwa, bo w innym wypadku może dojść nawet do całkowitego upadku państwa sarmackiego.

Tymczasem nastało przepiękne babie lato, z jakich znana jest Sarmacja. Jako że zdążyłeś się już dobrze zaznajomić z panną Habrówną, większość czasu spędzaliście razem. Najczęściej chodziliście na długie spacery po przepięknej okolicy, skąpanej teraz w złocistych i czerwonych liściach. Odwiedzaliście okoliczne lasy, pełne dzikiej zwierzyny, z których wracaliście dzierżąc kosze pełne grzybów, czy też spacerowaliście wokół czystych jak łza jezior. Kilka razy zapuściliście się nawet w wysokie góry. A gdy czułeś się wyjątkowo dobrze jeździliście konno, albo chodziłeś, tym razem z Dębskim, na polowania. Tak minął ci koniec lata i jesień. Szczęśliwszej aniżeli ta nie pamiętałeś. Zima minęła równie beztrosko, mimo chłodu i długich wieczorów, podczas których wreszcie miałeś czas w spokoju poczytać wiele książek, albo mierzyć swe siły w szachy, czy karty z towarzystwem.

Wraz z końcem jesieni i początkiem zimy działania wojenne stopniowo ustawały. Gdy śniegi zasypały już kraj i wojna ustała na dobre, sytuacja wyglądała nieciekawie. Niemal cały kraj zalany był przez nieprzyjaciół i zbuntowanych Bedynów. W dziedzinie władzy króla ostał się tylko niewielki skrawek na południowym-zachodzie Sarmacji. Granica tych ziem była dość płynna, ale z grubsza biegła ona wzdłuż rzeki Fileny na wschodzie i północnym-wschodzie, biegnąc dalej przez wyżynę do Gór Sowich. Na szczęście we władaniu Sarmatów został niewielki skrawek wybrzeża i nieco terenów na południe, odgrodzonych na wschodzie rzeką Kramiec.

W końcu, gdy śniegi zaczęły topnieć, a wojna miała znów rozgorzeć, doszedłeś do wniosku, że niedługo znów będziesz musiał nań wyruszyć. Wiedziałeś jednak, że najpierw musisz załatwić wreszcie swe osobiste sprawy. Pannie Habrównie już się owocnie oświadczyłeś, ale tradycja i dobre wychowanie nakazywały jeszcze poprosić o jej rękę ojca, a gdy ten jest nieobecny – brata. Udaliście się zatem doń pewnego wieczoru.
– Panie bracie! Gościłem w tym pięknym dworze całą jesień i zimę, za co niezmiernie dziękuję. Teraz jednak muszę cię prosić o jeszcze jedną przysługę – najcenniejszą rzecz, jaką waćpan dysponujesz. Mianowicie, o rękę twojej siostry, której uroda przewyższa wszystko, co do tej pory widziałem – przemówiłeś dwornie.
– Cóż mogę powiedzieć. Złączenie się naszej rodziny z rodem hetmańskim będzie dla nas zaszczytem – odparł ku twej radości pan Haber. – Nasza familia nie należy do najbogatszych w Rzeczypospolitej, więc w posagu mogę dać tylko nieco ziemi niedaleko stąd w pięknej, górskiej okolicy.
– Powiedziałbym: nie ma potrzeby, jednak wiem też, że nietaktownie byłoby odmówić. Zatem, pozwól, że wybuduję tam dwór, w którym zamieszkamy z Gosieńką. I, jako że jestem zmuszony jeszcze czas jakiś odpoczywać przed wyruszeniem w bój, zajmę się przygotowaniami do ślubu. Jeszcze raz dziękuję jegomości!

__________________________________________________________________________________________

Misja 5: Chwila oddechu



Musisz zatem przygotować odpowiednią ilość materiałów niezbędnych do budowy dworu – desek i bloków kamiennych. Postanowiłeś także zgromadzić nieco jadła na wesele, złóż więc w spichlerzu potrzebną ilość mięsiwa i sera.



Pobierz mapę

__________________________________________________________________________________________


10 sierpnia 2015 roku
Pozwoliłem sobie przykleić, bo ginie w gąszczu tematów ze zwykłymi mapami ;) .

Siwy - 15 Lipiec 14, 10:47

Pierwszego dnia wiosny, w tydzień po weselu, w twym dworze zjawił się zwiastun rychłego końca sielanki – królewski posłaniec. Z początku trochę żałowałeś, że będziesz musiał opuścić tę piękną okolicę, a przede wszystkim młodą żonę, ale po chwili skarciłeś się w duchu, bo przecież ojczyzna tonęła w pożodze. Poza tym i tak nie potrafiłbyś się tym cieszyć, wiedząc, że wszyscy mężczyźni zdolni do walki są na froncie. Ugościłeś zatem zdrożonego wysłannika, a następnie od razu wziąłeś do ręki list i złamałeś królewską pieczęć.

19 marca, Anno Domini 1723
Hetmanie polny Ryszardzie Halicki!

Zima właśnie dobiega końca, więc wkrótce czas znowu stanąć do boju. Nasza Ojczyzna znalazła się w beznadziejnej sytuacji, dlatego musimy bardzo rozważnie zaplanować nasze posunięcia, bo zły ruch może nas kosztować naprawdę wiele. Na dzień 26 marca tego roku wyznaczyłem spotkanie Rady Królewskiej, która obradować będzie na zamku w Kobruniu. Zatem staw się tam, proszę, w wyznaczonym terminie, bowiem
fatum Sarmatiae wisi nad przepaścią.

Ku chwale Ojczyzny!
Vladislaus V, Dei Gratia Rex Sarmatiae


Wyruszyłeś już następnego dnia. Gosieńka pożegnała cię ostatnim pocałunkiem i błogosławieństwem na drogę, bowiem było bardzo możliwe, że po obradach Rady Królewskiej ruszysz od razu do boju. Pogoda była znakomita do podróży. Słońce przyjemnie ogrzewało swoimi promieniami, a powietrze było wspaniałe – świeże i rześkie. Jechałeś bez pośpiechu, podziwiając przyrodę budzącą się do życia i piękne, górskie krajobrazy. Czasem spotykałeś kogoś na gościńcu i chwile rozmawialiście, ale wyczuwalny był niepokój przed nadciągająca wojną. Ludzie nie byli tak weseli ni otwarci, jak zwykle w czasach pokoju.

Podroż zajęła ci cztery dni i w przeddzień narady byłeś już na miejscu, tak jak większość wezwanych senatorów. Król jednak jeszcze nie przybył. Rozgościliście się zatem, dobrze przyjęci przez gospodarza, który jednak nie należał do grona mającego obradować, jak nakazywał zwyczaj.

Następnego dnia zjawili się już wszyscy senatorowie, jednak króla jeszcze nie było. Normalna rzecz, w Sarmacji nikt nie lubił zbytnio się śpieszyć, a w czasie wojny dodatkowo mogły się przydarzyć różne nieprzewidziane zdarzenia. Jednak gdy król nie pojawił się przez cały następny dzień, zaczęliście nieco się niecierpliwić – koniec końców zbliżała się wojna, mimo że póki co nie było słychać o ruchach nieprzyjaciela. Trzeciego dnia króla wciąż nie było. Zaczęliście nieco się niepokoić, czym może być to spowodowane. Podczas wieczornej biesiady uznaliście, że jeśli król nie zjawi się do południa, to należy rozpocząć Radę bez niego.

Ranek dnia czwartego nie przyniósł zmian. Zatem rozpoczęliście obrady bez króla, co było do przyjęcia w wyjątkowej sytuacji. Sprawę tego, że Sarmacja powinna walczyć dalej uchwalono jednomyślnie. Następnie należało ustalić, w jaki sposób podjąć dalszą walkę.
– Cóż, chyba zgodzą się panowie, że musimy ułożyć się z jedną ze stron konfliktu – dały się słyszeć pomruki przytaknięcia, a przynajmniej nikt nie protestował. – Moim zdaniem musimy postarać się o ugodę z Bedynami.
– Chyba waćpan żartujesz! Oni żądają praw równych z nami, nie możemy się na to zgodzić – oburzył się Krzysztof Doręcki, przedstawiciel jednego z najmożniejszych rodów Sarmacji.
– Zatem co proponujesz, waść? Pertraktacje z Delagią? Oni z kolei będą żądać oddania im ogromnego terytorium.
– Trudno. Ale na pewno nie chcę układać się z tymi barbarzyńcami!
– Jak waćpan możesz tak lekko mówić o stracie terytorium i to nie małego, jak sądzę?! – odezwał się inny senator, w podeszłym już wieku. – Chcesz skazać na wcielenie do innego państwa tysiące rodowitych Sarmatów?
– Poza tym, nie nazywałbym już Bedynów barbarzyńcami – dodałeś. – Byli nimi, oczywiście, w chwili, gdy ich podbiliśmy i wiele lat potem. Ale już od przeszło dwóch pokoleń bardzo się zsarmatyzowali. Noszą się na naszą modłę, większość mówi świetnie w naszym języku, a niemal połowa nawróciła się na naszą wiarę.
– E tam, gadanie! Nie godzi się abyśmy zrównywali się w prawach z nimi! – tym razem inny senator poparł Doręckiego.
– Przecież nie musimy zgadzać się na wszystko. Możemy przystąpić do negocjacji z twardymi warunkami i potem dopiero pójść na ewentualne ustępstwa. Można, na przykład, w zamian za nadanie równych praw nakazać im płacić wyższe podatki od rdzennych Sarmatów i utrzymywać liczną armię na wschodnich rubieżach, a ich młodych mężczyzn zobowiązać do kilkuletniej służby wojskowej pod naszymi oficerami, dzięki czemu następne pokolenia byłyby już całkiem zasymilowane.
– Ale o czym my w ogóle rozmawiamy! – zdenerwował się Doręcki. – Przecież to przez nich ta wojna! To mają być Sarmaci, patrioci? Niszczą swój własny kraj tym buntem!
– Zauważ, waść, że, przez poniżanie ich, możliwe, że nie czują się w pełni związani z Sarmacją.
– I słusznie! – wszedł ci w słowo magnat.
– Nie przerywaj mi waćpan jak barbarzyńca – zripostowałeś patrząc mu w oczy. – Właśnie to kolejny przykład tego, że są do nas podobni. Mają naszą dumę i jeśli władza jest niesprawiedliwa, to występują przeciw niej. A wyznawanie naszych wartości, takich jak honor, czy umiłowanie wolności, to chyba nawet ważniejsze rzeczy niż ubieranie się na nasz wzór, czy wyznawana religia. Czy nie pamiętacie już niedawnego rokoszu Kołakowskiego, rodowitego Sarmaty, dzięki któremu przeforsowaliśmy znakomite prawo pozwalające odwołać raz na dziesięć lat monarchę, jeśli okazałby się nieudolny, albo prowadziłby politykę nie zgodną z interesami Rzeczypospolitej? Tak samo oni nie zgadzają się na niższą pozycję, pragną żyć tak jak my.
– Dobrze więc – odezwał się pojednawczo jeden z senatorów. – Przeprowadźmy zatem głosowanie i wybierzmy drogę, jaką będziemy podążać.

Jako, że brakowało króla, wynik mógł się okazać nierozstrzygnięty, gdyż senatorów w Radzie Królewskiej jest dziesięciu. I tak też się stało. Oddano pięć głosów za pertraktacjami z Bedynami i pięć przeciwko tym negocjacjom. Dla Doręckiego tego było już za wiele.
– Stawaj zatem! – krzyknął do ciebie porwawszy za szablę. – Niech Bóg osądzi, kto ma rację.
– Hej, co waćpan wyprawiasz! – krzyknęło paru.
– Nie godzi się w taki sposób rozwiązywać spraw na sejmie – powiedziałeś, będąc jednak czujnym.
– Toż to nie zwykły sejmik w czasie pokoju, kiedy można obradować tygodniami. Czas nagli! A może waćpan tchórzysz?

Tym razem nie zdołałeś już zachować zimnej krwi. Wstałeś i dobyłeś swą szablę. Pierwszy zaatakował Doręcki. Z łatwością odbiłeś kilka jego ciosów. Stałeś nie poruszony, więc znowu natarł z furią. Jednak jego ciosy nie stanowiły dla ciebie żadnego zagrożenia. Stałeś w tym samym miejscu, nie cofając się nawet o krok i blokowałeś uderzenia magnata. W końcu przeszedłeś do kontrataku. Po kilku ciosach wybiłeś mu szablę z ręki. W tym momencie do sali wszedł król, a szabla Doręckiego wylądowała u jego stóp.
– Co tu się wyprawia, panowie! – oburzył się król. – Na sejmie, ani podczas obrad Rady Królewskiej nikt nie pojedynkował się już od niemal trzydziestu lat. Panie Bałowski, proszę mi opowiedzieć co tu się stało.

Starzec opowiedział więc, co zaszło, a także streścił przebieg dyskusji. Następnie król wysłuchał powtórnie argumentów obu stron. Jakiś czas rozmyślał w ciszy, wreszcie wstał i przemówił.
– Sprawę pojedynku zostawiam do osądzenia przez sąd po zakończeniu wojny. Jednak przed sądem w roli oskarżonego stanie tylko pan Doręcki. Pana Halickiego uznaję za niewinnego i zostanie on poproszony jedynie o relację wydarzeń. Co się zaś tyczy ważniejszych spraw – dalszych losów Rzeczypospolitej… Opowiadam się za ugodą z Bedynami. Sarmacja będzie zatem od tego dnia dążyć do współpracy z Bedynami i całkowitego wyparcia z naszych ziem nieprzyjaciela. Już jutro wyślemy poselstwo do bedyńskiego dowództwa, które przedstawi im naszą propozycję i wezwie do zaprzestania przez nich walk przeciw Sarmacji.

Już następnego dnia przybył posłaniec znad Fileny, gdzie pełniono wartę i gromadzono informacje o posunięciach nieprzyjaciela. Oznajmił, że Delagowie wznowili ofensywę i zmierzają w kierunku ważnej strategicznie twierdzy w Brzeniu, która jest zarazem siedzibą zakonu. Król polecił ci, abyś pośpieszył tamże czym prędzej, by objąć dowodzenie nad warownią.


__________________________________________________________________________________________

Misja 6: W obronie wiary



Brzeń jest twierdzą na prawym brzegu Fileny, która znajduje się przy głównej przeprawie przez rzekę. Delagowie muszą więc zdobyć warownię, jeśli chcą kontynuować natarcie. Musisz zatem za wszelką cenę powstrzymać ich uderzenie i utrzymać twierdzę brzeńską, aby wojska Rzeczypospolitej mogły ukończyć przygotowania do kontrataku. Ponadto jest to ważny klasztor i jeden z głównych celów pielgrzymek, więc jego obrona dobrze wpłynie na nieco osłabione po upadku stolicy morale żołnierzy.



Pobierz mapę

__________________________________________________________________________________________



Twoja bohaterska postawa podczas obrony Brzenia pozwoliła wojskom Sarmacji ukończyć przygotowania do kontrofensywy. Gdy ogromna armia przeprawiła się przez Filenę, opuściłeś Brzeń i dołączyłeś do królewskiego wojska.

Jadąc główną drogą przez obóz mogłeś dostrzec, że na jego obrzeżach ustawione są w równych odstępach jednolite namioty, natomiast w centrum panuje duża różnorodność kwater. Było to spowodowane tym, że z tak małego skrawka terytorium Sarmacji król nie zdołałby zebrać wystarczającej ilości żołnierzy. Zatem większa część piechoty została zwerbowana w Cesarstwie Lemańskim i to właśnie w głównej mierze oni zajmowali owe jednolite namioty. Zaś w środkowej części obozu rozlokowana została elita – kawaleria Rzeczypospolitej, którą tworzyła głównie szlachta, stąd taka różnorodność namiotów. Część jeźdźców bowiem sama zaopatrywała się w sprzęt i broń, gdyż nie zadowalały ich przydziały państwowe.

Idąc do namiotu króla z przyjemnością podziwiałeś piękne zbroje kawalerzystów, często ozdabiane mosiądzem, a nawet srebrem, czy złotem, a także niezwykłe tkaniny ich namiotów. Przy ich kwaterach zaś stały ładne konie, na których szli oni do boju. Mimo że sarmacka Kawaleria Narodowa uchodziła za ciężką, albo półciężką, używane przez nią konie różniły się znacznie od rumaków używanych przez armie innych państw. Była to specjalna rasa wyhodowana w Sarmacji przed kilkoma wiekami. Nie były to konie wielkie i rosłe, ale dzięki temu były bardzo szybkie, wytrzymałe i zwrotne, w przeciwieństwie do ociężałych rumaków, na których jeździli żołnierze z państw ościennych.

W końcu dotarłeś do królewskiej kwatery, która mieściła się w monumentalnym wręcz namiocie, nad którym dumnie wisiała sarmacka chorągiew. W środku oczekiwali na ciebie król i hetman wielki, Stanisław Wąsowski.
– Czołem waszej mości, królu Władysławie! – oddałeś należyte honory monarsze. – Witam, panie Wąsowski – uścisnąłeś dłoń hetmana wielkiego.
– Świetnie, że przybył waćpan tak prędko – powitał cię król. – Panie Wąsowski, proszę zaznajomić pana hetmana z tym, co wiemy o ruchach i planach nieprzyjaciela.
– Tak jest – odparł pan Stanisław i odchrząknął. – Delagowie przeprowadzając błyskawiczną ofensywę w ubiegłym roku dążyli do jak najszybszego dotarcia do naszej stolicy i zdobycia jej. Idąc w głąb kraju nie zważali na liczne zamki nie chcące im się poddać i zostawiali je w naszych rękach. Było to dość krótkowzroczne postępowanie, bowiem duża część ich sił musi wciąż przebywać we wszystkich województwach, aby chronić tyły delaskiej armii przed małymi grupami fidelium patriae żołnierzy. Dodatkowo Bedyni po rozmowach z nami odmówili dalszej współpracy. Przez to Delagowie nie mogli wysłać wiosną tego roku wystarczająco silnej armii na front. Jednak gdyby udało im się przebyć Filenę, ryzyko opłaciłoby się. Gdyby zajęli Basynię, prawdopodobnie część naszych twierdz poddałaby się, a nawet gdyby broniły się one do końca, Delagowie mieliby czas je zdobyć – tu na chwilę przerwał i odkaszlnął. – Jednak pańskie umiejętności strategiczne podczas obrony Brzenia pokrzyżowały im plany i musieli zrezygnować ze zdobycia Basynii, zwłaszcza, że już nadciągał nasz kontratak. Teraz przegrupowują główną armię, bo chcą pobić nas w walnej bitwie i w ten sposób uratować zwycięstwo. Jednocześnie próbują zdobyć choć część twierdz, będących wciąż w naszych rękach.
– Dziękuję, panie Wąsowski. W czasie, gdy pana jeszcze nie było – zwrócił się do ciebie król – rozmyślaliśmy i naradzaliśmy się z panem Stanisławem. Z naszych informacji wynika, że leżąca niedaleko twierdza Lasocin, jedna z tych będących wciąż w naszych rękach, jest właśnie oblegana. Aczkolwiek posyłanie tamże wszystkich naszych sił byłoby pozbawione sensu, zwłaszcza, że część wojsk delaskich dopiero ma tamże nadejść. Uznaliśmy przeto, iż należy naszą armię podzielić na dwie. Główna, pod moim i pana hetmana Wąsowskiego dowództwem, dążyć będzie do pobicia Delagów w polu i możliwie szybkiego odbicia Orłowa. Natomiast pomocnicza, będąca pod pańską komendą, pójdzie z odsieczą Lasocinowi, a potem czekać będzie na dalsze rozkazy. Co pan sądzi o tym planie? – zapytał na koniec król, choć dobrze wiedziałeś, że wszystko jest już postanowione, a owo pytanie zadane zostało ze względu na dobre maniery.
– Myślę, że to dobra strategia. Jakie wojska są pod moim dowództwem?
– Trzeci i piąty pułk Kawalerii Narodowej, a także jedenasty pułk piechoty – nastąpiła chwila ciszy, więc król odezwał się ponownie. – Tymczasem mogą panowie udać się do swoich kwater.
– Tak jest. Ku chwale Ojczyzny! – powiedzieliście jak na komendę i udaliście się do wyjścia.

Jeszcze tego samego dnia wezwałeś dowódców przydzielonych ci oddziałów i nakazałeś przygotować pułki do wymarszu jutro wczesnym rankiem. A jako, że dopiero powoli nastawał wieczór, przeszedłeś się po obozie, w którym spotkałeś wielu przyjaciół, a wśród nich Dębskiego.
– Zatem znowu się widzimy – wykrzyknął ów, gdy cię zobaczył. – panie hetmanie! – dodał zaraz, przypominając sobie, że jesteście znowu na wojnie. – Doszły mnie słuchy, że twoje starania o rękę panny Habrówny okazały się jak najbardziej owocne. Szczęściarz z ciebie – zaczął rozmowę po chwili, gdy odeszliście nieco na bok, kierując się do jego kwatery.
– Ano, też tak uważam – odparłeś radośnie.

Rozmawialiście tak do późna w nocy, bo niebawem dołączyło do was paru wspólnych przyjaciół. Jak się okazało, Dębski niestety nie wchodził w skład armii, przydzielonej ci przez króla. Jest bowiem dowódcą 1. Pułku Kawalerii Narodowej, które to stanowisko objął za odwagę podczas obrony stolicy i szarżę, jaką wtedy wykonaliście, gdyż poprzedni pułkownik zginął podczas osłaniania odwrotu swojego oddziału za Filenę.

O poranku zapowiadającym piękny wiosenny dzień wyruszyłeś na czele swojej armii z obozu. Byłeś uradowany, że wreszcie znów ruszasz w pole, a w dodatku mając pod swoją komendą armię składająca się w głównej mierze z Kawalerii Narodowej.

Gdy przejeżdżaliście przez wsie, jadąc przez kraj, ludzie wychodzili z domów i radowali się, a panny i kobiety obsypywały was kwiatami. Jak donosili ci zwiadowcy, nieliczne oddziały Delagów, stacjonujące w pobliżu, wycofywały się na wieść o pochodzie twojej armii. Po czterech dniach drogi wreszcie dotarliście do celu.

__________________________________________________________________________________________

Misja 7: Bitwa pod Lasocinem



Główna armia Delagów mająca zdobyć Lasocin, jeszcze tu nie dotarła. Spędź zatem z pola oblegające Lasocin oddziały, a następnie przygotuj się na przybycie głównych sił delaskich. Dowodzisz doborowymi pułkami, więc walka nie powinna być zbyt trudna.



Pobierz mapę

__________________________________________________________________________________________



Tak, jak się spodziewałeś, zadanie nie było zbyt trudne. Możliwe, że była to nawet twa najłatwiejsza bitwa podczas tej wojny. Jak słusznie powiedziano ci na naradzie z królem i hetmanem wielkim, Delagowie gotowali się do walnej bitwy, nie mogli więc wysłać pod Lasocin zbyt dużej armii. Nie spodziewali się też z pewnością, że przybędziesz z odsieczą i to na czele tak licznego wojska. Wysłałeś zatem do króla posłańca, informując o sukcesie i prosząc o dalsze rozkazy.

20 czerwca, Anno Domini 1723
Hetmanie polny, Ryszardzie Halicki!

Niezmiernie uradowały mnie i cały sztab twe pomyślne nowiny.

My także nie próżnowaliśmy. Niestety, Delagowie nie dali nam się sprowokować do bitwy i wycofali swą główną armię za Wichrzycę, chcąc jeszcze bardziej ją powiększyć przed stoczeniem z nami walnej pugnae. Podobno oczekują też na nowe posiłki z kraju. Jednak dzięki temu my także powiększamy szeregi.

Zadziwiające, że dość łatwo oddali nam Orłów. Przypuszczaliśmy, że będą starali się oprzeć swą obronę o Wichrzycę i utrzymywać jak najdłużej. Tymczasem już po trzecim szturmie stolica wróciła z powrotem pod nasze panowanie. Najprawdopodobniej stało się tak również dzięki oficjalnie już podpisanej ugodzie z Bedynami, którzy jak na razie mają głównie dręczyć wroga swymi podjazdami w Przedgórzu.

Ciebie zaś proszę, abyś udał się na północ i odbił z rąk wroga Rębów. W Międzyrzeczu nie ma zbyt wielu twierdz, więc sądzę, że po zdobyciu Rębowa z łatwością odzyskasz całą krainę. A wtedy Delagowie, którzy wciąż jeszcze zajmują Bursztynowe Pola, wzięci w kleszcze pewnie poddadzą się szybko.

My zaś, szykując się do rozbicia Delagów w polu, potrzebujemy każdego pułku Kawalerii Narodowej. Odeślij więc, proszę, trzeci i piąty pułk do Orłowa. Jednak możesz zostawić sobie kilka chorągwi, w końcu co to za sarmacka armia bez ]/i]equitum[i]. Zamiast nich przyślę Ci natomiast kilka pułków piechoty, niezbędnej do zdobycia twierdzy.

Vladislaus V, Dei Gratia Rex Sarmatiae


Byłeś bardzo zadowolony z treści listu. Jak najbardziej odpowiadała ci rola samodzielnego dowódcy, nawet niewielkiej armii, i działanie na własną rękę. Zjadłszy zatem kolację, napisałeś list do żony, referując szczegółowo postępy sarmackiej armii i chwaląc się swoja ostatnią udaną odsieczą.

Następnego dnia odesłałeś królowi oba pułki kawalerii, zatrzymując sobie dwie chorągwie. Po kilku dniach, zostawiwszy w zamku nieliczną załogę, na czele niewielkiej armii wyruszyłeś w kierunku Rębowa, chcąc w drodze złączyć się z piechotą wysłaną przez króla. Oddziały delaskie, które wciąż jeszcze były w okolicy i próbowały grabić miejscową ludność, uciekały do Rębowa na wieść o twoim pochodzie.

Dzień drogi od celu, gdy już nieco się niecierpliwiłeś, kiedy nadejdą wojska obiecane przez króla, wreszcie dogonił was posłaniec od ich dowódcy, prosząc, abyś zaczekał, bo są już tuż na wschód od twojej armii. Przystałeś na jego prośbę.

Następnego dnia po południu, mając już sporą armię u boku, stanąłeś obozem pod Rębowem. Tak jak się spodziewałeś, Delagowie nie zgodzili się poddać miasta bez walki. O świcie rozpoczęło się zatem oblężenie.


__________________________________________________________________________________________

Misja 8: Kontrnatarcie



Rębów jest znakomicie usytuowaną i obwarowaną twierdzą. Musisz dobrze przygotować oblężenie, by jakoś przebić się przez trzy warstwy muru i zdobyć stołp. Nie masz zbyt licznego wojska pod swoją komendą, powinieneś zatem działać roztropnie.



Pobierz mapę

__________________________________________________________________________________________



Dzięki zdobyciu Rębowa bez większych kłopotów przegoniłeś Delagów z Międzyrzecza. Nie stanęli nawet do bitwy. Wycofywali się pośpiesznie ku Bursztynowym Polom lub w kierunku morza, by możliwie szybko odpłynąć.

Kiedy twój koń zamoczył kopyta w morzu, lato dobiegało już końca. Zacząłeś zatem zbierać z odzyskanych ziem żołnierzy, aby jeszcze w tym roku odbić z rąk wroga Bursztynowe Pola. Nie miałeś problemów z pozyskaniem rekrutów. Szlachta licznie wstępowała do kawalerii, a chłopi i mieszczanie garnęli się do pułków piechoty. Ponadto z lasów wyszły regularne oddziały Wojska Sarmackiego, które nie zdołały podczas inwazji Delagów wycofać się do Basynii, ani tamże przebić i nękały nieprzyjaciół podjazdami.

W kilka tygodni zebrałeś sporą armię i byłeś gotów do uderzenia, by odbić Bursztynowe Pola. Parę dni przed planowanym wymarszem przybył królewski posłaniec.

14 października, Anno Domini 1723
Hetmanie Ryszardzie!

Gratuluję świetnego oblężenia Rębowa i szybkiego odbicia Międzyrzecza. Cieszę się, że mam do dyspozycji tak znakomitego dowódcę.

Wierzę, że zgodnie z ustaleniami podjąłeś także odpowiednie kroki i przyłeś
exercitum do oswobodzenia Bursztynowych Pól. Uderz zatem możliwie szybko i przywróć naszym rodakom wolność.

My zaś w tym czasie odbiliśmy południowe Przedgórze i powinniśmy bez większych problemów zdobyć tereny prawego brzegu Wichrzycy aż do morza. Obawiam się jednak, że w tym roku nie zdążymy już oswobodzić całej Sarmacji i będziemy zmuszeni dokończyć rzecz wiosną.

Tobie zaś pozwalam udać się zimą na odpoczynek do domu, kiedy tylko odbijesz Bursztynowe Pola. Powiadomię Cię, gdy wyznaczę termin zbiórki wojsk w roku następnym.

Vladislaus V, Dei Gratia Rex Sarmatiae


Wyruszyłeś zatem zgodnie z planem ku Bursztynowym Polom. Zwiadowcy donieśli ci, że wbrew przewidywaniom Delagowie chcą twardo bronić swych pozycji. Przysłali morzem liczne posiłki i są gotowi, by bić się z tobą nawet w polu. Jednak, ku swemu zdziwieniu, rzekę przebyłeś bez większych problemów. Byłeś pewny, że właśnie przeprawy bronić będą najzacieklej. Widocznie główna armia nie zdążyła tu przybyć. Bez przeszkód przemierzyłeś zatem sporą część Bursztynowych Pól i byłeś już dwa dni drogi od Wrońska, jednego z większych miast Sarmacji, leżącego w centrum owej krainy.

Zwiadowcy powiadomili cię, że ku miastu zmierza wroga armia. Jednakże Wrońszczanie, na wieść o pochodzie twego wojska, przegnali niewielką załogę okupantów. Masz więc znakomitą okazję, by pobić główne siły przeciwnika w polu. Kiedy przybyłeś pod Wrońsk, Delagowie już tu byli, ale nie odważyli się szturmować miasta. Byli zatem w potrzasku – teraz nie zdążyliby uciec, nawet gdyby chcieli. Muszą zmierzyć się z tobą tutaj, mając dodatkowo za plecami wrogie miasto.

Dysponowałeś niecałym pułkiem Kawalerii Narodowej, który udało ci się pośpiesznie sformować w Międzyrzeczu, ale stosunek sił wynosił zaledwie 1:3, więc powinieneś dać sobie radę, nawet mając tak niewielu elitarnych jeźdźców u boku. Ustawiłeś ich zatem w centrum, tuż za nimi piechotę, a na skrzydłach lekką jazdę. Oceniwszy szanse powodzenia pozytywnie, nakazałeś kawalerzystom dokonać przełamującej szarży, a lekkiej jeździe wsparcie ich na skrzydłach. Tuż za konnymi ruszyła piechota, aby możliwie szybko włączyć się do bitwy.

W odwodzie został ci niepełny szwadron Kawalerii Narodowej i pułk piechoty. Tak, jak się spodziewałeś, szarża zmusiła siły nieprzyjaciela do cofnięcia się, jednak niebawem Delagowie zdołali się pozbierać, walczyli zawzięcie, a po jakimś czasie zaczęli nawet zdobywać przewagę na lewym skrzydle. Aby sytuacja nie wymknęła się spod kontroli, nakazałeś kawalerzystom pozostającym w odwodzie nieco obejść pole bitwy i z boku uderzyć na wroga. Jednakże dowódca delaski był doświadczonym żołnierzem. Szybko zorientował się, co niebawem nastąpi i wysłał przeciw twoim jeźdźcom ostatnie oddziały jazdy nie biorące udziału w bitwie. Była ich jednak porównywalna z twoimi liczba. Sarmaci z łatwością rozbili owych i zgodnie z planem uderzyli z flanki na Delagów, przechylając tym samym szalę zwycięstwa na sarmacką stronę.

Po tej szarży bitwa szybko zakończyła się twoim zwycięstwem. Niedobitki Delagów, którym udało się uniknąć niewoli i zbiec z pola walki, umykały w kierunku wybrzeża niosąc otuchę i radość Sarmatom, a swoim złe nowiny.

Rozbiwszy ostatnią zorganizowaną armię delaską operującą w Bursztynowych Polach z łatwością wyzwoliłeś całą krainę, zwłaszcza, że sporo miast, wzorem Wrońska, przegnało samodzielnie wrogie załogi. Kiedy większość liści opadła już z drzew, odpłynął ostatni statek z wycofującymi się Delagami.

Wypełniwszy swe zadanie, postanowiłeś udać się na zimę do swojego nowo wybudowanego dworu i oczekującej małżonki. Załatwiłeś zatem z grubsza formalności w Bursztynowych Polach – m.in. ustanawiając swego zastępcę na czele stacjonującej tamże armii, porządkując sprawy w publicznej administracji, etc. – i ruszyłeś w piękne Góry Sowie, by nieco wypocząć po całym roku wyczerpujących walk.

Zdawałeś sobie sprawę, że najcięższe bitwy Sarmacja ma już raczej za sobą, dlatego szybko zapomniałeś o sprawach publicznych, ciesząc się spokojnym życiem z Gosieńką. Jednak, jako że zima była wyjątkowo lekka w tym roku, na początku lutego zacząłeś wyglądać królewskiego posłańca, gdyż śniegu już niemal nie było i chciałeś jak najszybciej zakończyć tę wojnę całkowitym zwycięstwem Sarmacji. W połowie lutego wreszcie przybył oczekiwany goniec z listem od Władysława V.

12 lutego, Anno Domini 1724
Hetmanie polny, Ryszardzie Halicki!

Radujmy się – Bóg nam sprzyja! Zima w tym roku była wyjątkowo lekka i w zasadzie już się skończyła. Możemy zatem szybciej, niż się spodziewałem, uderzyć na Delagów okupujących ostatnie nie odbite przez nas ziemie na północnym-wschodzie.

Hetman wielki, pan Stanisław Wąsowski, już rozpoczął koncentrację armii w Przedgórzu. Przybądź zatem jak najśpieszniej do Orłowa i ruszajmy na wojnę!

Vladislaus V, Dei Gratia Rex Sarmatiae


W tydzień po otrzymaniu listu byłeś w Orłowie. Zauważyłeś, że ściągnięto wielu rzemieślników, którzy sumiennie przywracali dawny blask pięknemu miastu. Już na drugi dzień wyruszyłeś wraz z królem i jego gwardią złożoną z jeźdźców pięknej Kawalerii Narodowej i udaliście się możliwie krótką drogą do miejsca koncentracji wojska.

Na początku marca wjechaliście do obozu sarmackiej armii rozlokowanej w południowym Przedgórzu. Zwiadowcy donieśli jednak, że główna, bardzo liczna i zdeterminowana, armia delaska operuje w centrum krainy. Kluczem było teraz jak najszybsze rozbicie głównej armii nieprzyjaciół. Zgromadziwszy zatem całą armię, ruszyliście na północ.

Bitwa stoczona została w raczej nie sprzyjających Sarmatom warunkach, gdyż przeciwnicy ustawili się na wzgórzu, choć niezbyt wysokim. Ponadto wróg był siedmiokrotnie liczniejszy, dlatego postanowiliście nie nacierać od razu, tylko poczekać i dać wypocząć ludziom i koniom. Jednocześnie, aby nie pozwolić Delagom na odpoczynek, co jakiś czas nakazywaliście udawać natarcie, dzięki czemu żołnierze przeciwnika musieli stale być w gotowości, podczas gdy Sarmaci mogli nabrać sił. W końcu, wczesnym popołudniem, zaczęliście gotować się do ataku na Delagów. Sarmacką armią dowodził pan Wąsowski, ty zaś miałeś pod swoją komendą prawe skrzydło.

Na pięć godzin przed zachodem słońca hetman wielki na czele całej armii ruszył do szarży na nieprzyjaciela. Wypoczęte i silne sarmackie konie galopowały pod górę równie sprawnie jak po równinie.

Pierwsze szeregi Delagów zostały rozbite przez szarżujących jeźdźców. Jednakże przewaga liczebna wroga była zbyt duża, dlatego pan Wąsowski rozkazał natychmiastowe wycofanie się jeźdźców. Dla tych znakomicie wyszkolonych kawalerzystów takie manewry to nie pierwszyzna. Potrafili oni galopować w równych kilkumetrowych odstępach, by na jeden sygnał złączyć się i jechać „kolano w kolano”. Zawracanie niemal w miejscu także każdy miał opanowane do perfekcji. Dzięki takim jeźdźcom Sarmacja potrafiła stawiać czoła dziesięcio-, czy nawet kilkunastokrotnie liczniejszym przeciwnikom.

Odskok od szeregów wroga wykonany został w jednej chwili. Odjechaliście na kilkadziesiąt metrów, by zawrócić i ponownie runąć na wroga. Powtarzaliście szarżę aż osiem razy, a gdy do walki włączyła się piechota i lekka jazda, po kilku godzinach zażartej bitwy Delagowie musieli się poddać. Czerwień zachodzącego słońca oświetliła pobojowisko.

Jednak mimo pięknego zwycięstwa w obozie tej nocy nie świętowano. Podczas siódmej szarży na czele swego wojska hetman wielki, pan Stanisław Wąsowski, został poważnie ranion i odszedł chwalebną śmiercią na polu bitwy, jak przystało na sędziwego już żołnierza, który całe swoje życie poświęcił wojaczce.

Zgodnie ze zwyczajem, w chwili śmierci hetmana wielkiego podczas kampanii wojennej, jego obowiązki przejmuje hetman polny, bez oficjalnego mianowania. Jednak do czasu uroczystego wręczenia buławy wciąż tytułowany jest tak, jak nowo wybrany hetman polny. Twoim zastępcą został pan Zygmunt Jaworowicz herbu Kościesza. Nie znałeś go dotychczas osobiście. Wiedziałeś tylko, że był dowódcą jednego ze wschodnich pułków Kawalerii Narodowej. Król wyznaczył jego kandydaturę, ponieważ w ubiegłym roku podczas walk u boku monarchy wsławił się odwagą, opanowaniem i zmysłem strategicznym, a ponadto był po prostu starym wojskowym, doskonale znającym swój fach.

Pokonując ostatnią większą armię wroga w polu należało iść za ciosem i odbić pozostające w jego rękach twierdze. Okazało się jednak, że nie będzie to takie proste, jak mogło się wydawać. Dały się we znaki skutki okupacji delaskiej. Panując na zdobytych terenach, a jednocześnie wiedząc, że nie zdołają utrzymać wszystkich zdobytych ziem, Delagowie nie starali się nawet zachowywać dobrego mniemania o sobie wśród Sarmatów. Bardzo dotkliwie obrabowali zarówno królewskie miasta, jak i wielu ziemian. Przepadła także duża część zasobów królewskiego skarbca. Z tego powodu państwo nie było w stanie wypłacić żołdu wielu jednostkom nawet za poprzedni rok.

Mimo to żołnierze bili się dzielnie w poczuciu patriotycznego obowiązku. Niestety, łupy zdobyte po wygranej bitwie nie były zbyt bogate. Starczyły ledwo na wypłatę żołdu za pierwszy kwartał poprzedniego roku. Majątki dużej części żołnierzy zostały przez nieprzyjaciela przetrzebione, a gospodarstwa były nie doglądane od dwóch lat, gdyż na wojnę ruszyli najczęściej zarówno gospodarze, jak i ich synowie zdolni walczyć za kraj.

Zatem w sytuacji, gdy Sarmacja była już bezpieczna, a ostatnie tereny w rękach Delagów znajdowały się daleko na północnym-wschodzie kraju, mężczyźni, którzy zaciągnęli się do wojska w tej wyjątkowej sytuacji na tę jedną kampanię, osądzili, że spełnili swój obywatelski obowiązek. Biedni, albo średnio-zamożni ziemianie chcieli jak najszybciej wrócić do swych gospodarstw, aby przekonać się w jakim są stanie po ich długiej nieobecności, a przede wszystkim zobaczyć się z rodzinami, o których losy się lękali, zostawiwszy je często jeszcze przed okupacją delaską.

Armia uległa więc dużemu uszczupleniu. Zostali w niej przedstawiciele zamożnej szlachty, którzy do zarządzania swoimi rozległymi majątkami mieli zatrudnionych gospodarzy, a poza tym mogli sobie na to pozwolić, mając ogromne zapasy pieniędzy, zwłaszcza, że dysponowali prywatnymi posłańcami, którzy pozwalali im utrzymywać stały kontakt z rodzinami. Zostali także średnio-zamożni panowie bracia, których gospodarstwa nie tknięte wojną znajdowały się w Basynii, albo przeciwnie – bardzo blisko frontu, w związku z czym zależało im na jak najszybszym wyparciu wroga z kraju. Została także większość piechurów, którzy nie mieli gospodarstwa, ani rodzin, dla których całym życiem była armia. Oczywiście było też wielu patriotów, którzy mimo powyższych problemów nie myśleli o opuszczeniu wojska, dopóki cała Sarmacja nie zostanie wyzwolona.

Król Władysław V nawet za bardzo nie przejmował się tym zjawiskiem. Wiedział, że gospodarka państwa w dużym stopniu zależy od zamożności obywateli. Dlatego uważał, że należy im pozwolić naprawić szkody wyrządzone przez wojnę, by szybko mogli odbudować swe majątki. Ponadto nie chciał, aby warstwa średnio-zamożnej szlachty uległa osłabieniu, bo wtedy magnaci zaczęliby odgrywać zbyt dużą rolę w kraju.

Jednak ty, mimo że rozumiałeś doskonale odchodzących z armii żołnierzy, obawiałeś się, że wojsko będzie aż zbyt nieliczne, aby w krótkim czasie odbić z rąk Delagów kluczowe warownie i wyzwolić całą Sarmację. Sądziłeś, że król trochę przecenia możliwości sarmackich wojaków. A w każdym razie, jak zwykle, odbije się to na hetmanach, którzy mając nieliczne wojsko nie będą sobie mogli pozwolić na jakąkolwiek minimalną pomyłkę podczas szturmowania zamków i odbijania ostatnich zajętych przez nieprzyjaciela ziem.

Zatem armia liczyła teraz trzecią część sprzed walnej bitwy, wyłączając niewielkie straty poniesione w boju. Król także udał się z powrotem do stolicy, by zająć się sprawami państwowymi, całą wyprawę pozostawiając w twoich rękach. Postanowiłeś zatem odbić nadbrzeżną twierdzę w Leszyniu. Gdy ją już zdobędziesz, z pewnością kilka ostatnich mniejszych twierdz i miast zostanie poddana przez Delagów.

__________________________________________________________________________________________

Misja 9: Wara od tych ziem!



Będąc już pod murami Leszynia, doszły cię niepokojące wieści. Oto Delagowie zdołali jeszcze zebrać całkiem sporą armię, która zmierza w kierunku warowni. Jednakże nie możesz się już cofnąć. Musisz zdobyć Leszyń, a potem odeprzeć ataki wroga, który będzie usiłował odbić utracony zamek.



Pobierz mapę

__________________________________________________________________________________________


Stojąc na szczycie stołpu, skąd obserwowałeś walkę i wydawałeś rozkazy, z zadowoleniem patrzyłeś na pośpiesznie wycofujące się spod murów Leszynia niedobitki Delagów. Wiedziałeś, że teraz zwycięstwo nad najeźdźcą jest już niemal przesądzone.

Już trzeciego dnia po ostatniej bitwie, na czele dość skromnej armii wyruszyłeś z Leszynia. Wysłałeś także gońców, aby uzupełniania, które miały być zmobilizowane, jak najszybciej stawiły się w wyznaczonym miejscu. Przez ten czas odbiłeś bez walki trzy ostatnie zamki zajmowane jeszcze przez Delagów. Załogi widząc, że wojna już niemal zakończona zwycięstwem Sarmacji, i mogąc odejść cało decydowały się skorzystać z propozycji i wrócić do swej ojczyzny, oddając twierdze prawowitym właścicielom.

Zatem cała Sarmacja była już oswobodzona. Ważąc swoje siły, postanowiłeś iść za ciosem i przekroczyć przedwojenną granicę Rzeczypospolitej. Ciąg ostatnich porażek Delagów z pewnością drastycznie obniżył morale żołnierzy, a i liczebność rozbijanych kolejno armij uległa ogromnemu uszczupleniu. Jest to znakomita okazja, by odbić utracone w wyniku ostatniej wojny przed trzydziestoma laty ziemie.

Delagia w obecnej sytuacji pragnie jak najszybszego zawarcia pokoju, gdyż przegrana już dlań wojna dotkliwie wpłynęła także na stan finansów i gospodarki państwa, mimo licznych łupów wojennych. Dlatego też wydaje się, że zdobycie największej twierdzy tej krainy wystarczy, aby w traktacie pokojowym Delagowie zwrócili te ziemie Sarmatom. Kiedy wreszcie dotarły uzupełnienia, ruszyłeś na czele sporej armii pod Dębiec.

__________________________________________________________________________________________

Misja 10: Przypieczętowanie zwycięstwa



Stoisz u bram jednej z najpotężniejszych warowń na świecie – Dębca. Jednak dla Sarmatów nie ma nic niemożliwego.



Pobierz mapę

__________________________________________________________________________________________


Najeźdźca został zatrzymany i wyparty z ziem Sarmacji, a nawet twa ryzykowna kontrofensywa została zwieńczona sukcesem. Zatem nadszedł czas, aby zawrzeć korzystny dla Rzeczypospolitej pokój. Posłałeś więc gońca z wiadomością do króla o planowanych rokowaniach pokojowych. Oczekując na odpowiedź przygotowałeś tak liczną armię, jak to było możliwe – nie zwracając uwagi na niekiedy mierne uzbrojenie lub przeszkolenie żołnierzy – aby pokazać Delagom, że planujesz dalszy marsz w głąb ich kraju, a tym samym dać sobie mocny argument podczas rozmów o zakończeniu wojny. Delaska armia była rozbita, a tym razem to sarmackie wojska były w natarciu. Byłeś więc przekonany, że ta pokazowa, jeszcze dość liczna – choć o słabej wartości bojowej – armia, udająca chęć zajęcia dalszych terenów Delagii, skłoni przeciwnika do jak najszybszego wystąpienia z propozycją rozmów pokojowych.

Już po kilku dniach od wymarszu ze zdobytego Dębca przybył poseł delaskiego króla z propozycją zawarcia pokoju. Nie otrzymawszy jeszcze wiadomości od Władysława V, odprawiłeś go, prosząc o trzydniowy czas do namysłu. Rozbiłeś zatem obóz pod sporym miasteczkiem, dając żołnierzom trochę odpoczynku. Dwa dni po rozmowie z delaskim dyplomatą przybył królewski posłaniec.

14 października, Anno Domini 1724
Hetmanie Ryszardzie Halicki!

Dziękuję Ci za wspaniałe dowodzenia sarmacką armią. To dzięki Tobie Rzeczpospolita bohatersko pobiła wroga, a nawet ma szansę odzyskać utracone ziemie. Doprowadź proszę rokowania pokojowe jak najszybciej do pomyślnego skutku. Możesz być pewny, że za Twą wierną służbę nie ominą Cię należyte honory.

Vladislaus V, Dei Gratia Rex Sarmatiae


Delaski posłaniec przybył punktualnie następnego dnia. Tym razem przyjąłeś go i usiedliście do krótkiej rozmowy. Oznajmiłeś mu, że jest możliwe rozpoczęcie rokowań pokojowych, jednak w miejscu wyznaczonym przez ciebie – na zamku wnbsp;Dębcu. Tamten nie chciał się początkowo zgodzić – możliwe, że negocjował pro forma – ale w końcu przystał na ten warunek.

Tydzień później przyjąłeś delaskie poselstwo we wspaniałej sali dębskiego zamku i wraz ze swymi doradcami usiedliście do rozmów o zakończeniu wojny. Dyskusje były długie i szczegółowe. Jednak po kilku dniach zakończyły się owocnym podpisaniem traktatu pokojowego między Rzecząpospolitą Sarmacką a Królestwem Delagii. Niemal wszystkie twe postulaty zostały zaakceptowane przez stronę przeciwną – choć nie zawsze w pełnym wymiarze. Delagia zobowiązała się zwrócić wszystkie zagrabione dzieła sztuki i kultury z wyjątkiem dwóch obrazów i trzech rzeźb delaskich artystów. Ponadto zmuszona jest zapłacić rekompensatę za zniszczenia wojenne i zagrabione majątki ze skarbów królewskich i prywatnych dworów w wysokości 3 000 000 złotych sarmackich w przeciągu trzech lat. Wszyscy jeńcy mają być wymienieni podczas następnego spotkania za cztery tygodnie, bez względu na ich liczbę z obu stron – Sarmaci wzięli do niewoli więcej żołnierzy przeciwnika. Najważniejszą zaś sprawą jest powrót do Sarmacji ziem Dalekiego Nadbrzeża z minimalną korektą na korzyść Delagii.

Wojnę można było więc uznać za zakończoną. Nie spodziewałeś się, żeby Delagowie próbowali odbić utracone ziemie, mimo podpisania traktatu pokojowego. Jednak wolałeś być ostrożny i odroczyłeś swój wyjazd do czasu przybycia trzech nowo sformowanych pułków mających stacjonować w odbitej krainie.

Wraz z wojskiem, które miało stacjonować przy nowej granicy z Delagią, przyprowadzono żołnierzy niedawnego wroga. Wymiana jeńców miała bowiem nastąpić już za kilka dni. Przeprowadzono ją bez większych kłopotów w planowanym terminie – wszak to Sarmacja wzięła więcej wrogów do niewoli, więc stronie przeciwnej nie zależało na komplikowaniu sytuacji.

Zostawiwszy zatem odzyskaną prowincję pod opieką dwóch pułków piechoty i jednego jazdy, ruszyłeś na czele walczącej u twego boku armii ku stolicy. Zwolnieni z delaskiej niewoli jeńcy musieli być przyzwoicie traktowani, bo ochoczo ruszyli z wojskiem. Także pan Zygmunt Jaworowicz wracał z tobą na jakiś czas.

Wjechawszy w mury Orłowa zastaliście tłum radosnych ludzi, czekających, mimo nieprzyjemnej już, późnolistopadowej pogody, by powitać zwycięskiego hetmana i jego żołnierzy. Przejechaliście główną aleją i zatrzymaliście pod zamkiem króla. Wojacy stanęli dumnie wzdłuż drogi prowadzącej do zamku, a ty udałeś się na spotkanie z Jego Mością Władysławem V.

Robiło się już ciemno, więc po krótkiej rozmowie monarcha polecił ci odesłać żołnierzy na kwatery, w których mieli spędzić noc. Powiadomił cię też, że czekają tam na nich świeże ubrania i zbroje, ponieważ na jutro zaplanowana jest uroczysta defilada zwycięskiego wojska, a także oficjalne wręczenie buław hetmana wielkiego i polnego.

Tymczasem wraz z panem Jaworowiczem zasiedliście do kolacji z królem. Jakaż była twa radość, gdy niebawem do sali weszła twoja Gosieńka! Padliście sobie szczęśliwi w ramiona po tak długim czasie rozłąki. Okazało się, że król spodziewał się twego przybycia, a przecież na defiladzie i nominacji hetmana wielkiego nie może zabraknąć jego ukochanej.

Nie mogłeś jednak porzucić służbowych obowiązków, poprosiłeś zatem Gosieńkę do stołu i zacząłeś zdawać królowi relację z ostatnich miesięcy walk, w których ów już nie uczestniczył, zajadając jednocześnie kopytka polane pysznym gulaszem z sarny z borowikami, tudzież zupę grzybową lub pierogi biernejskie.

Nazajutrz, gdy wyjrzałeś przez okno, spostrzegłeś licznych żołnierzy w galowych mundurach i zbrojach zbierających się pod głównym zamkiem. Po dość krótkim śniadaniu, jakie zjadłeś sam z Gosieńką, ubrałeś przygotowane uprzednio uroczyste ubranie, oraz zbroję i wyszedłeś przed zamek. Żołnierze już ustawieni zostali w szyku, a mieszkańcy zebrali się na krańcach ulicy, bądź też wyglądali z okien.

– Panie hetmanie, melduję, że żołnierze są już przygotowani do uroczystej defilady – poinformował cię jeden z przybocznych króla. – Kiedy orkiestra zacznie grać, proszę niech pan ruszy na czele swych żołnierzy w kierunku rynku głównego. Tam się zatrzymacie i odbędzie się nominacja hetmańska – dodał, przypominając ci wczorajsze ustalenia.
– Dobrze. Dziękuję, panie Zdrojewski – odparłeś.

Zająłeś zatem miejsce na czele pochodu. Żołnierze wyglądali naprawdę wspaniale w pięknych mundurach i zbrojach. Podobne wydarzenie pamiętałeś jak przez mgłę, gdy jako młody chłopiec przyjechałeś z ojcem na koronację króla. Jednakże wojsko uczestniczące w dzisiejszej paradzie wydawało ci się znacznie wspanialej wyglądające.

Na czele, zaraz za tobą, były szeregi Kawalerii Narodowej. Piękniejszych żołnierzy od tych jeźdźców nie znajdziesz w świecie. Owi kawalerzyści mieli na sobie kirysy, szyje chroniły dodatkowo obojczyki, ręce osłonięte mieli naramiennikami i karwaszami, a na głowach nosili wspaniałe szyszaki. Cała ta wspaniała zbroja wykonana była z doskonałej blachy zdobionej na krańcach mosiężnymi okuciami, a bardzo bogaci mogli sobie pozwolić na złote. Spod pancerza wystawał, najczęściej czerwony, kontusz – na paradzie, rzecz jasna, o ujednoliconym kolorze. Wysokie buty tych żołnierzy wykonane były z jasnobrązowej, niemal żółtej, skóry.

Rzeczą charakterystyczną dla Kawalerii Narodowej były skrzydła mocowane do naplecznika zbroi (rzadziej do tylnego łęku siodła). Ponadto każdy jeździec na zbroję ubierał dodatkowo skórę lamparta lub wilka – w zależności od majętności. Główną bronią kawalerzysty tej formacji była bardzo długa – sięgająca nawet długości 5,5-6 metrów – kopia z dużym proporcem przy grocie. Oprócz niej, uzbrojony był on w koncerz lub pałasz, zamocowany do siodła pod lewą nogą, i – rzecz jasna – każdy bez wyjątku nosił szablę przy boku.

Warto też odnotować, iż w szeregach Kawalerii Narodowej była najznamienitsza szlachta Sarmacji. Żołnierz wstępował w jej szeregi zawsze z własnej woli, gdyż służba w tej formacji była ogromnym honorem. Wiedział on, że własną piersią broni ojczyzny, swych bliskich i odziedziczonej po przodkach ziemi. To sprawiało, że prezentowała się ona tak okazale, miała znakomite morale i była tak bardzo skuteczna w boju, mimo stosunkowo niewielkiej liczebności.

W następnej kolejności za kawalerzystami ustawieni byli pikinierzy. Nosili jednakowe, mocne, acz proste zbroje i kapaliny chroniące głowy, a w ręku dzierżyli pikę. Bardzo dobrze wyszkoleni, znający się na swojej robocie żołnierze.

Tuż za nimi maszerowali łucznicy. Bez obciążającej zbroi, w schludnych, eleganckich mundurach oprócz starannie wystruganych, najczęściej cisowych lub jesionowych, łuków mieli solidne, proste miecze przy pasie.

Następnie ustawieni byli zbrojni – elitarne oddziały ciężkiej piechoty. Mieli na sobie solidne, pełne zbroje, a na głowach przyłbice. Walczyli długimi mieczami, a dodatkowo mieli do obrony trójkątną tarczę.

Dalej szli kusznicy. Najbardziej zdyscyplinowani żołnierze w sarmackiej armii. Chronieni lekkim skórzanym pancerzem, mieli ponadto stalowe kapaliny na głowach i miecz w pogotowiu.

Na końcu pochodu szli – nie mniej dumnie od pozostałych – pałkarze, rekrutujący się głównie z Bedynów. Oprócz oddziałów pałkarzy, tworzyli oni także oddziały łuczników i kuszników stacjonujące na południowo-wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej.

Wreszcie trębacz zagrał miłą dla ucha melodię, a zaraz po nim huknęła orkiestra. Ruszyłeś na czele pięknego wojska w stronę głównego rynku. Przy drodze stały tłumy mieszkańców, młodzi chłopcy patrzyli na was z podziwem, a staruszkowie z uznaniem.

Na głównym placu czekał już król i jeszcze większe tłumy mieszkańców miasta i okolic. Rozpoczęła się ceremonia nominacyj hetmańskich. Król przemówił, chwaląc twe znakomite zasługi pro defensione patriae przy okazji popisując pokrótce przebieg wojny i znakomite warunki pokoju ją kończącego. Następnie poprosił cię, abyś podszedł.

– Z nieskrywaną radością mianuję pana Ryszarda Halickiego herbu Belina hetmanem wielkim Wojska Sarmackiego! To dzięki jego znakomitej postawie Sarmacja nie tylko obroniła się przed wrogiem, ale nawet odzyskała dawne swe ziemie. Jestem dumny, że mogę dowodzenie nad wojskiem przekazać tak wspaniałemu dowódcy. – rzekł, po czym wręczył ci piękną buławę hetmana wielkiego zrobioną ze srebra i misternie zdobioną.

Król ponownie przemówił argumentując swój wybór pana Zygmunta Jaworowicza na hetmana polnego, po czym wręczył mu hetmańską buławę – nieco mniej bogatą od twojej. Po chwili oklasków zabrałeś głos. Wyraziłeś wielką dumę ze swych żołnierzy, chwaląc ich męstwo i poświęcenie w boju. Przywołałeś kilka momentów kampanii, które szczególnie zapadły ci w pamięci na potwierdzenie swych słów, po czym zacząłeś wręczać odznaczenia najlepszym oficerom, ale też niektórym szeregowym, którzy szczególnie wsławili się podczas tej wojny.

Gdy uroczystość dobiegła końca, kolumna wojska udała się w kierunku zamku królewskiego, lecz tym razem pochód prowadził król. Na zamku zasiadłeś do ostatniej uczty w tym towarzystwie przed upragnionym powrotem do domu.

Następnego ranka wyjechałeś z małżonką z Orłowa, pięknej stolicy Sarmacji. Podróż do twego nowego domu była dość długa, ponieważ zajechaliście najpierw do twoich rodzinnych posiadłości w Przedgórzu. Tam spędziliście zimę, a wiosną, z kilkoma wozami dobytku, który chciałeś zabrać do nowego dworu, ruszyliście na zachód w Góry Sowie, gdzie mogłeś spędzić następne lata w spokoju, ciesząc się innym życiem, zostawiwszy stan kawalerski w przeszłości.

Po tej wyniszczającej wojnie Sarmacja odbudowała się jeszcze silniejszą niż dotychczas. W wojsku wprowadzono na powrót surową dyscyplinę, przekonawszy się boleśnie, że tak szybkie postępy Delagów w pierwszym roku wojny spowodowane były rozprężeniem się jej podczas długich lat pokoju, jakiego doznawała Sarmacja ante bellum. Uregulowano również sprawy Bedynów. Zasadniczo stali się oni równi w świetle prawa z rodowitymi Sarmatami, jednakże musieli płacić dodatkowy podatek na utrzymanie wojska stacjonującego przy wschodnich kresach państwa, przez następne trzydzieści lat nie mogli posiadać ziemi na własność poza Dzikimi Polami, a ponadto każdy mężczyzna wchodzący w dorosłość musiał odbyć dwuletnią służbę wojskową. Dzikie Pola – które w oficjalnych dokumentach zaczynano nazywać Zagórzem – podzielono na dwa województwa, przez co Bedyni mieli nawet swą reprezentację w sejmie – choć co prawda tylko w niższej izbie poselskiej – stanowiąc piętnastą jego część.

Przez następne lata Delagia nie ważyla się już prowadzić otwartej wojny przeciw Rzeczypospolitej Sarmackiej i po jakimś czasie odzyskana prowincja – Dalekie Nadbrzeże – na powrót wrosła w ojczyste ziemie. Także dwaj pozostali sąsiedzi starali się utrzymywać dobre stosunki z odbudowanym, jeszcze silniejszym krajem, a Wojsko Sarmackie musiało zmagać się tylko z drobnymi wypadami dzikich ludów z Zagonów Biernejskich.

Sarmaci udowodnili, że nie rzucali słów na wiatr, przekazując swym córkom i synom odwieczną dewizę: Amor Patriae nostra lex!




Autorzy:
– Kupiec Hrupkuw (mapmaker, opracowanie mapy świata, inicjator i pomysłodawca)
– Nidor (mapmaker)
– Siwy (mapmaker, opracowanie fabuły i scenariusza)

Threeth - 15 Lipiec 14, 19:35

Zacznę od ogólnej opinii o mapach(z wyglądu). Większość map robi dobre wrażenie (4 i 10 nawet bardzo, bardzo dobre). Krajobraz jest ładny, wyważony choć miejscami pustawy, niestety na niektórych mapach(8,6,2) jest strasznie pusto i mało różnorodnie: 3/4 mapy zajmują dwa typy podłoża oraz trochę kamieni, drzewek i krzaków. Do reszty map pod względem krajobrazu nie mam większych zarzutów, przede wszystkim jest on przyjemny dla oka.

Przyznam, że niektóre zamki/miasta(3,4,10) robią naprawdę ogromne wrażenie, są wielkie, dopracowane, przemyślane i pełne szczegółów, reasumując istne dzieła sztuki! Jednak niestety zamki nr 8 i 6 wyraźnie odstają od reszty, są mało pomysłowe, mają strasznie proste mury, a nie zaokrąglone, jak na mapach 4 i 10, przez co wyglądają mało profesjonalnie. W kwestii warowni jest straszna rozbieżność, z jednej strony wielkie zamki pełne szczegółów, a drugiej inne, niezbyt wyszukane i profesjonalne twierdze.

Słowem podsumowania kampania prezentuje wysoki poziom, a jaj największym plusem jest to, że jest ukończona. wypada również wyróżnić oryginalną fabułę i bardzo ładną mapkę świata. Widać, że włożono w zrobienie tych map mnóstwo pracy. Jak tak na nią patrzę, to trochę żałuję, że mnie ominęła rekrutacja do teamu i współtworzenie jej.
Domyśliłem się jedynie, że 4 i 10 robił Nidor, a 9 Kupiec Hrupkuw. Reszty nie zgadnę :D

Każdą mapę postaram się przejść i ocenić osobno.


Misja nr 1
Mapa z wyglądu jest ładna, przyjemna dla oka, krajobraz jest spójny i przemyślany. Zamek jest dosyć pomysłowy i precyzyjnie wykonany. Gameplayowo jest to najzwyczajniejsza w świecie obrona zamku o odpowiednim poziomie trudności, choć nie udało mi się jej przejść :D (5 ostatnich pałkarzy mi lorda zabiło :D ). Jedyne zastrzeżenie jest takie, że między przedostatnim a ostatnim atakiem nie miałem co robić, ponieważ skończyło mi się złoto i surowce :( . Ogólnie bardzo dobra mapka, 9/10.mapka, 9/10

Nidor - 15 Lipiec 14, 20:03

Cytat:
niestety na niektórych mapach(8,6,2) jest strasznie pusto i mało różnorodnie: 3/4 mapy zajmują dwa typy podłoża oraz trochę kamieni, drzewek i krzaków.


Nie zawsze trzeba nastawiać jak najwięcej różnego rodzaju kamieni etc. myślę, że wcale aż tak pustawo nie jest, a dzięki temu właśnie każda mapa wygląda inaczej i można oglądać zupełnie odmienny krajobraz zrobiony w innym stylu.

Cytat:
Jednak niestety zamki nr 8 i 6 wyraźnie odstają od reszty, są mało pomysłowe, mają strasznie proste mury, a nie zaokrąglone, jak na mapach 4 i 10


Dzięki temu, że te mury nie są zaokrąglone zamki bardziej przypominają masywne warownie ze średniowiecza.

Cytat:
Domyśliłem się jedynie, że 4 i 10 robił Nidor, a 9 Kupiec Hrupkuw.


Zrobiłeś jeden błąd, ale nim wyjawimy kto jaką mapę zrobił, poczekamy na więcej komentarzy.


Co do misji 1 to jest to chyba najłatwiejsza misja w tej kampanii :D . Na jakim poziome grałeś?

Kupiec Hrupkuw - 15 Lipiec 14, 21:08

Pewnie domyśliłeś się, że misje nr. 9 zrobiłem ja, bo jest podobna do mojej mapy konkursowej. Owszem, wzorowałem się trochę na niej :) .
Threeth - 15 Lipiec 14, 21:11

Nidor napisał/a:
Nie zawsze trzeba nastawiać jak najwięcej różnego rodzaju kamieni etc. myślę, że wcale aż tak pustawo nie jest, a dzięki temu właśnie każda mapa wygląda inaczej i można oglądać zupełnie odmienny krajobraz zrobiony w innym stylu.

Nie chodzi mi o to, że trzeba nawalić kamieni w cholere i bez sensu(jak ja czasem :D ) tylko trochę bardziej przemyśleć ułożenie poszczególnych elementów, zwłaszcza na mapie nr 2 rozłożenie jest dosyć randomowe,tzn. tam bagno(notabene ucięte przy skraju mapy), zaraz obok rzeka, a jeszcze indziej jakieś góry i efekt jest taki, że nie wiem czy mapa ma przedstawiać las, bagno, czy wzgórza. Za duży miszmasz po prostu.

Nidor napisał/a:
Dzięki temu, że te mury nie są zaokrąglone zamki bardziej przypominają masywne warownie ze średniowiecza.


Można zrobić twierdzę średniowieczną, która ma zaokrąglone mury i jest masywna. Taki zabieg (niezaokrąglane mury) powoduje to, że zamek wygląda na nierealistyczny i przedewszystkim brzydki.

Nidor napisał/a:
Zrobiłeś jeden błąd, ale nim wyjawimy kto jaką mapę zrobił, poczekamy na więcej komentarzy.

Wyślij mi na PW gdzie jest bląd, bo pożera mnie ciekawość :D

Nidor napisał/a:
Co do misji 1 to jest to chyba najłatwiejsza misja w tej kampanii . Na jakim poziome grałeś?

Na normalnym, ale może dlatego przegrałem, bo była późna pora i niezbyt przytomny byłem :D

Nidor - 15 Lipiec 14, 21:20

Cytat:
Można zrobić twierdzę średniowieczną, która ma zaokrąglone mury i jest masywna. Taki zabieg (niezaokrąglane mury) powoduje to, że zamek wygląda na nierealistyczny i przedewszystkim brzydki.


Owszem można, ale jak się przyjrzeć to jednak większość średniowiecznych twierdz ma proste mury i nie ma tam żadnych komplikacji. Zresztą dzięki temu każda nasza mapa jest inna co zresztą już pisałem na temat krajobrazu ;) .

Kupiec Hrupkuw - 15 Lipiec 14, 21:21

Jak ktoś dawno nie grał w Twierdze i nie ma formy, to myślę, że powinien kampanie przechodzić na łatwym. Robiliśmy ją z myślą o troszkę bardziej doświadczonych graczach/graczach w formie. Mam takie wrażenie, że moje misje są najtrudniejsze, ale wyjdzie w praniu xD.
Threeth - 15 Lipiec 14, 21:22

Nie chodzi mi tutaj o mury łączone pod kątem prostym, tylko o skośne łączenia murów w mapie nr 8. Może faktycznie jestem bez formy :D w końcu ponad rok nie grałem. Zobaczymy, bo na razie grałem tylko w 1 misje.


B.

Nidor - 15 Lipiec 14, 21:33

No cóż nam te skosy ani trochę nie przeszkadzały, no ale każdy widzi to inaczej.
Ta pierwsza misja miała być tylko na rozgrzewkę, jak ktoś dawno w sh nie grał :D

Siwy - 15 Lipiec 14, 22:18

Cytat:
W kwestii warowni jest straszna rozbieżność, z jednej strony wielkie zamki pełne szczegółów, a drugiej inne, niezbyt wyszukane i profesjonalne twierdze.


Ano, bo tak ma być ;) . Zamki i miasta z misyj 3, 4 i 10 to potężne warownie, wyjątkowe. Gdyby wszystkie zamki były takie, to one nie byłyby wtedy nadzwyczajne ;) . Zamki z misyj 1, 6, 7, 8, 9 to takie przeciętne zamki, wśród których 8 i 9 są trochę bardziej rozbudowane - takie średnie powiedziałbym - ale również 1 jest bardzo ciekawy.

Cytat:
Jak tak na nią patrzę, to trochę żałuję, że mnie ominęła rekrutacja do teamu i współtworzenie jej.


Próbowaliśmy Cię (i olowka) ściągnąć, ale nie odpisywałeś na PW ni na gg ;].

Cytat:
Nie chodzi mi o to, że trzeba nawalić kamieni w cholere i bez sensu(jak ja czasem :D ) tylko trochę bardziej przemyśleć ułożenie poszczególnych elementów, zwłaszcza na mapie nr 2 rozłożenie jest dosyć randomowe,tzn. tam bagno(notabene ucięte przy skraju mapy), zaraz obok rzeka, a jeszcze indziej jakieś góry i efekt jest taki, że nie wiem czy mapa ma przedstawiać las, bagno, czy wzgórza. Za duży miszmasz po prostu.


Szczerze mówiąc bagno doszło, bo było potrzebne ze względu na smołę xd. Ale nie wydaje mi się, żeby był zbyt duży misz-masz, po prostu różnorodny krajobraz właśnie. Ciężko żeby był sam las albo bagno ;) . Gdyby dorzucono tu jeszcze morze, to faktycznie mogłoby być za dużo, ale teraz... teraz pagórkowaty, a nawet górzysty (wypływa nowy strumień/rzeczka) z kawałkiem bagien, ot.. rzeka wylewa, to robią się bagna :D .

Cytat:
Można zrobić twierdzę średniowieczną, która ma zaokrąglone mury i jest masywna. Taki zabieg (niezaokrąglane mury) powoduje to, że zamek wygląda na nierealistyczny i przedewszystkim brzydki.


Plany kilku zamków... ;)
http://www.olesnica.niena...ZamekPilchD.gif
http://zamekkapitanowo.pl...cinawkasr-p.jpg
http://zamki.res.pl/foto10/grodziec-p.jpg


Oczywiście nie chodzi o to, żebyśmy z każdej uwagi się tłumaczyli, ale pewne rzeczy (jak kwestia realistyczności zamków) odparli :D .

Threeth - 15 Lipiec 14, 22:33

Siwy napisał/a:
Próbowaliśmy Cię (i olowka) ŚCIĄGNĄĆ, ale nie odpisywałeś na PW ni na gg ;].


Był taki czas, że nie wchodziłem na forum przez ponad pół roku i mnie ominęło, cóż, mówi się trudno. Jak macie jakieś nowe projekty i pomysły, to bardzo chętnie się przyłącze :D Co do GG to ono jest BAAAAAAAAAAAAARDZO nieaktualne i kompletnie nie wiem co robi na moim profilu :D Btw, sprawdziłem skrzynkę i nie ma tam żadnego PW od Was.

Źle mnie rozumiecie :D ja nie twierdzę, że takich zamków nie było, tylko że takie akurat łączenie skośne w SH wygląda brzydko po prostu :)

Siwy - 15 Lipiec 14, 22:44

Cytat:
Btw, sprawdziłem skrzynkę i nie ma tam żadnego PW od Was.


Możliwe, że były jakieś porządki z PW, bo widzę, że ostatnie u siebie mam z lipca '13, a te do Ciebie wysyłałem raczej w marcu-maju '13, choć szczerze mówiąc, to nie dam głowy, że na pewno wysłałem ;) . Ale wydaje mi się, że tak.

Threeth - 18 Lipiec 14, 11:19

Misja 2
Krajobraz, mimo że narzekałem na niego, ostatecznie okazał się być ładny(doszedłem do tego grając w mapę, bo na pierwszy rzut oka wydawał się inny) troszkę przeszkadzały w budowaniu nierównośći obok ruin. Zdziwił mnie również fakt, iż na takie ogromniaste bagna są tylko dwa miejsca na odkrywkę smoły. Ruiny zamku mogą być, ale nie wyglądają mi na pozostałości bardzo silnej twierdzy(jak to zostało ujęte w fabule) :) . Poziom trudności jest ok. W rzeczy samej, trzeba się bronić wszelkimi możliwymi sposobami, w innym przypadku może być cieżko. Ostatecznie udało mi się przejść mapę za pierwszym razem.

Ogólnie:
Krajobraz i wygląd- 7,9/10
Grywalność 10/10

Lord Smerf - 19 Lipiec 14, 21:16

Nie wiem, czy i kiedy przejdę kampanię, ale jeśli chodzi o zamki, to moim zdaniem wcale nie są brzydkie czy "nierealistyczne". Wręcz przeciwnie, podoba mi się zwłaszcza miejscami ciekawe uwzględnienie terenu w projektach zamków czy wały z ziemi, chociażby na ostatniej mapie.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group