|
StrongholdNet - forum graczy Stronghold Największe polskie forum o grach z serii Stronghold. |
|
Nasza twórczość - Stronghold Kingdoms: Notaty Niecodzienne
Al Ganonim - 1 Wrzesień 11, 14:25 Temat postu: Stronghold Kingdoms: Notaty Niecodzienne Witaj, Czytelniku.
Nazywam się Al. Od urodzenia wiodłem żywot przeciętnego chłopa w małej wiosce podlegającej pod York. Odkąd jednak sięgam pamięcią, zawsze marzyłem o wyruszeniu daleko od domu, by założyć własną siedzibę i spróbować sił jako zarządca. Nigdy o tym nikomu nie wspominałem, bo bałem się wyszydzenia. Czasy jednak się zmieniły, podatki urosły, pojawili się nowi Rządcy, a ja... cóż, ja nadal nie przestawałem marzyć. Wielu moich znajomych osiągnęło późny wiek - 30 lat - i umarli naturalnie służąc w polu lub stajniach szlacheckich. Chcąc uniknąć ich losu, uciekłem! Wędrowałem całymi dniami, siląc się korzonkami i jagodami, popijawszy ze strumyków. Uciekając przed wilkami oraz bandytami, skierowałem się na północ. W Szkocji znalazłem stojący samotnie na polanie opuszczony dom. Odbudowałem zawalone ściany, przykryłem dziury w dachu słomą i zgromadziłem nieco pożywienia. Plotka o mnie rozniosła się po okolicy i dołączyło do mnie kilku biedaków chcących tworzyć pode mną nową ostoję wolności. Ponieważ mówią, że spadłem im z nieba niczym gwiazda oraz jako jedyny potrafię pisać, zyskałem przydomek Astrograf. Tak oto zaczyna się moja nowa przygoda! Tu chcę prowadzić swój dziennik dokumentujący, jak mi się powodzi...
Szeryf99 - 1 Wrzesień 11, 14:32
Świetne wciągnęło mnie!
Nie ma takiej skali, żeby to ocenić ale daję 99999999999999999999999999999999/10
Al Ganonim - 1 Wrzesień 11, 14:38
Dzień pierwszy.
Moja wioska! Własna, moja, jedyna. Mój skarb. Rozpoczyna się przygoda, na którą czekałem od lat! Okoliczni powiadają, że nie podołam, że zachowuję się jak wsiowy głupek, ale to nie prawda! Mam plan. Najpierw rozbuduję tą wioskę, później następną, następną... I tak do całej Szkocji! Czy to nie jest plan idealny? Szczegoły przyjdą wraz z czasem.
Ta słomiana chata będzie ratuszem. Postanowione. Zmieści się w korytarzu może dziesięciu chłopa, ale mnie trzeba więcej ludzi, by wioska stanęła na nogi. Wybuduję chałupę.
- - - * * * - - -
Szlag by to trafił! W jednej chałupie tylko dwoje ludzi? Skandal! W czym rzecz? Trudno, będzie trzeba sobie poradzić... Niestety, z każdą kolejną potrzeba więcej i więcej materiału do budowy. Nie wiem skąd się to bierze. Kradną na budowie? Później przeprowadzę śledztwo. Teraz coś do jedzenia. Może jabłka? Widze, że moim chłopi kiwają głowami z radości, że będzie jedzenie. Nawet jak im powiedziałem, że to tylko owoce i błonnik, to mi odparli, że pewnie zaraz będa robaczywe, więc i białko znajdzie się w jadłospisie. Mądre te chłopy! No to sadzimy jabłonie!
- - - * * * - - -
Wędrowny idiota podpowiadał mi, żebym coś zrobił w kwestii nauki. W sumie racja. Niech się moje parobki uczom. I wyhowujom. Bedom mondre jak ja za sto lat, hehe.
- - - * * * - - -
Od jakiegoś zesłańca niebios dostałem błogosławieństwo i drewno teraz szybciej się rąbie! A i deseczki takie proste wychodzą z tego. Produkcja idzie chyba trzy razy szybciej! I co, parobki? Już nie jestem wsiowym głupkiem? Mówcie na mnie gbur, ale ja swój plan mam! Wiem że dla was jestem jeszcze kmiotem, ale to się zmieni niebawem. Moi chłopi uczą się już jak budować drewniane palisady. Niech się pouczą. A ja idę zobaczyć, pod jaką parafię podlegamy i jaką kopertę trzeba przygotować dla biskupa na kolędę.
- - - * * * - - -
Fama niesie, że moi chłopi uznają mnie już jako równego sobie. To chyba dobrze, że rosnę w ich czach. Dziś kazałem szkolić im się w jeździe konno. Niech latają dookoła i zbierają badziewie z wysypisk śmieci i gnoj... znaczy niechże moich dzielni poddani poświęcą swój czas na wypatrywanie cennych zasobów nieuważnie porzuconych przez wedrownych kupców. Tak. Lepiej.
- - - * * * - - -
Zaczyna brakować surowców. Kamieniołomy pracują bardzo powoli, a ja nie zbuduję domów bez kamienia. Paranoja. Wszystko tak powoli...
- - - * * * - - -
Posłaniec zawitał do mojej wioski. Rzekomo jeden z panów nieopodal zauważył nasz potencjał i pyta, czy nie zostanę jego wasalem. Znaczy pyta, czy nie zostanę wasalem, bo do wyboru mam jeszcze zostać kolacją dla jego psów. No cóż, wybór chyba oczywisty. Napiszemy: „Jestem mocen kontent iż Pan zauważył w swej nieskończonej dobroci moją małą wieś. Z największą radością będę wasalem potężnego Barona! Oby honor rodu Zjednoczonych rósł poprzez całe wyspy Brytanii!” No i ciekawe co mi odpisze.
- - - * * * - - -
Nadciąga wojsko! Na czele pstrokato ubrany człowieczek ze sztyletem u pasa... Chryste Panie, Matulo z Dzieciątkiem, Święci wszyscy, wstawcie się za mna, bowiem to moje ostatnie godziny; żegnaj okrutny świecie! Musze się gdzieś skryć; wmaszerowali mi już do ostrokołu, moje chłopy rozpłaszczyły się przed nimi w pokłonach... A ja? Pstrokaty człowieczek schodzi z konia i kieruje się do mnie, sięga za pazuchę (bogowie wszystkich religii, ratujcie mnie!)... Wyciąga jakiś rulon! Rulon? Wręcza mi... Serce śpiewa, dusza się raduje! Przyszła odpowiedź! Czytam: „No dobra, druhu. Powiedz tylko kiedy potrzebujesz jakąś pomoc. Wysyłam Ci nieco woja do obrony mieściny. Jak coś nie wiesz, pytaj. Wysyłam też trochę drewna i kamienia.” I tu mi sie film urwał.
- - - * * * - - -
Kiedy odzyskałem przytomność, wioska znów w pełni prosperowała, moje chłopy się wyuczyły nieco o byciu zwiadowcą (ha! Jak to brzmi!), jeden zaczął eksperymentować z hodowlą krów. A wojsko stoi przy zalążku mojego zamku. Co za widok! Nie ma czasu na pisanie. Trzeba się wziąc do roboty!
- - - * * * - - -
Dzień drugi.
Idiota! Idiota! Domy więcej ludzi pomieszczą, jeśli będą bliżej ratusza! No to chyba oczywiste! Nikt nie chce mieszkać przecież na obrzeżach, gdzie wilki grasują! Teraz nawet dwunastoosobowa rodzina gromadzi się w chałupach. Szybko trzeba zburzyć tamte odległe i zbudować nowe tuż przy ratuszu. Mój Senior wysyła mi raz po raz kamień i drewno, więc mogę budować szybko kamieniołomy i chaty drwali, by samemu stanąć na nogi. Nauczyłem się tez robić bankiety. Z początku dziwnie się bankietowało, bo kazdy stał pod ścianą i jadł kawał mięcha, ale szybko wydumałem, że przy odrobinie szczęścia znajdą się i krzesła i kubeczki... i może jakieś wino ktoś wynajdzie porzucone na polach. Po kilku sowitych ucztach zaczęto mnie respektować w okolicy i z wolnego chłopa stałem się golcem. Teraz celuję w małorolnego. Trzeba będzie wyszkolić zwiadowców najlepiej jak się będzie dało. Ich klasa oraz prędkość pozwolą mi pokazać wszystkim w okolicy, że nie jestem byle kim.
Pod wieczór stałem się już szlachcicem. Niższej rangi szlachcicem, ale jednak! Spójcie na mnie – ja, szlachta. Niesamowite! W skali od 1 do 22 jestem gdzieś w połowie, czyli na 11 miejscu. Bosko!
- - - * * * - - -
Niestety! Okazało się, że błogosławieństwo, jakie otrzymałem niedawno, było diabelskim szarlataństwem. Teraz moje chłopy się rozleniwiły i nie zapisują sobie, że jak skończy się budować jedno, to mają od razu budować drugie. Muszę każdorazowo wydawać rozkaz. Podobnie z nauką! I kiedy śpię, zwiadowcy nie wyruszają sami na pola! Skandal... Mówią, że chcą kasę, to będą znów tak robili. Ale ja się nie dam związkom. Nie ma kasy, kruca fiks!
- - - * * * - - -
Nieopodal mojej parafii osadzili się rozbójnicy. Nawet nas zaatakowali, ale wojska przysłane przez mojego Pana wycięły ich do cna. Budowa zamku jest bardzo czasochłonna i wieżyczki stawiają się bardzo powoli.
- - - * * * - - -
Dzień trzeci.
Zupełnie się nie wyspałem. Całą noc walili młotami w nowej kopalni żelaza oraz z kamieniołomów. Dziś trzeba będzie wysyłać zwiadowców aby zdobyli materiały do kolejnych bankietów. W końcu mam zostać radnym! Kiedy to się powiedzie, pomyślę nad drugą wioską. A co się będę! W międzyczasie kazałem poddanym uczyć się, jak najefektywniej prowadzić sad jabłoni. Efektywność wzrosła już trzykrotnie! Teraz mogę wydawać więcej jedzenia i ludzie są szczęśliwi. Dzięki temu nie zwrócili uwagi na to, że podniosłem im podatki, he, he, he... handlarze kupują właśnie kielichy, mięso i wino. Dziś wieczorem uczta wszechczasów!
- - - * * * - - -
Artut97 - 1 Wrzesień 11, 21:05
Bardzo ciekawa opowieść, czekam na dalsze raporty "szlachcica".
Al Ganonim - 1 Wrzesień 11, 21:22
Dziwnym trafem, jeśli na polach wokół wioski pojawi się coś nowego, świecącego, co można przywłaszczyć, to ten, który pierwszy zrobi rozpoznanie, czym są owe dobra, jest bardzo poważany. Szczęśliwie, kazałem moim zwiadowcom trenować, przez co są najlepsi z najlepszych. Teraz tylko jak mam czas wyściubić nosa z papierów (tyle papierkowej roboty sie zrobiło!), sprawdzam co leży nieopodal i każę zbierać co nowsze i ważniejsze zdobycze. Może to skróci moją wędrówkę do zostania radnym? Może tak! A więc biegnijcie koniki, biegnijcie!
- - - * * * - - -
Po mieście krążą pogłoski o nowej wiosce, krainie mlekiem i miodem płynącej, o niesamowitych bogactwa i wielce poważanej. Zasięgnąłem języka i okazało się, że zawiaduje nią... jakiś wioskowy głupek! Jak więc mógby on mieć poważania więcej niż niejeden paź? Aby to wyjaśnić, posłałem zwiadowców. Oni przyniosą mi obiektywne informacje. Może chłopina zbudował wielkie zamczysko i na tym swój honor ciągnie? Poczekamy, zobaczymy.
- - - * * * - - -
Zwiadowcy wrócili. Nie ma zamku! Nic nie ma! Może to była jakaś fatamorgana? Oto siła plotek!
- - - * * * - - -
Posłaniec przyniósł wiadomość o tego wioskowego idioty. Jest oburzony, że moi zwiadowcy byli u niego! Groził mi jakimiś mocarzami, włodarzami z odległych krain... Nie daje sobie wytłumaczyć, że chciałem wyjaśnić fenomen. No i po co mi było się wychylać?
- - - * * * - - -
Sprawa zakończona. Dobrze że sam mam wtyki. Co za nerwusy z moich sąsiadów. Trzeba się zamknąć w swojej klice i nie wyściubiać nosa. Trudno. A skoro jestem we własnej wiosce i nie będę do nikogo wychodził, mogę się przebrać w coś swobodnego i założyć moje oryginalne klapki Kubota.
Ja w klapkach Kubota
- - - * * * - - -
Strasznie trudno wybić się do rangi radnego. Chyba szczęście mnie opuściło. Ale hej, w trzy dni szlachcicem. Znam historię włóczęgi, któremu się poszczęściło i szybko stał się księciem! Nikodem mu chyba było.
Szeryf99 - 2 Wrzesień 11, 15:12
Przez Ciebie ściągnąłem sobie stronghold kingdoms.
Al Ganonim - 2 Wrzesień 11, 15:54
Dzień Trzeci, c.d.
- - - * * * - - -
A jednak sprawa nie zakończona! Dostałem posłańca od innego, silniejszego sąsiada, że mam wysłać zwój z przeprosinami do jednego i drugiego, którzy ze mną się kontaktowali. Bo tak. Bo „zniszczy mi wioskę”. Co za %$#%@$! No ale trudno, sąsiadów sie nie wybiera. Przynajmniej nie jak się już ma rozbudowaną siedzibę. Szkoda, że okolica pełna narwańców. Wystosuję odpowiedź, napiszę czwarty raz jak było, powiem że niepotrzebnie się uniosłem i... tyle? Cóż, z takimi się nie dyskutuje. A mogłem zamieszkać w Walii!
- - - * * * - - -
Właśnie odkryłem, że mury mojego zamku można naprawiać! Dotychczas myślałem, że kamień jest na tyle niewdzięcznym materiałem, że trzeba burzyć nadniszczone elementy i stawiać od zera nowe. A tu: proszę! Wystarczy użyc odpowiedniej zaprawy i wszystko jak nowe. Warto to zapamiętać na przyszłość.
- - - * * * - - -
Niemożebne. Przybył orszak do mojego miasteczka. Trójka panów zaszła z wierzchowców, wszyscy podali mi dłonie na przywitanie i w uśmiechu pogratulowali przyłączenia mnie do ich rodu! Ale się porobiło! To oni byli tymi, którzy słali mi wiadomości przez gońców. A teraz: proszę, proszę! Idziemy balować. To chyba ostatni wpis z dzisiejszego dnia, bo przywieźli ze sobą mięsiwo i mnóstwo wina...
- - - * * * - - -
Rzzzzeee.... ggblll... wone... mmmm... yhhffff... koraaale… pppffffff... wane... HIK! ja... mmm... rzębiiinooo....
- - - * * * - - -
[ Dodano: 4 Wrzesień 11, 10:49 ]
Dzień czwarty
Rankiem (około 12:00) wioska była jeszcze opustoszała. Słońce piekielnie ładnie świeciło, a ptaki z radosną nienawiścią ćwierkały w niebogłosy. Trawa głośno rosła, a gąsienice bezczelnie chrupały liście. Jeden z chłopów wyszedł chwiejnym krokiem z chaty zasłaniając oczy przed morderczymi promieniami wstrętnego słońca, łypnął na mnie lewym okiem (prawe dopiero goniło lewe) i oparł się o belkę. Dopiero teraz poznałem, że to Caleb. Jeden z niewielu, z którymi zawiązałem głębszą przyjaźń (jak by się wydawało na bankiecie). Pomachałem do niego, a on chwytając się za głowę zajął jęczeć: „Bogowie są dziwni. Im bardziej ich czcisz, tym więcej złych duchów zsyłają ci nazajutrz, by tańczyły ci w głowie...” I ja podzielam jego zdanie.
- - - * * * - - -
Dzban wody bardzo pomógł. Przypomniałem sobie, co mi się śniło. Karawany. Karawany, a moje miasto było centrum handlu. Dziwny był to sen, bowiem nigdy nie wiązałem swojej przyszłości z handlowaniem. Może to był znak od... czegoś? Na wszelki wypadek wyślę kogoś aby sprawdzili, jakie są ceny w pobliskich parafiach.
- - - * * * - - -
Wspaniały sen! Magiczny! Czy tak czuli się prorocy? Okazuje się, że różnice cenowe są tak wielkie w niektórych parafiach, że nawet po uwzględnieniu myta, wciąż opłaca się kupować w jednym miejscu, a sprzedawać to samo w innym. Kosz jabłek we wschodniej parafii kosztuje 17 groszy (z podatkami będzie to nieco ponad 21 groszy), a w parafii południowej taki sam kosz jabłek: 55 groszy! 35 groszy czystego zysku na jednym koszy jabłek! Jeśli podróż zajmie mi dwie godziny w tę i nazad, to dziennie wykonam tylko pięć rund. Muszę mieć w takim razie sporo tragarzy! Jeszcze dziś zatrudnię ich dziewięciu. Dziewięciu tragarzy, pięć rund... to będzie ponad półtora tysiąca groszy dziennie! Wspaniale, cudownie! Do tego dojdą jeszcze moi zwiadowcy, produkty, które sami wykonamy... I kto tu jest wiejskim głupkiem, co? Jeszcze trochę i wykupię cały York wraz z podległymi wioskami i wtedy te kmioty ze starej wsi zobaczą. A niech im oko zbieleje!
- - - * * * - - -
Niesamowite. Handel to żyła złota! W jednej parafii dwieście pint piwa za jeden grosz, a w parafii obok to samo za 82 grosze! Że też nie mam jeszcze floty tragarzy. Ale i tego się dorobię.
- - - * * * - - -
Załatwiłem kupno ponad dwóch tysięcy pint piwa. Przyjechały kiedy mnie nie było. Wracam i... piwa nie ma! Wypite? Skądże! Te kmioty-jełopy doszły do wniosku, że skoro nie ma wybudowanej karczmy, to piwo sie nie przyda i... wyrzucili wszystko! Co za skandal. Polecą za to głowy. Dam im widły i poślę na siedzibę wilków, coby ich pożarły. A tymczasem muszę wydumać, jak zbudować karczmę...
Lord Smerf - 5 Wrzesień 11, 21:36
Świetny pamiętnik. Powinien trafić na stronę, w bardzo ciekawy sposób przedstawia rozgrywkę - szczerze to prawie odkopałem swoje konto na SHK(niestety chyba braknie mi na to czasu).
Al Ganonim - 5 Wrzesień 11, 23:51
Ze względu na natłok obowiązków w najbliższych dniach, pisanie pamiętnika będzie odłożone na pewien krótki okres. Swoją drogą widziałem skromne zainteresowanie, więc przerwa nikogo raczej nie dotknie.
KrystianM - 26 Październik 11, 20:18
I jak tam ? Zamierzasz jeszcze pisać ?
P.S Tak wiem, że ostatni post był miesiąc temu.
Al Ganonim - 29 Październik 11, 00:21
Zawiesiłem pisanie ze względu na mały odzew grupy docelowej. Teraz jestem na wyjeździe, ale jak wrócę, pomyśli się.
Hunter - 29 Październik 11, 17:02
Zapowiada się fajnie . Ciekawie by brzmiało przedstawienie w ten sposób, np, kampanii SH1.
Siwy - 29 Październik 11, 19:31
Jest coś takiego na stronie - Prawdziwa historia Twierdzy się nazywa.
Co do tego pamiętnika z SHK się nie wypowiem, bo go nie czytałem. Nie grałem też w Kingdoms .
|
|